Łączna liczba wyświetleń
środa, 26 września 2012
Rozdział 41.
Gdy tylko się obudziłam miałam przeczucie, że ten dzień nie będzie należał do udanych. W sumie to sama nie wiem dlaczego. Wstałam i wykonałam poranną toaletę. Ubrałam się w stare szare wyciągnięte dresy i bluzę Natha, którego nie było obok mnie. Nie dość ze fatalnie się czuję to jeszcze wolno kojarzę fakty. Zeszłam na dół i przeszłam do kuchni w której zastałam Jaya, Nathana, Toma no i oczywiście Maxa:
-Cześć- powiedziałam i podeszłam do szafki w celu wyjęcia płatków.
-Siadaj, ja Ci zrobię śniadanie- powiedział mój mąż
-Nie nie trzeba, dam sobie radę.
-Na pewno? Twój brzuszek jest coraz większy nie powinnaś się przemęczać- odpowiedział mi
-Ciąża to nie jest choroba- Wycedziłam przez zęby, sama nie wiem co się ze mną działo tego dnia.
-Komuś tu dzisiaj hormony buzują- powiedział Jay po czym się zaśmiał.
-A TY NIE MASZ NIC LEPSZEGO DO ROBOTY NIŻ PRZESIADYWANIE U NAS I NAŚMIEWANIE SIĘ ZE MNIE ?!!!
-Amy uspokój się, lewą nogą wstałaś- powiedział Max
-Następny!- Chwyciłam miskę z moim śniadaniem i wróciłam na górę. Sama nie wiem czemu byłam taka zła, może Jay miał rację i to rzeczywiście hormony. Usłyszałam pukanie do drzwi w których po chwili stał Nathan:
-Wszystko w porządku?- Zapytał się niepewnie
-Tak, przepraszam nie wiem co się ze mną dzieje
-Nie przejmuj się, każdemu może się zdarzyć mieć gorszy dzień.-Usiadł obok mnie i przytulił.- Może prześpij się jeszcze to poczujesz się lepiej.
-Chyba tak zrobię- I rzeczywiście szybko zasnęłam a gdy się obudziłam czułam się zupełnie inaczej. Byłam dużo mniej zdenerwowana i podirytowana. Zeszłam do kuchni, w której dalej siedzieli chłopcy tylko dołączyła do nich Nina.
-Ciocia!!!- Krzyknęła dziewczynka i pobiegła się do mnie przytulić.
-Cześć słońce-odpowiedziałam, całując ją w policzek
-Lepiej się czujesz?- Zapytał się Tom
-Zdecydowanie, Jay sorry, że na ciebie naskoczyłam.
-Spoko, w domu mam to na co dzień, w porównaniu do Roxy jesteś aniołkiem.
-Dobra to my musimy lecieć, zostaniesz z Niną?- Zapytał się mnie mój brat
-Oczywiście- ddpowiedziałam. Namiętnie pożegnałam się z Nathanem. Resztę dnia spędziłam na przebieraniu lalek, gotowaniu obiadu i znowu na bawieniu się lalkami. Byłam już zmęczona i miałam już iść szykować Ninę do snu, gdy usłyszałam dzwonek telefonu. Podeszłam i odebrałam:
-Halo ?
-Rozmawiamy z Panią Sykes ?
-Przy telefonie
-Chciałem panią poinformować że pani mąż, oraz reszta zespołu zostali aresztowani za bójkę
-Jak to?
-Wszystkiego się pani dowie jak pani przyjedzie- Podrzuciłam Ninę do opieki Roxy i pognałam na komisariat. Wpadłam tam i od razu poszłam się zapytać o co chodzi. Na szczęście było tam wszystko na tyle ogarnięte, że szybko mi udostępnili widzenie z chłopakami i pozwolili bezproblemowo wpłacić kaucje. Gdy siedzieli w samochodzie rozpoczęłam poważną rozmowę:
-Czy może mi któryś wyjaśnić co się stało?
-To nie była nasza wina, oni sami się prosili, my zaczęliśmy robić sobie zdjęcia z fanami a oni do nas podeszli i zaczęli szukać zaczepki to się doczekali- Końcówkę zdania dumnie wypowiedział Tom.
-Zachowujecie się gorzej niż dzieci- Wykład prawiłam im dopóki wszystkich nie poodwoziłam. Jednak w nocy Nath wynagrodził mi te wszystkie nerwy.
___________________________________
Olga, nie wiem co się stało, ale tak jak Ci napisałam, dodałam rozdział :)
KOMENTARZE ! : )
rozdział by Olga.
wtorek, 18 września 2012
Rozdział 40.
Nazajutrz obudziłam się sama w łóżku. Na myśl o tym, że Max w końcu zrozumiał co nawywijał i na myśl o tym, że mam wspaniałych przyjaciół, rodzinę na których mogę liczyć w każdej chwili, uśmiechnęłam się. Jestem zadowolona, że wczoraj chłopacy przyszli i przemówili mu do rozsądku. Dziewczyny były chyba też w to wkręcone, ponieważ wczoraj wieczorem jeszcze do mnie dzwoniły jak poszło.
Zastanawiałam się, gdzie wcięło Nathana, ale po chwili postanowiłam iść do łazienki i wziąć prysznic. Gdy się wykąpałam, zaczęłam się ubierać i czesać, ponieważ dzisiaj planowałam iść do miasta, na zakupy, opłacić rachunki i takie tam razem z Ann. Brzuszek mi już rósł i coraz mniej rzeczy było na mnie dobrych, ale zawsze coś się znajdzie. Była jesień, więc założyłam rude rurki, niebieską koszulę, szal, a do tego naszykowałam sobie czarny płaszcz do bioder i krótkie oficerki. Gdy wyszłam z pokoju zobaczyłam Natha, który sprząta korytarz i myje podłogi. Ten widok.. to była masakra.. ; o ja nie wiedziałam, że on umie sprzątać ! ; o:
-Nathan.. czy Ty na pewno jesteś moim mężem - podeszłam do niego z otwartą buzią i lekko go dotknęłam jednym palcem
-Y.. no chyba tak. A co ? - mówił śmiejąc się i przyciągnął mnie do siebie.
-Nie, nic. Sprzątaj dalej - dałam mu buziaka w policzek, uśmiechnęłam się i pognałam na dół, do kuchni. A tam co ? Nina ślicznie ubrana, która podlewa kwiatki swoją malutką konewką i Max, który smaży coś na patelni.
-Cześć Ciociu ! Ładnie podlałam kwiatuski ? - mała przybiegła i się do mnie przytuliła.
-Cześć malutka, tak, bardzo ładnie. Ale wiesz co, jeszcze jeden kwiatek stoi tam, na korytarzu. Pójdziesz dolać mu wody ?
-Tak ! Już idę ! - zaśmiałam się. - Cześć Max.
-O hej, sorki, ale nawet Cię nie zauważyłem. - mówił uśmiechając się.
-Dobra, dobra.. powiecie mi, co kombinujecie ? Nathan sprząta, Ty gotujesz ? O co w ogóle chodzi, hm ?
-Chcemy Ci się jakoś odwdzięczyć.. Zrozumiałem, że cholernie głupio zrobiłem.. Więc postanowiłem, że może chociaż tak Ci się odwdzięczę. Chociaż po części..
-Ale Max.. Najważniejsze jest to, że wiesz, co zrobiłeś. Na prawdę. - podeszłam do niego i go przytuliłam.
-Ej ! Co tu się dzieje ?! Ona jest moja ! - szybko do kuchni wbiegł Nathan i mnie objął od tyłu.
