Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 4.

Lot minął bardzo dobrze, choć myślałam, że będzie gorzej. Nathan go przespał, a ja... rozmyślalam nad tym co się ostatnio działo w moim ... naszym życiu. Doszło do mnie, że jestem serio nie normalna, wyjeżdżając.. i zostawiając wszystkich moich bliskich. Zależy mi na nich, są dla mnie jak rodzina. Nie wiem co bym bez nich zrobiła, a tym bardziej bez Nathana.
Lądowanie. Branie walizek. Taksówka. Podjazd pod dom. Gdy tylko położyłam rękę na klamkę, spojrzałam tylko na Nathana, dałam mu buziaka i weszliśmy.. Już od progu przybiegli do mnie dosłownie WSZYSCY i zaczęli ściskać. Mówili to, jak za mną tęsknili, żebym więcej takiego czegoś nie zrobiła i że są ze mną. Na końcu wszystkim bardzo podziękowałam i uroniłam kilka łez... Reszta dnia minęła nam bardzo miło, w końcu zdecydowałam się, że pójdę do kuchni i zrobię kolację. Gdy kroiłam pomidory, do kuchni wszedł Max:
-Co Ty siostra wyprawiasz? Nie widzisz jak mu na Tobie zależy? Jak nam na Tobie zależy? Nie rób więcej takiego czegoś ani Nathanowi, ani nam. - podszedł do mnie z lekkim uśmiechem i po prostu mnie przytulił. Patrzyłam na niego i nie wiedziałam co powiedzieć.. czułam się bezsilnie. Odwzajemniłam uścisk:
-Wiem Max, wiem.. Nie wiem co we mnie wstąpiło.. Po prostu strasznie zależy mi na dziecku, a wszystko jest przeciwko mnie.. -posmutniałam.
-Nie martw się, hej - podniósł mój podbródek - będziecie jeszcze mieli dzieci. Nie pomyślałaś o tym, że medycyna też może się mylić? Może nie jest to problem z Tobą, ani z Nathanem tylko po prostu ... z naturą?
-Może i masz racje .. ale takie przypadki zdarzają się raz na milion przecież.
-Uwierz mi, że nie. - uśmiechnął się. Ja mimowolnie też. - A teraz.. krój tu krój, bo my już głodni jesteśmy, a Ty się opierdalasz ! co to ma być ?! Co ?! -udawał powagę. Rzuciłam go cytryną, zaśmialiśmy się i wyszedł, a ja wróciłam do przygotowywania posiłku. Gdy już układałam wszystko na talerze, do kuchni wparowali Jay, Tom i Siva, aby mi pomóc:
-Amy, pomożemy Ci.
-Okej, weźcie talerze i zanieście do jadalni.
-.. nie martw się, będzie jeszcze dobrze -pocieszali mnie.
-Też mam taką nadzieję, dziękuję Wam bardzo. - odeszłam, aby wziąć sztućce - a propo.. gdzie macie dziewczyny ?
-Wzięły dzieciaki i wyjechały do swoich rodzinnych krajów, bo musiały dokończyć sprawy związane z ich szkołami.- wyjaśnił Siva
-Aaa, okej - uśmiechnęłam się. - Chodźcie !
Zaczęli układać wszystko na stole, a ja zawołałam wszystkich na posiłek. Zajęliśmy miejsca przy stole, ale brakowało Nathana.. Dlatego też wstałam i poszłam do salonu. Podeszłam do niego i okazało sie, że zasnął... Był taki słodki, że aż szkoda było mi go budzić na kolace. Wzięłam koc z drugiej kanapy i nachylając się nad nim okryłam go nim. Gdy się nachylałam i poprawiałam koc, ten nagle się przebudził i złapał mnie, tak, że leżałam nad nim. Zaczęliśmy się śmiać.
-Naathan! przestraszyłeś mnie - dałam mu całusa
-Oj, sory, no ... poleżysz tu ze mną czy idziesz ? - zrobił minę zbitego psiaka.
-Jesteś zmeczony, nie ? - pokiwał głową ziewając. - Idź do sypialni, ja tu jeszcze chwilę posiedzie z nimi, potem posprzątam i dołącze, dobra ? Chcę im to po prostu wynagrodzić.
-Eh.. no dobrze, przeproś ich ode mnie, grzecznie mi tam i ja się zmywam. Czekam na Ciebie - uśmiechnął się i poszedł na górę.