-Dobra, dobra.. spokojnie - podniósł w obronnym geście ręce Max i się zaśmiał. Nie mogłam zjeść z nimi śniadania, bo już i tak byłam spóźniona, więc wzięłam jabłko i wybiegłam z domu, informując ich, że idę na te zakupy. Podjechałam jeszcze samochodem po Ann i ruszyłyśmy w drogę. Opłaciłam wszystkie rachunki. Zrobiłam zakupy do domu na chyba cały miesiąc, kupiłam ulubione żelki Ninie, po piwie Nathowi i Maxowi i coś dla siebie. Dobrze, że mam samochód, bo nie wiem jakbym się z tym wszystkim zabrała. Potem poszłyśmy jeszcze na kawę i gadałyśmy o wszystkim. U Ann wszystko dobrze, planują się pobrać z Adamem. Po dwugodzinnej rozmowie, postanowiłyśmy już wracać. Było już około godziny 19.30, więc na nas czas. Podrzuciłam jeszcze Ann do domu i pomogłam jej wnieść zakupy do domu, ponieważ była sama, bo Adam wyjechał w sprawie załatwiania ich ślubu. Pożegnałyśmy się i obiecałyśmy, że nie długo znów się spotkamy. Zaparkowałam auto na podjeździe i jakimś cudem wyjęłam z niego te wszystkie siaty. Tak, sama. Tak jest z facetami, nigdy Ci nie pomogą. Chociaż ja na swoich nie mogę narzekać : ). Weszłam do domu, zmęczona dyganiem tych zakupów, stanęłam w korytarzu i zaczęłam wołać Nathana, aby mi pomógł:
-Nathan ! Chodź mi pomóż !
-....
-Nath ! Zakupy ! Dalej !
-....
-Nathan, kurde ! Chodź tu szybko !
-... - nic, zero. Więc postanowiłam zrobić to podstępem.
-Naaath.. pomóż mi odpiąć stanik... - mówiłam cichym głosem. Od razu przyleciał jak z procy.
-No... to gdzie ten stanik ?! - mówił pełen energii. Zaczęłam się z niego śmiać.
-Tu ! - wręczyłam mu zakupy, minęłam Go i poszłam w stronę kuchni. Usłyszałam tylko:
-Ejj no ! nabrałaś mnie ! ja się tak nie bawię ! - mówił z miną obrażonego dziecko, tupiąc w podłogę. Nie widział żadnej reakcji z mojej strony, więc chyba zrezygnował i poszedł za mną. Gdy weszłam do jadalni od razu zapach poprowadził mnie do kuchni. Pachniało... cudownie ! Stół był nakryty, Nina ubrana w piękną sukienkę. Jeju.. co się z nimi dzieje ?
-Amy.. siadaj do stołu. - poinformował mnie Max. Tak też zrobiłam. Obok mnie zaraz pojawił się Nath, który zaczął mnie całować. Było mi dobrze, więc usiadłam mu na kolanach i kontynuowałam to, co zaczął. Tak po prostu siedzieliśmy i się całowaliśmy. Nawet nie wiem, ile czasu minęło. Po chwili ktoś się odezwał:
-Ej, no.. zróbcie coś bardziej spektakularnego, bo już mamy 30-minutowy filmik, na którym nic się nie dzieje ! - Po głosie wywnioskowałam, że był to Jay. No tak, przecież oni mieszkają blisko nas i pewnie wpadli na kolacje. Zaśmiałam się, ale nie przerywałam tego, co zaczęliśmy z Nathem. Nathan, w ogóle się nie ruszając, zdjął tylko jedną rękę z moich bioder, wziął za siebie i pokazał Jayowi, który siedział z tyłu za nami na kanapie, środkowy palec. Pokazał mu tylko fuck you i jego ręka spowrotem powędrowała na moje biodro. Niby nic, a wyglądało to naprawdę komicznie. Mina Jaya-bezcenna. A Roxa, już chyba nie mogła ze śmiechu. Mimo wszystko i wszystkich, musieliśmy przerwać tą jakże przyjemną czynność.
________________________________________
Matko Boska.. jakie DNO !
Ta choroba mi nie służy, bo wyżarła mi chyba wszystkie pomysły !
Katastrofa.
Przepraszam... Olga, ratuj... ; c
Zastanawiałam się, gdzie wcięło Nathana, ale po chwili postanowiłam iść do łazienki i wziąć prysznic. Gdy się wykąpałam, zaczęłam się ubierać i czesać, ponieważ dzisiaj planowałam iść do miasta, na zakupy, opłacić rachunki i takie tam razem z Ann. Brzuszek mi już rósł i coraz mniej rzeczy było na mnie dobrych, ale zawsze coś się znajdzie. Była jesień, więc założyłam rude rurki, niebieską koszulę, szal, a do tego naszykowałam sobie czarny płaszcz do bioder i krótkie oficerki. Gdy wyszłam z pokoju zobaczyłam Natha, który sprząta korytarz i myje podłogi. Ten widok.. to była masakra.. ; o ja nie wiedziałam, że on umie sprzątać ! ; o:
-Nathan.. czy Ty na pewno jesteś moim mężem - podeszłam do niego z otwartą buzią i lekko go dotknęłam jednym palcem
-Y.. no chyba tak. A co ? - mówił śmiejąc się i przyciągnął mnie do siebie.
-Nie, nic. Sprzątaj dalej - dałam mu buziaka w policzek, uśmiechnęłam się i pognałam na dół, do kuchni. A tam co ? Nina ślicznie ubrana, która podlewa kwiatki swoją malutką konewką i Max, który smaży coś na patelni.
-Cześć Ciociu ! Ładnie podlałam kwiatuski ? - mała przybiegła i się do mnie przytuliła.
-Cześć malutka, tak, bardzo ładnie. Ale wiesz co, jeszcze jeden kwiatek stoi tam, na korytarzu. Pójdziesz dolać mu wody ?
-Tak ! Już idę ! - zaśmiałam się. - Cześć Max.
-O hej, sorki, ale nawet Cię nie zauważyłem. - mówił uśmiechając się.
-Dobra, dobra.. powiecie mi, co kombinujecie ? Nathan sprząta, Ty gotujesz ? O co w ogóle chodzi, hm ?
-Chcemy Ci się jakoś odwdzięczyć.. Zrozumiałem, że cholernie głupio zrobiłem.. Więc postanowiłem, że może chociaż tak Ci się odwdzięczę. Chociaż po części..
-Ale Max.. Najważniejsze jest to, że wiesz, co zrobiłeś. Na prawdę. - podeszłam do niego i go przytuliłam.
-Ej ! Co tu się dzieje ?! Ona jest moja ! - szybko do kuchni wbiegł Nathan i mnie objął od tyłu.
-Dobra, dobra.. spokojnie - podniósł w obronnym geście ręce Max i się zaśmiał. Nie mogłam zjeść z nimi śniadania, bo już i tak byłam spóźniona, więc wzięłam jabłko i wybiegłam z domu, informując ich, że idę na te zakupy. Podjechałam jeszcze samochodem po Ann i ruszyłyśmy w drogę. Opłaciłam wszystkie rachunki. Zrobiłam zakupy do domu na chyba cały miesiąc, kupiłam ulubione żelki Ninie, po piwie Nathowi i Maxowi i coś dla siebie. Dobrze, że mam samochód, bo nie wiem jakbym się z tym wszystkim zabrała. Potem poszłyśmy jeszcze na kawę i gadałyśmy o wszystkim. U Ann wszystko dobrze, planują się pobrać z Adamem. Po dwugodzinnej rozmowie, postanowiłyśmy już wracać. Było już około godziny 19.30, więc na nas czas. Podrzuciłam jeszcze Ann do domu i pomogłam jej wnieść zakupy do domu, ponieważ była sama, bo Adam wyjechał w sprawie załatwiania ich ślubu. Pożegnałyśmy się i obiecałyśmy, że nie długo znów się spotkamy. Zaparkowałam auto na podjeździe i jakimś cudem wyjęłam z niego te wszystkie siaty. Tak, sama. Tak jest z facetami, nigdy Ci nie pomogą. Chociaż ja na swoich nie mogę narzekać : ). Weszłam do domu, zmęczona dyganiem tych zakupów, stanęłam w korytarzu i zaczęłam wołać Nathana, aby mi pomógł:
-Nathan ! Chodź mi pomóż !