_________________________________
Krótki, bez sensu, nie potrafię pisać.
Po pierwsze, chcę was przeprosić za moją nie obecność. Miałam problemy z laptopem.
Chcę też przeprosić Olgę.. i prosić Cię o kolejny rozdział :)
No i oczywiście przeprosić za ten rozdział. Bez sensu, jak już mówiłam ...
Czekam na komentarze.

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 3



  Obudziła mnie burza za oknem. Spojrzałam na Nathana który słodko spał, nie miałam serca go budzić więc po cichu wstałam i przeszłam do kuchni. Wstawiłam wodę na herbatę i zaczęłam przygotowywać naleśniki. Włożyłam słuchawki do uszu i zatraciłam się w muzyce. Podczas przygotowywania posiłku tańczyłam. Gdy piosnka się skończyła usłyszałam brawa.
-Długo tu stoisz?- Zapytałam się mojego męża
-Wystarczająco długo by widzieć twój popis, ale powiem ci coś, półnaga kobieta tańcząca w kuchni podczas przygotowywania posiłku to marzenie każdego faceta – Zaśmiałam się, podeszłam do niego i namiętnie go pocałowałam. On jeszcze bardziej zachłannie wpił się w moje usta. Podniósł mnie i przycisną do ściany. Objęłam go najmocniej jak umiałam, on gładził mnie po włosach... Jego ręce powędrowały na moje pośladki i zaczęły je delikatnie masować.
Ten dotyk połączony z naszym namiętnym, dalej ciągnącym się, pocałunkiem sprawił, że lekko ugięły mi się nogi. Nathan przestał na chwilę mnie całować i obniżył swoje usta niżej. Całował teraz moją szyję i uszy, a ja lekko wygięłam się do tyłu. Zaczęłam głęboko oddychać, a kiedy delikatnie przygryzł lewe ucho wydałam z siebie cichy jęk, który symbolizował, że jest mi bardzo dobrze. Tak, było mi naprawdę dobrze. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie.
 - Trzymaj się mocno! – powiedział i zaniósł mnie do sypialni. Nachylił się nad łóżkiem, wisiałam teraz na nim i zastanawiałam się, co on kombinuje. - Teraz ci będzie wygodnie! - powiedział uklepując poduszkę, po czym delikatnie położył mnie na łóżku. Znowu zatraciliśmy się w namiętnym pocałunku. Nath zaczął powoli gładzić moje, odziane tylko w bieliznę ciało. Dotknął moich piersi i zaczął je delikatnie masować. Całował namiętnie moją szyję, uszy i dekolt. Czułam jak delikatny prąd przeszywa moje ciało od czubka głowy po końcówkę palca u stóp. Znowu jęknęłam z podniecenia i wygięłam się uwydatniając swój biust. Nathan skorzystał z okazji i wsadził ręce pod moje plecy. Podniósł mnie i w tym momencie znalazłam się na jego kolanach. Siedzieliśmy tak na łóżku i całowaliśmy się namiętnie. Pozbawiłam go koszulki. Moje nogi oplatały go w pasie, a ręce gładziły jego plecy. Teraz ja zaczęłam całować jego szyję, pozwalając sobie na delikatne przygryzanie w niektórych miejscach. Wiedziałam, że sprawia mu to przyjemność, bo przy każdym "gryzku" wydawał z siebie krótki jęk i głęboko oddychał. Ściągnął ze mnie biustonosz i masował moje piersi, po chwili zaczął je całować i ssać. Bawił się nimi, językiem drażnił moje brodawki, a ja, co jakiś czas wbijałam w jego plecy paznokcie. Nie myślałam o niczym, poddałam się kompletnie temu, co działo się w tym momencie. Działałam instynktownie i robiłam to, co czułam i co podpowiadało mi serce. Położyłam go i teraz ja znalazłam się na nim. Całowałam jego klatkę piersiową, językiem bawiłam się jego sutkami. Rozpięłam rozporek i wsadziłam rękę pod jego bokserki. Zaczęłam delikatnie masować go, czułam, że jest już gotowy. Powoli zaczęłam zniżać się w stronę pępka, nie przestawałam całować go po brzuchu. Ściągnęłam z niego spodenki wraz z bokserkami. Nachyliłam się i zaczęłam delikatnie lizać jego członka. Nathan leżał z rozłożonymi rękami i głęboko oddychał.
Lizałam, ssałam i masowałam go namiętnie. Po chwili przerwałam i podniosłam się wyżej. Usiadłam na nim okrakiem i całowałam go w usta. Gładził moje plecy i pośladki. Położyłam się na nim i czułam jak moje nagie piersi ocierają się o jego klatkę. Ściskał moje pośladki i nagle obrócił mnie na plecy. Teraz on przejął inicjatywę. Całował mój dekolt, szyję, piersi. Schodził coraz niżej, ściągnął moje koronkowe majteczki i zaczął gładzić mnie po nogach. Nachylił się i całował moje uda od wewnątrz. Powoli zbliżał się do niej, im był bliżej, tym szybciej i głębiej zaczęłam oddychać. Najpierw dotknął ją delikatnie, po chwili nachylił się i zaczął ją całować. Rozchylił mi nogi i lizał ją teraz namiętnie. Na to uczucie, znowu wygięłam się, wiedziałam, że długo nie wytrzymam, że zaraz będę piszczeć z rozkoszy, która opanuje moje ciało! On zabawiał się dalej, znalazł mój "guziczek" i zaczął go drażnić językiem. Czułam jak kumuluje się we mnie, jak zbiera się do eksplozji.
Nie musiałam czekać długo. Wybuchłam!!! Napięłam wszystkie mięśnie, czułam jak rozchodzi się we mnie i jak wypełnia całe moje ciało to uczucie spełnienia, orgazmu.. Po chwili, Nathan przybliżył się do mnie i mocno mnie przytulił. Zaczęliśmy się całować i chwilę potem poczułam jak delikatnie wchodzi we mnie. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na mojego męża. Patrzył na mnie i posuwał się powoli w górę i w dół. Znowu całowaliśmy się namiętnie, a ja czułam go w sobie, wypełniał mnie w całości. Byliśmy tak blisko, niemalże wpijaliśmy się w siebie. Delikatnie uniosłam biodra, Nath wsadził tam swoje ręce i podniósł mnie. Kochaliśmy się teraz na siedząco. Teraz ja posuwałam się to w górę to w dół. Patrzeliśmy sobie głęboko w oczy i oddychaliśmy. W pokoju słychać było tylko nasz, wspólny oddech. Zaczęłam przyspieszać, Nathan trzymał mnie za pośladki i unosił delikatnie. Czułam, że zaraz znowu będę szczytować.  Po chwili nas oboje przeszyła ogromna fala przyjemności. Oboje lepcy od potu położyliśmy się na łóżku.
-A taki poranek to jest w ogóle idealny- powiedział i jeszcze raz mnie pocałował.
-Idźiemy jeść w kuchni czekają na nas naleśniki?- Zapytałam się
-Kto pierwszy ten lepszy- krzyknął i pobiegł kompletnie nagi do kuchni. Ja zarzuciłam na siebie jego bluzkę i też poszłam jeść . 
-Wróćmy do Londynu- powiedziałam przerywając chwilową ciszę.
-Co? Przecież jeszcze tydzień temu nie chciałaś słyszeć o tym miejscu
-Wiem ale tęsknie za Maxem, Niną- powiedziałam
-Wiedziałem że długo bez nich nie wytrzymasz.- Powiedział i podszedł mnie przytulił.-Zaraz kupimy bilety i jutro z powrotem będziemy w naszym prawdziwym domu.
*******
Masakra… nie umiem pisać +18 ale zostałam o to poproszona i postanowiłam spełnić prośbę. Akcja na razie się rozwija będzie ciekawiej obiecuję. Amy czekamy teraz na rozdział od ciebie J
P.S Zapraszam na moijego innego bloga również z opowiadaniem o The Wanted  http://mojahistoriathewanted.blogspot.com/