-....
-Nath ! Zakupy ! Dalej !
-....
-Nathan, kurde ! Chodź tu szybko !
-... - nic, zero. Więc postanowiłam zrobić to podstępem.
-Naaath.. pomóż mi odpiąć stanik... - mówiłam cichym głosem. Od razu przyleciał jak z procy.
-No... to gdzie ten stanik ?! - mówił pełen energii. Zaczęłam się z niego śmiać.
-Tu ! - wręczyłam mu zakupy, minęłam Go i poszłam w stronę kuchni. Usłyszałam tylko:
-Ejj no ! nabrałaś mnie ! ja się tak nie bawię ! - mówił z miną obrażonego dziecko, tupiąc w podłogę. Nie widział żadnej reakcji z mojej strony, więc chyba zrezygnował i poszedł za mną. Gdy weszłam do jadalni od razu zapach poprowadził mnie do kuchni. Pachniało... cudownie ! Stół był nakryty, Nina ubrana w piękną sukienkę. Jeju.. co się z nimi dzieje ?
-Amy.. siadaj do stołu. - poinformował mnie Max. Tak też zrobiłam. Obok mnie zaraz pojawił się Nath, który zaczął mnie całować. Było mi dobrze, więc usiadłam mu na kolanach i kontynuowałam to, co zaczął. Tak po prostu siedzieliśmy i się całowaliśmy. Nawet nie wiem, ile czasu minęło. Po chwili ktoś się odezwał:
-Ej, no.. zróbcie coś bardziej spektakularnego, bo już mamy 30-minutowy filmik, na którym nic się nie dzieje ! - Po głosie wywnioskowałam, że był to Jay. No tak, przecież oni mieszkają blisko nas i pewnie wpadli na kolacje. Zaśmiałam się, ale nie przerywałam tego, co zaczęliśmy z Nathem. Nathan, w ogóle się nie ruszając, zdjął tylko jedną rękę z moich bioder, wziął za siebie i pokazał Jayowi, który siedział z tyłu za nami na kanapie, środkowy palec. Pokazał mu tylko fuck you i jego ręka spowrotem powędrowała na moje biodro. Niby nic, a wyglądało to naprawdę komicznie. Mina Jaya-bezcenna. A Roxa, już chyba nie mogła ze śmiechu. Mimo wszystko i wszystkich, musieliśmy przerwać tą jakże przyjemną czynność.
________________________________________
Matko Boska.. jakie DNO !
Ta choroba mi nie służy, bo wyżarła mi chyba wszystkie pomysły !
Katastrofa.
Przepraszam... Olga, ratuj... ; c
niedziela, 16 września 2012
Rozdział 39
Siedziałam tak już dobre dwie
godziny ale żaden dobry pomysł nie wpadł mi do głowy.
Stwierdziłam że skoro ja i Nathan nie mogę dać sobie rady z
Max’em może reszta chłopaków sobie da. Zadzwoniłam kolejno do
Sivy, Toma i Jaya. Każdy z nich zadeklarował się że za godzinę
będzie. JA w tym czasie poszłam zrobić coś do jedzenia,
postawiłam na naleśniki. Akurat gdy skończyłam pojawili się
chłopcy.
-Cześć Amy- Przywitała się ze mną
cała trójka.
-Cześć, słuchajcie potrzebuję wszej
pomocy- zwróciłam się do nich
-Jasne mów co się dzieje z max’em.-
Powiedział Jay który był przejęty. Z resztą oni wszyscy
wyglądali na nieźle przejętych.
-Maxa przestaje wszystko interesować,
zaczął kolejno zaliczać panienki, wczoraj zorganizował imprezę i
zostawił Ninę bez opieki, ja już nie wiem co z nim robić.- Gdy
wypowiedziałam te słowa po policzkach zaczęły mi spływać łzy.
-Hej Amy uspokój się my wszystko
załatwimy- przytulił mnie i zaczął pocieszać Jay, do niego
dołączył Siva i Tom.
-O hej co wy tu robicie?- Zapytał się
wchodzący Nathan.
-Zadzwoniłam po nich- Odpowiedziałam
mu. Zaczęliśmy jeść przygotowany prze zemnie posiłek i
czekaliśmy na Maxa który w końcu zaszczycił nas swoiją
obecnością.
-Siema stary- Wstał Jay
-Ni siema a co wy tu robicie?- Zapytał
się zdziwiony Max
-Amy po nas zadzwoniła- odpowiedział
mu
-A już siostrzyczko zdążyłaś się
poskarżyć- Wiem że nie powiedział mi jakoś specjalnie nie miłych
słów ale nie mogłam tego wytrzymać wybiegłam z kuchni.
***
Oczami Nathana
Amy wybiegła z kuchni,
chciałem za nią pobiec ale Tom mnie zatrzymał żebym został przy
tej całej rozmowie.
-Powiedz mi co ty do cholery
wyprawiasz?!- Zaczął Jay miał taki poważny ton głosu że serio
można było się przestraszyć.
-O co wam chodzi tylko się
bawię- Starał się odepchnąć zarzuty.
-A co ty kurwa masz 15 lat
żeby się bawić? Chłopie ty masz dziecko na utrzymaniu.- Wtrącił
się Tom
-Ale przecież z Niną ok-
Dalej mówił lekceważącym głosem.
-Proszę cię w jakim
wczoraj stanie Amy zastała Ninę?- Złość we mnie kipiała coraz
większa, ale jednocześnie bałem się o niego w końcu to mój
kumpel.
-Oj raz mi się zdarzyło
-Niema raz mi się zdarzyło,
czy ty się dobrze czujesz, twoja siostra jest w ciąży powinna dbać
głównie o siebie, a ma do niańczenia Ninę i jeszcze podstarzałego
rozpuszczonego bachora!!!- Oni też robili się coraz bardziej
zdenerwowani.
-Przecież sama
zaproponowała żebym tu został
-Bo cie kocha idioto, ale
ona też ma dość. Nie widzisz jak ją ranisz? Naprawdę jesteś aż
tak ślepy? Czy może po prostu jesteś głupi?- Siva też się
rozkręcał
-Ja...
-No co ty? Co masz zamiar
jeszcze nawywijać? Doprowadzasz własną siostrę do płaczu,
siostrę która jest gotowa oddać za ciebie życie.- Max’a coś
ruszyło, po jego policzku zaczęła spływać pojedyncza łza, a
potem kolejna i kolejna.
-Stary ogarnij się jeszcze
jej nie straciłeś ale jak dalej będziesz się tak zachowywał
stracisz i ją i dziecko bo uwierz mi Amy nie pozwoli by coś złego
stało się jej bratanicy- Już spokojniej powiedziałem do niego,
widać było za zaczyna rozumieć swoje błędy.
-Ja nie wiem co mam robić,
odkąd pamiętam byłem z Michelle nie umiem żyć sam.- Teraz trochę
bardziej zacząłem rozumieć jego zachowanie, myślę że chłopaki
też.
-Ale przecież nie jesteś
sam, masz nas, siostrę i wspaniałą córeczkę, a dziewczynę na
pewno sobie znajdziesz.- Teraz zaczęliśmy go pocieszać.
-Taką na którą
zasługujesz, nic nie wskórasz spotykając się z pustakami.
-Pierwsze co powinieneś
zrobić to pójść i przeprosić Amy- Powiedział Tom
-Tak zrobię- po chwili
znikną nam z pola widzenia.
***
Oczami Amy
Usłyszałam pukanie do
mojej sypialni, już zdążyłam się uspokoić ale wciąż byłam
zła.
-Proszę- Gdy to
powiedziałam w drzwiach pojawił się Max
-Amy...
-Wyjdź!!! Mam dość
użerania się z tobą- dawałam upust swoim emocjom.
-Ja przepraszam, teraz wiem
że źle robiłem- usiadł koło mnie i objął ramieniem-
Siostrzyczko proszę wybacz mi.
-Słuchaj mnie uważnie bo
nie będę się powtarzać, wybaczę ci pod jednym warunkiem, nigdy
ale to nigdy więcej nie zrobisz tego co zrobiłeś wczoraj.
-Obiecuję
-Jeszcze nie skończyłam,
masz się również więcej opiekować Niną bo na tym wszystkim to
najbardziej ona cierpi i to jest najgorsze i masz skończyć
zachowywać się jak skończony dupek
-Oczywiście obiecuję-
Przytuliłam go.
-To ostatni raz kiedy ci
wybaczam takie coś.
sobota, 15 września 2012
Rozdział 38
Wróciłam z Nathanem do naszego
domu. Nie wiedziałam czego się mogę spodziewać, jednak moje obawy
się sprawdziły gdy zbliżyłam się do domu usłyszałam głośną
muzykę. Otworzyłam drzwi i poczułam zapach tytoniu i alkoholu.
-Co on znowu wymyślił?- Zapytałam
się sama siebie. Wyszliśmy do domu w którym w najlepsze rozwijała
się impreza.
-MAX!!!- wydarł się Nath- MAX!!!
-Nie rozumiem co on sobie wyobraża?-
Zwróciłam się w stronę mojego męża który był tak samo tym
wszystkim zdezorientowany jak ja.
-Idź sprawdzić czy Nina jest w
pokoju, a ja go poszukam- Rozeszliśmy się, udałam się na górę
gdy podeszłam do drzwi słyszałam płacz. Szybko otworzyłam drzwi
i wpadłam do pokoju. Zobaczyłam moją małą bratanicę siedzącą
w łóżeczku. Strasznie płakała. Podeszłam i wyjęłam ją z
kojca. Miała przemoczoną pieluszkę.
-Ciociu- szlochała dziewczynka
-Spokojnie kochanie już wszystko w
porządku- Starłam się ją uspokoić. Zabrałam ją do łazienki i
wykąpałam. Przebrałam w czyste rzeczy i gdy tylko ją uspałam
wyszłam z pokoju. Postanowiłam zakończyć tę imprezę znalazłam
źródło muzyki i je wyłączyłam, zdezorientowani goście zaczęli
się rozglądać co się stało. Weszłam na stół i krzyknęłam.
-WSZYSCY WYNOCHA IMPREZA SKOŃCZONIA!!!-
Dzięki Bogu posłuchali się i nie musiałam nic więcej wymyślać.
Niestety stan naszego domu mnie przestraszył. Zaczęłam zbierać
butelki i kubki po alkoholu. Jednak szybko się zmęczyłam i dałam
sobie na luz. Wtedy do salonu wszedł mój mąż.
-Co z Max’em- Gdy wszedłem kończył
zabawę z jakąś panienką a teraz śpi pijany, ja nie wiem co
jeszcze musi się stać by on zrozumiał że robi źle- Myślałam
dokładnie to co on, nic go już nie interesuje ani córka ani nic.
-Chodźmy spać tylko zamów na jutro
ekipę sprzątającą bo sami tego nie ruszymy.
-W porządku- Pocałował mnie w czoło
i poszedł. Ja też udałam się do łazienki i wzięłam długą
kąpiel która niestety nie sprawiła że poczułam się lepiej.
Obudziłam się dość wcześnie, ale
to dobrze mam czas żeby w spokoju pomyśleć i zastanowić się co
robić dalej. Weszłam do kuchni i zaparzyłam sobie herbatę
następnie wyszłam na werandę i osiadłam na ławce. Mimo prób
intensywnego rozmyślania nie miałam żadnego pomysłu na wybrnięcie
z tej beznadziejnej sytuacji.
__________
Sorry że taki krótki i beznadziejny, ale obiecuję się poprawić. :D
piątek, 14 września 2012
Rozdział 37.
Zasnęłam dopiero około 2 w nocy. Z jednej strony cieszyłam się, że Max jest po rozwodzie, bo przynajmniej ma już to z głowy. Ale z drugiej strony.. co on do cholery wyprawia ?! Jestem na niego wściekła.. i to bardzo. Nie wiem, kto dzisiaj zajmie się Niną, bo Max .. nie wiem czy będzie w stanie, a my z Nathem idziemy do lekarza. Jemu muszą ściągnąć gips, a ja idę na badania kontrolne w sprawie ciąży.
Wstałam około 8 rano, bo nie mogłam dalej spać. Nathan był zmęczony po wczorajszym dniu, dlatego też spał jak zabity. Nie budząc Go, wygramoliłam się z łóżka. Po drodze pozbierałam ubrania, które walały się po naszej sypialni, po korytarzu i zaniosłam je do pralni. Potem zerknęłam jeszcze do Niny, czy wszystko dobrze. Poszłam do kuchni, zrobiłam herbatę, naszykowałam kanapki i ogarnęłam trochę salon, kuchnię i jadalnię. Gdy szłam do salonu, widziałam laskę, z którą wczoraj Max przyszedł. Rzuciłam jej gniewne spojrzenie, a ona, plastikowa tapeciara, rzuciła krótkie " Żegnam " i wyszła z domu, potykając się o własne nogi. Przecież ta laska, to taki pustostan, że... nie wierzę, że Max to zrobił. Weszłam do kuchni, ponieważ woda się zagotowała, a po chwili znajdował się już na krześle przy blacie Max. Nic mu nie powiedziałam. Panowała cisza. Po jakimś czasie zaczął zadawać pytania:
-Co tam ?
-Nic.
-aa... Nina śpi ?
-Tak.
-To fajnie... dzisiaj chyba Nathanowi zdejmują gips, co ?
-Tak.
Odpowiadałam mu krótko, krzątając się po kuchni.
-A co z resztą ? Tom, Siva, Jay, Roxa, Kelsey, Natasza ?
-Wyjechali.
-A kiedy wrócą ?
-Nie wiem.
Już kierowałam się w stronę sypialni z herbatą w ręce, gdy zaczął na mnie krzyczeć.
-Ja pierdole, Amy ?!?! Długo masz zamiar być jeszcze na mnie tak obrażona ?! - nie no.. jak on może mówić takie coś ?
-Może to jeszcze moja wina, co ?! Chłopie, masz 24 lata, a zachowujesz się jakbyś miał 16 !!!! Jakbyś zapomniał, to masz dziecko ! I tak jakby, trzeba się nim zajmować !! Staję na głowie, żeby Ci jak najwięcej pomóc, odciążyć Cię, choć dobrze wiesz, że jest mi i Nathowi ciężko. Też jestem w ciąży, gdybyś nie wiedział !!! A Ty co ?! Z dziwkami się zadajesz !!
-Zdaję sobie z tego sprawę !!!
-NAPRAWDĘ ?! BO JAKOŚ NIE ZAUWAŻYŁAM ! JA CIĘ OSTRZEGAM, UWAŻAJ, BO MOŻESZ SOBIE W TAK SZYBKIM TEMPIE SPIERDZIELIĆ ŻYCIE, ŻE NAWET NIE ZAUWAŻYSZ !! IDŹ PO MÓZG CZŁOWIEKU !
-Jak Ci tak przeszka.... - nie dokończył, bo do salonu wszedł Nath z Niną na rękach.