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 2

-Amy porozmawiajmy- Powiedział Nathan siedzący obok mnie. Bałam się tego, straciłam drugie dziecko, zawiodłam go. Wiem to, nawet jeśli on temu zaprzecza. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.- Amy proszę cię- wytarł mój policzek- Ucieczka to nie jest rozwiązanie czy ty wiesz jak ja się o ciebie bałem, nawet sobie nie wyobrażasz. Oddaliliśmy się od siebie, nawet nie pamięta kiedy ze sobą normalnie rozwialiśmy. Ten list jak, ja go wczoraj zobaczyłem... moje serce po prostu stanęło. Kocham cię i nic tego nie zmieni... nic rozumiesz- Ujął moja twarz w dłonie.
-Nathan ja... ja nie potrafię sobie dać z tym rady- zaczęłam już głośno płakać. On mnie przytulił- Ja popełniłam wiele błędów, ale czuje że ty to jedyna dobra rzecz która przytrafiłam mi się w życie, ale...
-Nie ma żadnego ale... kocham cię i dlatego...- wstał z łóżka i uklęknął przede mną
-Co ty robi....
-szszszszszszszszsz... Amy George Sykes czy chciałabyś zostać moją żoną jeszcze raz?- Czym ja sobie zasłużyłam na tak wspaniałego faceta.
-Tak- odpowiedziałam. On założył mi pierścionek na palec i pocałował.
-Jesteś kobietą mojego życia, i przenigdy nie chcę być z żadną inną, nigdy
-Ale słyszałeś co lekarz powiedział, prawdopodobnie nigdy nie będę mogła mieć dzieci
-Jest adopcja, a poza tym powiedział prawdopodobnie, jednak wszystko jest możliwe.
-Nathan kocham cię, ale ma jedną prośbę
-Zrobię wszystko dla ciebie
-Zostańmy na jakiś czas w Nowym Jorku, nie chcę wracać do Anglii, nie teraz, nie jestem gotowa.
-Co tylko chcesz- Rozmawialiśmy jeszcze długo a potem zasnęłam w jego ramionach. Ulżyło mi, byłam mu wdzięczna że on jest przy mnie, mimo wszystko.
Obudził mnie rano pocałunkiem, otworzyłam oczy i się uśmiechnęłam.
-Wstań kochanie przygotowałem śniadanie- Powiedział. Wstałam leniwie i przeszłam do kuchni.- Słuchaj muszę wrócić na dwa dni do Londynu.
-Po co?- Zasmuciło mnie to nie będę kłamać
-Zabrać trochę ubrań, poza tym z chłopakami otwieramy wytwórnie płytową, muszę się tam po prostu pojawić
-W porządku- Spędziliśmy razem cały dzień, a potem odwiozłam Nathana na lotnisko. Wróciłam do domu i stanęłam przed lustrem. Zobaczyłam zmęczoną dziewczynę po przejściach która powoli obrastała tłuszczem.
-Trzeba coś ze sobą zrobić- Jak sobie powiedziałam tak zrobiłam. Następnego dnia pognałam do spa. Przyjęłam masę zabiegów na twarz, na dekolt. Zafundowałam sobie depilację całego ciała. Następnie udałam się do fryzjera, który zadbał o moje włosy. Odrobinę skrócił, nałożył odżywkę. Ostatni przystanek to były zakupy. Udałam się sklepu z bielizną kupiłam kilka kompletów seksownych zestawów, do tego jedwabny krótki szlafroczek. Po drodze do mieszkania zapisałam się na siłownie. Weszłam do mieszkania i spojrzałam przed lustro. Wyglądałam znacznie lepiej. Następnego dnia udałam się na siłownie, wróciłam wzięłam prysznic. Uczesałam ładnie włosy, wykonałam makijaż, wskoczyłam w bieliznę i ubrałam szlafrok. Po chwili Nathan wszedł do domu.
-Kochanie wróciłem... wow- zatkało go gdy mnie zobaczył. Nic mu nie odpowiedziałam podeszłam i go pocałowałam. Widać było że jest zaskoczony, jednak odwzajemnił pocałunek. Całowaliśmy się łapczywie i namiętnie. Podniósł mnie i zaniósł do sypialni, położył na łóżku...
Dalsza część nocy potoczyła się dość szybko, później oboje wyczerpani opadliśmy na łóżko.

sobota, 20 października 2012

CZĘŚĆ 2. ROZDZIAŁ 1.