-Hej, hej, hej ! Co się tu dzieje ? Spokojnie ! Max, oszalałeś ?! - Nathan klepnął Go w ramię. Spojrzał się wrogo na Natha i do niego podszedł.
-Daj mi ją ! - wziął mu Ninę z rąk - Chodź, córeczko.
Stałam tam i zaczęłam płakać. Nie wierzę.. po prostu nie wierzę. Nie wiem co się z nim dzieję. Zmienił się.. i to niewyobrażalnie. Nathan, gdy tylko zauważył moje łzy, szybko do mnie podszedł i mnie mocno przytulił.
-No... już.. spokojnie. Nie płacz. Zobaczysz, jeszcze pójdzie po rozum do głowy.
-Ale.. ale przecież ja chcę dla niego jak najlepiej.. nie poznaję Go.
-Będzie dobrze, zobaczysz. - postaliśmy tak chwilę, aż w końcu się ogarnęłam. Poszłam się ubrać, a Nath w tym czasie jadł śniadanie. Słyszałam tylko, że Max siedzi w pokoju Niny. Chyba się z nią bawił. Nie zaglądałam tam.. jakoś nie miałam ochoty. Nawet mu nie powiedziałam, że wychodzimy. Mam to gdzieś.
Wyszliśmy z Nathem z domu, kierując się w stronę samochodu. Jechaliśmy w ciszy, a Nath próbował mnie rozśmieszyć, fałszując teksty piosenek. W sumie.. chyba mu się udało. Ucieszeni weszliśmy do szpitala. Najpierw poszliśmy zdjąć gips Natha. Nie mogłam wejść do pomieszczenia, ale widziałam tylko całego bladego Nathana, który kierował się w stronę gabinetu. No tak.. nie cierpi lekarzy. Zaśmiałam się, bo chyba każdy facet tak ma. Z nimi jak z dziećmi.
Czekałam na korytarzu, aż w końcu zobaczyłam całego w skowronkach i bez gipsu na nodze, dzielnego pacjenta. W nagrodę dostał ode mnie buziaka, na co zaśmiał się i objął mnie ramieniem. Teraz ruszyliśmy w stronę gabinetu USG:
-Nath, spokojnie.. nie denerwuj się. Wszystko ze mną dobrze. - mówiłam do niego głaszcząc Go po policzku.
-Tak.. na pewno.
-Państwo.. - wyszła z gabinetu pani lekarz - Sykes. Zapraszam - mówiła uśmiechając się. Wzięłam Nathana za rękę i weszliśmy do gabinetu.
-Witam
-Dzień dobry - odpowiedzieliśmy równo.
-Proszę się położyć, pani Amy. A pan.. niech się uspokoi. Z dzieckiem napewno wszystko w porządku. - zaśmiała się, a ja razem z nią. Nathan już był chyba trochę bardziej uspokojony i pokazał mi język.
-A więc tak... jest to już 3 miesiąc...
-Trzeci ?! - zdziwiłam się.
-No tak, trzeci. Tak jest, proszę się nie przejmować.
-Dobrze - uśmiechnięta z powrotem położyłam się na leżance
-Ciąża rozwija się prawidłowo, maluch jest w idealnym stanie. Na wizyty proszę przychodzić co miesiąc. A.. i jest już możliwość poznania płci dziecka. Chcą państwo ? - spojrzała się na nas. A ja z Nathanem na siebie.
-Chcemy ?- zapytałam Go niepewnie.
-No pewnie, że chcemy ! - mówił zadowolony i się do mnie przytulił.
-No dobrze, proszę powiedzieć.
-A więc... jest to ... CHŁOPCZYK ! Gratuluję !
Zaczęłam się śmiać, a z miny Nathana wywnioskowałam, że jest dumny, ponieważ postawił na swoim. Chciał chłopca.
-Haha, widzisz Amy ! Wygrałem zakład. Będziemy mieli chłopca, jak super ! - Mówił cały zadowolony i zaczął mnie całować. Oderwałam się od niego.
-Widzę, że tatuś jest bardzo zadowolony. To już chyba wszystko na dziś. Do zobaczenia. Do następnej wizyty - pożegnała nas pani doktor. Gdy tylko wyszliśmy z gabinetu, Nath wziął mnie na ręce i zaczął całować.
-Wiesz, jak bardzo się cieszę, że nosisz tam naszego małego koszykarza ? - mówił czule mnie obejmując.
-Wiem. Zaraz.. koszykarza ? A nie piłkarza ?
-Tak. Zmieniłem zdanie - zaśmiał się i wyszliśmy ze szpitala, kierując się w stronę domu.
_______________________________________
OOO JAA... tragedia : <
Jestem przeziębiona, czuję się fatalnie..
W ogóle nie wychodzi mi to pisanie.. przepraszam : c
Olga - nie wiem co się dzieję, z tymi blogami, ale najwyżej będziemy się komunikować za pomocą postów na swoich blogach.
Proszę Cię, żebyś poinformowała mnie o tym, kiedy napiszesz kolejny rozdział :* I wtedy, gdy wyślesz mi go na maila. : )
POZDRAWIAM MOJE KOCHANE CZYTELNICZKI : )
Wstałam około 8 rano, bo nie mogłam dalej spać. Nathan był zmęczony po wczorajszym dniu, dlatego też spał jak zabity. Nie budząc Go, wygramoliłam się z łóżka. Po drodze pozbierałam ubrania, które walały się po naszej sypialni, po korytarzu i zaniosłam je do pralni. Potem zerknęłam jeszcze do Niny, czy wszystko dobrze. Poszłam do kuchni, zrobiłam herbatę, naszykowałam kanapki i ogarnęłam trochę salon, kuchnię i jadalnię. Gdy szłam do salonu, widziałam laskę, z którą wczoraj Max przyszedł. Rzuciłam jej gniewne spojrzenie, a ona, plastikowa tapeciara, rzuciła krótkie " Żegnam " i wyszła z domu, potykając się o własne nogi. Przecież ta laska, to taki pustostan, że... nie wierzę, że Max to zrobił. Weszłam do kuchni, ponieważ woda się zagotowała, a po chwili znajdował się już na krześle przy blacie Max. Nic mu nie powiedziałam. Panowała cisza. Po jakimś czasie zaczął zadawać pytania:
-Co tam ?
-Nic.
-aa... Nina śpi ?
-Tak.
-To fajnie... dzisiaj chyba Nathanowi zdejmują gips, co ?
-Tak.
Odpowiadałam mu krótko, krzątając się po kuchni.
-A co z resztą ? Tom, Siva, Jay, Roxa, Kelsey, Natasza ?
-Wyjechali.
-A kiedy wrócą ?
-Nie wiem.
Już kierowałam się w stronę sypialni z herbatą w ręce, gdy zaczął na mnie krzyczeć.
-Ja pierdole, Amy ?!?! Długo masz zamiar być jeszcze na mnie tak obrażona ?! - nie no.. jak on może mówić takie coś ?
-Może to jeszcze moja wina, co ?! Chłopie, masz 24 lata, a zachowujesz się jakbyś miał 16 !!!! Jakbyś zapomniał, to masz dziecko ! I tak jakby, trzeba się nim zajmować !! Staję na głowie, żeby Ci jak najwięcej pomóc, odciążyć Cię, choć dobrze wiesz, że jest mi i Nathowi ciężko. Też jestem w ciąży, gdybyś nie wiedział !!! A Ty co ?! Z dziwkami się zadajesz !!
-Zdaję sobie z tego sprawę !!!
-NAPRAWDĘ ?! BO JAKOŚ NIE ZAUWAŻYŁAM ! JA CIĘ OSTRZEGAM, UWAŻAJ, BO MOŻESZ SOBIE W TAK SZYBKIM TEMPIE SPIERDZIELIĆ ŻYCIE, ŻE NAWET NIE ZAUWAŻYSZ !! IDŹ PO MÓZG CZŁOWIEKU !
-Jak Ci tak przeszka.... - nie dokończył, bo do salonu wszedł Nath z Niną na rękach.
-Hej, hej, hej ! Co się tu dzieje ? Spokojnie ! Max, oszalałeś ?! - Nathan klepnął Go w ramię. Spojrzał się wrogo na Natha i do niego podszedł.
-Daj mi ją ! - wziął mu Ninę z rąk - Chodź, córeczko.
Stałam tam i zaczęłam płakać. Nie wierzę.. po prostu nie wierzę. Nie wiem co się z nim dzieję. Zmienił się.. i to niewyobrażalnie. Nathan, gdy tylko zauważył moje łzy, szybko do mnie podszedł i mnie mocno przytulił.
-No... już.. spokojnie. Nie płacz. Zobaczysz, jeszcze pójdzie po rozum do głowy.
-Ale.. ale przecież ja chcę dla niego jak najlepiej.. nie poznaję Go.
-Będzie dobrze, zobaczysz. - postaliśmy tak chwilę, aż w końcu się ogarnęłam. Poszłam się ubrać, a Nath w tym czasie jadł śniadanie. Słyszałam tylko, że Max siedzi w pokoju Niny. Chyba się z nią bawił. Nie zaglądałam tam.. jakoś nie miałam ochoty. Nawet mu nie powiedziałam, że wychodzimy. Mam to gdzieś.
Wyszliśmy z Nathem z domu, kierując się w stronę samochodu. Jechaliśmy w ciszy, a Nath próbował mnie rozśmieszyć, fałszując teksty piosenek. W sumie.. chyba mu się udało. Ucieszeni weszliśmy do szpitala. Najpierw poszliśmy zdjąć gips Natha. Nie mogłam wejść do pomieszczenia, ale widziałam tylko całego bladego Nathana, który kierował się w stronę gabinetu. No tak.. nie cierpi lekarzy. Zaśmiałam się, bo chyba każdy facet tak ma. Z nimi jak z dziećmi.
Czekałam na korytarzu, aż w końcu zobaczyłam całego w skowronkach i bez gipsu na nodze, dzielnego pacjenta. W nagrodę dostał ode mnie buziaka, na co zaśmiał się i objął mnie ramieniem. Teraz ruszyliśmy w stronę gabinetu USG:
-Nath, spokojnie.. nie denerwuj się. Wszystko ze mną dobrze. - mówiłam do niego głaszcząc Go po policzku.
-Tak.. na pewno.
-Państwo.. - wyszła z gabinetu pani lekarz - Sykes. Zapraszam - mówiła uśmiechając się. Wzięłam Nathana za rękę i weszliśmy do gabinetu.
-Witam
-Dzień dobry - odpowiedzieliśmy równo.
-Proszę się położyć, pani Amy. A pan.. niech się uspokoi. Z dzieckiem napewno wszystko w porządku. - zaśmiała się, a ja razem z nią. Nathan już był chyba trochę bardziej uspokojony i pokazał mi język.
-A więc tak... jest to już 3 miesiąc...
-Trzeci ?! - zdziwiłam się.
-No tak, trzeci. Tak jest, proszę się nie przejmować.
-Dobrze - uśmiechnięta z powrotem położyłam się na leżance
-Ciąża rozwija się prawidłowo, maluch jest w idealnym stanie. Na wizyty proszę przychodzić co miesiąc. A.. i jest już możliwość poznania płci dziecka. Chcą państwo ? - spojrzała się na nas. A ja z Nathanem na siebie.
-Chcemy ?- zapytałam Go niepewnie.
-No pewnie, że chcemy ! - mówił zadowolony i się do mnie przytulił.
-No dobrze, proszę powiedzieć.
-A więc... jest to ... CHŁOPCZYK ! Gratuluję !
Zaczęłam się śmiać, a z miny Nathana wywnioskowałam, że jest dumny, ponieważ postawił na swoim. Chciał chłopca.
-Haha, widzisz Amy ! Wygrałem zakład. Będziemy mieli chłopca, jak super ! - Mówił cały zadowolony i zaczął mnie całować. Oderwałam się od niego.
-Widzę, że tatuś jest bardzo zadowolony. To już chyba wszystko na dziś. Do zobaczenia. Do następnej wizyty - pożegnała nas pani doktor. Gdy tylko wyszliśmy z gabinetu, Nath wziął mnie na ręce i zaczął całować.
-Wiesz, jak bardzo się cieszę, że nosisz tam naszego małego koszykarza ? - mówił czule mnie obejmując.
-Wiem. Zaraz.. koszykarza ? A nie piłkarza ?
-Tak. Zmieniłem zdanie - zaśmiał się i wyszliśmy ze szpitala, kierując się w stronę domu.
_______________________________________
OOO JAA... tragedia : <
Jestem przeziębiona, czuję się fatalnie..
W ogóle nie wychodzi mi to pisanie.. przepraszam : c
Olga - nie wiem co się dzieję, z tymi blogami, ale najwyżej będziemy się komunikować za pomocą postów na swoich blogach.
Proszę Cię, żebyś poinformowała mnie o tym, kiedy napiszesz kolejny rozdział :* I wtedy, gdy wyślesz mi go na maila. : )
POZDRAWIAM MOJE KOCHANE CZYTELNICZKI : )
środa, 12 września 2012
Rozdział 36.
Dzisiaj wraz z Niną przygotowałyśmy obiad. Same ponieważ chłopaki mieli dzisiaj być w studiu a potem na sesji zdjęciowej. Z moją bratanicą dogadywałam się świetnie.
-Ciociu a co będziemy robić po obiadku?- Przesłodkim głosem zapytała się mnie moja mała księżniczka.
-A co ty na to żebyśmy poszły do kina a potem do KFC?
-Taaaak!!!- Krzyknęła- Ale tatuś pójdzie z nami?- zapytała się mnie
-Nie kochanie tatuś dzisiaj z wujkiem Nathan’em są w pracy- odpowiedziałam.
-A co z mamusią już mnie nie kocha, bo jej już nie ma, uciekła sobie bo już mnie nie lubi?- Mała zaczęła płakać. Podeszłam i ją przytuliłam
-W żadnym wypadku, zobaczysz wszystko będzie dobrze a teraz choć umyjemy rączki zjemy obiadek i pójdziemy- Po dość długim czasie udało mi się ją uspokoić. Jak zwykle na tym wszystkim najbardziej cierpią dzieci. Resztę dnia spędziłyśmy bawiąc się na mieście. Padnięte wróciłyśmy do domu w którym czekał na mnie mój mąż Nathan.
-Witaj kochanie jak dzień?- Zapytał się mnie i namiętnie pocałował w usta.
-Męczący ale pewnie nie bardziej niż twój- Odpowiedziałam.
-A co tam u mojej małej dziewczynki?- Ukucnął i wziął Ninę na ręce. Ale ona była już tak zmęczona że nie miała już siły odpowiedzieć po prostu wtuliła się w niego i zasnęła.- Zaniosę ją do łóżeczka, a ty idź w kuchni jest pizza.- Jak powiedział tak zrobiłam udałam się do kuchni ale nie po to żeby jeść. Udałam się tam ze względu na Max’a, po prostu wydało mi się dziwne to że nie przywitał się ze soją córką. W kuchni jednak go nie zastałam usiadłam na krześle i czekałam aż Nath przyjdzie i dowiem się od niego wszystkiego.
-Ej gdzie jest Max?- Zapytałam się wchodzącego do pomieszczenia mojego męża
-Odebrał telefon i powiedział że dzisiaj wróci później- Odpowiedział mi spokojnie.
-Jak mo...- Miałam już naskoczyć na Nathana ale wtedy usłyszałam otwierające się drzwi frontowe.
Jak oparzona tam pobiegłam i zobaczyłam pijanego w trzy dupy Max’a z jakąś panienką.
-Max co ty do cholery wyprawiasz?!- Zdezorientowana zapytałam się brata
-Jak to co wolność świętuję- Odpowiedział mi jąkając się przy tym. Wkurwiło mnie to, dawno tak zła nie byłam dodatkowe zmęczenie spowodowało że wybuchłam.
-CZY CIEBIE DO KOŃCA POJEBAŁO, JA CAŁY DZIEŃ ZAJMUJĘ SIĘ TWOJĄ CÓRKĄ, ROBIE WSZYSTKO BY NIE MYŚLAŁA O WASZYM ROZSTANIU A TY ZABAWIASZ SIĘ Z JAKIMIŚ LAFIRYNADAMI, CZY TY JESTEŚ POWAŻNY.
-Jak dla ciebie to taki problem to jutro się wyprowadzę, ale teraz zajmę się tą piękną panią- Powiedział i znikną w głębi domu ze swoją panienką.
-Nie mogę w to uwierzyć!- zwróciłam się do Natha
-Daj spokój jest pijany dzisiaj i tak nic nie wskórasz.- Przyznałam mu rację. Jednak całą nic nie spałam martwiąc się o Max’a. Po prostu nie wiedziałam co z nim zrobić.
_________________________________
Rozdział pisała Olga.
Piszę to ze względu na to, że Olga nie mogła dodać tego rozdziału.
Nie wiem co się dzieje, będziemy się najwyżej komunikować za pomocą postów.. trudno : )
Czekam na jeszcze jeden rozdział z Twoje strony, ponieważ idzie Ci to wspaniale : )
Wysłałam jeszcze raz zaproszenie do współtwórców.. nie wiem czy to coś dało, musisz zobaczyć.
Pozdrawiam : )
OLGA ! - WYŚLIJ MI NA MAILA ; )
Przepraszam, że zamiast rozdziału, znowu jest jakaś informacja, ale chyba tylko w ten sposób mogę skontaktować się z drugą autorką.
Olga, kiedy będziesz w stanie coś napisać ?
:)
Olga, kiedy będziesz w stanie coś napisać ?
:)
czwartek, 6 września 2012
?+:)+ROZDZIAŁY+:*
1. Pytanie do Olgi.. kiedy byłabyś w stanie napisać rozdziały ? Rozumiem, w jakiej jesteś sytuacji i wiem, że Ci trudno, więc dodasz kiedy będziesz w stanie : )
I jeszcze raz.. trzymaj się ! : *
2. Słuchajcie, jeśli macie jakiekolwiek pytania do mnie, do Olgi, lub po prostu związane coś z opowiadaniem, czy jeszcze w ogóle z czymś innym, to piszcie, a możemy się nawet " zaznajomić " : )
3. I przepraszam Was za to, że dodaję denne i nic nie wnoszące rozdziały i za to, że pisze takie coś.. jak TO. Staram się jak najbardziej mogę, pisząc to opowiadanie, ale chyba zbytnio nie wychodzi.. Trudno.
4. I dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, i jeszcze raz za wejścia. JESTEŚCIE WIELKIE : *
wtorek, 4 września 2012
Rozdział 35.
Po zjedzeniu śniadania, chłopacy zaczęli sprzątać, a ja z Niną poszłyśmy się ubrać, ponieważ planowałam iść z małą na zakupy. Ubrałam się w rurki, koszulę i botki. Włosy związałam w koka:
-Chodź Nina, teraz idziemy do Ciebie - mówiłam łapiąc ją za rączkę. Weszłyśmy do jej pokoju, Nina usiadła na łóżku, a ja zajrzałam do jej szafy
-Może to, hm ? - podeszłam do niej pokazując bluzę z małym znaczkiem adidasa i leginsy.
-Tak, tak ! może być. A zrobisz mi takie kocka jak Ty masz, ciociu ? - zaśmiałam się, zaczęłam ją ubierać, no i zrobiłam jej tą upragnioną fryzurkę. Wyglądała słodko. Poszłyśmy jeszcze do łazienki, umyłyśmy zęby i zeszłyśmy na dół do kuchni. Wzięłam małą na ręce. Max z Nathanem rozmawiali o czymś opierając się o blat. Gdy tylko Nina zobaczyła tatę, od razu do niego podbiegła. Widać, że za nim tęskni, a on cierpi, ponieważ nie może nic z nią zrobić, bo ciągle jest obolały, ale mimo to, bawi się z nią, podnosi, czego nie powinien robić:
-No, no, śliczna jesteś królewno. - Max powiedział do Niny, dając jej buziaka. - Sama się ubierała ? - spytał się mnie.
-No pewnie ! Jakby inaczej, co nie ? - mówiłam puszczając oczko Ninie, na co się zaśmiała. Max poszedł z nią do salonu, a ja zostałam sama z Nathanem. Podeszłam do niego i się w niego po prostu wtuliłam. Ale zaczął coś mówić:
-Słuchaj, a Ty może powinnaś trochę przystopować ? Stres, zajmujesz się Niną, przy okazji nami, a nie zapomniałaś, że nosisz tam naszego małego piłkarza, hm ? - mówił do mnie z troską, dotykając mój brzuch, ale nie puszczał mnie z objęć.
-Daj spokój.. to jest dopiero 1 miesiąc, na razie jest dobrze. A poza tym, lubię się Wami wszystkimi zajmować. - pocałowałam Go. Staliśmy tak nie odrywając się od siebie, ale musiałam Go o coś zapytać:
-Słuchaj, mam nadzieję, że dzwoniłeś do naszych rodziców oraz do Jaya, Toma i Sivy, nie ?
-Do rodziców tak, a do reszty próbowałem się dodzwonić, ale chyba nie ma ich w domu, bo cały czas jest sekretarka.
-Aha, no dobra. Koooocham Cię, wiesz ? - ponownie się w niego wtuliłam. Brakowało mi tych naszych czułości, ale rozumiałam to. Nath najpierw musi wyzdrowieć. Na pierwszym miejscu jest zdrowie.
-Ja Ciebie też kocham. Nie mogę się już doczekać, kiedy na świat przyjdzie mały. - pocałował mnie w czoło.
-Albo mała ! Nie zapominaj, że ja bym chciała dziewczynkę ! - mówiłam uśmiechając się do niego.
-A na badania nie musisz żadne chodzić ? - znowu zaczął
-Nie, nie muszę. Dopiero zacznie się w 2 miesiącu. Spokojnie. Słuchaj, a może dałbyś radę przejść się dzisiaj ze mną i z Niną na zakupy, co ?
-Pewnie, daj mi tylko 5 minut. - zakomunikował i powoli wychodził z kuchni.
-5 minut ? Chyba z 20 z tą nogą, połamańcu ! - mówiłam śmiejąc się z niego
-Ej ! Uwaażaj sobie, młoda !
-Jaka młoda ? jaaaka młoda ? - mówiłam kpiąco. A on mi tylko posłał buziaka i wyszedł. Poszłam do salonu do Maxa i Niny. Spojrzałam na niego.. jest chyba szczęśliwy. Uśmiechnęłam się.
-To co Nina, idziemy ?
-Tak, tak, idziemy ! Ale tatuś zostaje w domu ! - mówiła poważnie Nina
-Ależ oczywiście, że zostaje. Pójdziemy z wujkiem Nathanem.
-Amy.. na prawdę nie musisz..
-Ale Max.. daj mi się nią nacieszyć. Jest dobrze, a nawet jeśli coś się stanie, to Nath będzie ze mną. Mówię Ci, będziesz miał czas, żeby załatwić coś z rozwodem. Nie przejmuj się. - mówiłam puszczając mu oczko.
-Dobrze, dziękuję. - Wzięłam ją za rączkę i czekaliśmy za Nathem przed domem. W końcu wyszedł. Nath szedł z jednej strony, ja z drugiej, a Ninę trzymaliśmy w środku obydwoje za ręce. Gdyby ktoś nas nie znał, to mógłby pomyśleć, że jesteśmy szczęśliwą rodzinką. Przez całą drogę śmialiśmy się, wygłupialiśmy, Nath " biegał " z Niną po trawie, goniąc ją. Nath nie szczędził sobie również czułości, na co Nina się z nas śmiała. Doszliśmy do sklepu. Nath wziął małą na ręce, a mnie chwycił, splatając swoje palce z moimi. Czułam się świetnie. Byliśmy przy półce ze słodyczami, bo oczywiście Nathan i Nina uparli się na żelki. I co niby miałam z niby zrobić ? Musiałam im kupić. Eh.. no trudno. Jedna pani za ladą, próbowała nałożyć do torebki żelki, które Nina i Nath sobie zaczęli wybierać. Było widać, że już ma ich dosyć, bo cały czas wybrzydzali. Druga pani spojrzała na nich i zaczęła się śmiać razem ze mną. Szepnęła mi tylko:
-Cudowną ma pani córkę i męża ! Gratuluję. - mówiła uśmiechając się.. nie wiedziałam co odpowiedzieć. Ucieszyłam się, bo wiedziałam, że niedługo będziemy tak wyglądać z naszym dzieckiem. Oczywiście Ninę, traktowałam jak własną córkę i to uczucie było również cudowne.
-Dziękuję bardzo. Do widzenia ! - podziękowałam i w końcu się pożegnałam, bo Nath i Nina skończyli wybierać swoje upragnione żelki.
-Normalnie jak dziecko Nath, jak dziecko ! - mówiłam do niego śmiejąc się
-Łe jeju no.. fajnie jest. Nie wiedziałem, że zakupy z rodziną to coś tak fajnego. Nie wiem, jak kiedyś mogłem myśleć, że w ogóle nie chcę mieć dzieci. Jaki ja byłem głupi.
-Ważne, że teraz chcesz - pocałowałam go w policzek.
********************************U MAXA***********************************
Wziąłem laptopa, bo muszę załatwić jakoś sprawy z rozwodem, a z racji tego, że nie mogę wychodzić na zewnątrz, muszę to załatwić w taki, a nie inny sposób. Moje zajęcie przerwał mi telefon. Od nieznajomego numeru, więc odebrałem:
-Max ?! Max, wróć do mnie ! Błagam ! On.. on mnie zostawił ! Nie mam się gdzie podziać i jestem we Francji ! Błagam ! Przecież wiesz, że ja Cię kocham ! - poznałem, że to Michelle
-Boże.. kobieto.. czy Ty w ogóle słyszysz, co mówisz ?! W dupie mam to, że Twój kochaś Cię zostawił ! I wiesz, co ? Dobrze Ci tak. Aha, i jeszcze jedno - za 2 dni rozwód. Powodzenia, żegnam ! - od razu się rozłączyłem. Jakoś nie specjalnie przejąłem się tym telefonem. Dobrze jej tak. Mam sam żal do siebie o to, jak mogłem się wiązać z takim kimś. Za 2 dni rozwód i w końcu będę miał z nią spokój. A z racji tego, że ona ugrzęziła tam w tej Francji i zapewne na rozprawie się nie stawi, sąd opiekę nad Niną przyzna mi. I bardzo dobrze. Teraz tylko pozostaje mi poszukać jakiegoś mieszkania, czy coś.. Nie mogę cały czas siedzieć Amy i Nathowi na głowie. Strasznie dużo dla mnie robią. Nie wiem co bym bez nich zrobił.. Muszę im się odwdzięczyć.
_______________________________________
Olga, nie ma sprawy mogłam napisać ten jakże, bezsensowny ? nudny ? nic nie wnoszący rozdział.
Nie mam pomysłów, a Ty trzymaj się i wracaj do zdrowia ! : )
Czytajcie post na dole i ten rozdział. Proszę również o komentarze : )
Dziękuję Wam, jeszcze raz, na prawdę ! : *
CONVERSE + małe informacyjki ; )
Heeeejka ; 3
1. Jak tam pierwsze dni w szkole ? Bo u mnie ogólnie średnio.. Dużo nauki będzie, ale damy radę ! ; ) Mamy nowych pierwszoklasistów w gimnazjum i niezłą polewkę z nich.. KICI KICI i te sprawy.. Jeśli ktoś z was jest w pierwszej kl gim, to sorka, nie chciałam Was obrazić : *
2. Druga sprawa jest taka, że moja kumpela sprzedaje conversy.. są w bdb stanie, a sprzedaje je z powodu za małego rozmiaru. Wklejam linkola i obczajajcie ; ) http://tablica.pl/oferta/sprzedam-trampki-converse-ID1sAOp.html
3. Olga - czekam na rozdział :*
4. Powodzenia Wam tam wszystkim życzę w tej szkole i wiem, że robię to dopiero pierwszy raz.. ale chciałabym Wam PODZIĘKOWAĆ Z CAŁEGO SERDUCHA, ZA TAKĄ LICZBĘ WYŚWIETLEŃ. ZAKŁADAJĄC TO OPOWIADANIE, MYŚLAŁAM, ŻE BĘDĘ TO PISAĆ WŁAŚCIWIE TYLKO DLA SIEBIE.. A Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ, Z MIESIĄCA NA MIESIĄC, PRZYBYWA WAS TU WSZYSTKICH I NAWET NIE WIECIE JAK BARDZO MNIE TO CIESZY I ILE DLA MNIE ZNACZY. NAPRAWDĘ WAM BARDZO DZIĘKUJĘ ! :*:*:*:* JESTEŚCIE WSPANIAŁE, SERIO. + ZAPRASZAM DO OBSERWATORÓW ; )
1. Jak tam pierwsze dni w szkole ? Bo u mnie ogólnie średnio.. Dużo nauki będzie, ale damy radę ! ; ) Mamy nowych pierwszoklasistów w gimnazjum i niezłą polewkę z nich.. KICI KICI i te sprawy.. Jeśli ktoś z was jest w pierwszej kl gim, to sorka, nie chciałam Was obrazić : *
2. Druga sprawa jest taka, że moja kumpela sprzedaje conversy.. są w bdb stanie, a sprzedaje je z powodu za małego rozmiaru. Wklejam linkola i obczajajcie ; ) http://tablica.pl/oferta/sprzedam-trampki-converse-ID1sAOp.html
3. Olga - czekam na rozdział :*
4. Powodzenia Wam tam wszystkim życzę w tej szkole i wiem, że robię to dopiero pierwszy raz.. ale chciałabym Wam PODZIĘKOWAĆ Z CAŁEGO SERDUCHA, ZA TAKĄ LICZBĘ WYŚWIETLEŃ. ZAKŁADAJĄC TO OPOWIADANIE, MYŚLAŁAM, ŻE BĘDĘ TO PISAĆ WŁAŚCIWIE TYLKO DLA SIEBIE.. A Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ, Z MIESIĄCA NA MIESIĄC, PRZYBYWA WAS TU WSZYSTKICH I NAWET NIE WIECIE JAK BARDZO MNIE TO CIESZY I ILE DLA MNIE ZNACZY. NAPRAWDĘ WAM BARDZO DZIĘKUJĘ ! :*:*:*:* JESTEŚCIE WSPANIAŁE, SERIO. + ZAPRASZAM DO OBSERWATORÓW ; )
Subskrybuj:
Posty (Atom)