Pamiętacie mnie ? Grzeczną 18-nastolatkę, która mieszkała z rodzicami ? Miała wspaniałego chłopaka i przyjaciółkę ? Miała poukładane życie ? Pewnie przez mgłę, ale jednak pamiętacie. 
Odkąd przeprowadziłam się do Anglii, do mojego brata Maxa, w moim życiu cały czas się coś działo. Nie zawsze były to dobre rzeczy. Większości z nich nie chciałabym pamiętać. Jedyną osobą, o której chciałabym pamiętać jest, był i będzie Nathan.
Wróć.. na pewno nie wiecie też za bardzo o co chodzi. Jak po rzekomym "wyjechaniu" z Anglii do Nowego Jorku, potoczyło się moje życie ?
Otóż...
Przeszłam załamanie nerwowe i wyjazd był pod wpływem impulsu. Kto przy zdrowym rozsądku zostawiłby kochającego męża i rodzinę ? Wtedy myślałam tylko o szczęściu Natha i obwiniałam się o to, że nie potrafię mu go dać. Do tej pory czuję, że zawiodłam Natha. Nie potrafię mu dać tego, czego pragnie najbardziej-dzieci. Z resztą nie tylko on o tym marzy.
Dziś mam już 23 lata, a Nath 24. 
The Wanted po części się rozpadło, gdyż każdy z chłopaków ma swoje rodziny i osobiste życie. Ale ich kariera się jeszcze nie skończyła, nadal ta piątka przystojnych chłopaków jest rozpoznawalna jako najlepszy zespół w Anglii.
U Sivy, Nataszy, Toma, Kelsey, Jaya, Roxy i Maxa wszystko po staremu. Mieszkają tam gdzie mieszkali, zostali takimi wspaniałymi ludźmi jakimi byli. Max nadal jest samotnym ojcem i doszedł już do wprawy.

Na dzień dzisiejszy mieszkam w Nowym Jorku. To miasto mi się bardzo spodobało, z różnych względów. Może potrzebna była mi zmiana otoczenia ? W Anglii chyba było za dużo złych wspomnień.
Teraz siedzę w szlafroku, w fotelu, pijąc sok i czytając gazetę. A obok mnie................................................................. mój mąż... Nathan. <3

Tak, tak.. jesteśmy nie normalni, ale z tego wszystkiego chyba można wywnioskować, że nie możemy bez siebie żyć.
Teraz pewnie chcielibyście wiedzieć, co się wydarzyło po przyjeździe do Nowego Jorku.

Wyszłam z samolotu, nadal rozdrażniona, poszukałam jakiegoś mieszkania, tam nie było to trudne. Mieszkanie fajne, nowoczesne, akurat. Pierwszą noc starałam się uspokoić, ale jej nie przespałam. Było mi trudno, pogodziłam się już z faktem, że nigdy ich nie zobaczę.
***********************************NATHAN************************************
-Amy.. Amy GDZIE JESTEŚ ?!?!- wszedłem do jej pokoju, ale jej nie było. Pognałem na dół do kuchni, a tam tylko pozostawiony list... gdy go przeczytałem serce mi stanęło. Nie wiedziałem co robić, ale po chwili się uspokoiłem i pomyślałem co w tej chwili będzie najlepsze. Przecież ja jej nie mogę stracić ! Nie prawda, ja nie chcę żadnej innej kobiety ! Chcę ją ! Moją żonę ! Nie zawiodła mnie, nie mogąc dać mi dzieci. Przecież teraz jest tyle możliwości, np. adopcja. 
Przypomniałem sobie, że telefon Amy ma taką funkcję, że jak się na niego dzwoni, choć jest wyłączony, sekretarka mówi, w jakim mieście się znajduje. " Nowy Jork, Nowy Jork, Nowy Jork, pi, pi.., piii " Nowy Jork ! no tak ! 
*****************************AMY********************************************
Była godzina 4 nad ranem, a ja nie mogłam już spać. Poszłam do kuchni i zaparzyłam sobie miętę. Nagle ktoś zapukał do moich drzwi.. Otwieram... A tam... Nathan. Na jego widok łzy zaczęły mi same lać się strumieniami, a on tylko na mnie patrzył, niby był zły, niby smutny, niby mu ulżyło. Ale mimo wszystko podszedł do mnie i mnie przytulił.. Brakowało mi go.. Nie miałam nawet siły, żeby się wyrwać. Wyszeptałam tylko "ja... ja nie chciałam" na co, pocałował mnie w czoło i zaczął uspokajać.






____________________________________________________________
O Matko... wróciłam chyba do pisania.
Rozdział moim zdaniem jest beznadziejny, gdyż wydaję mi się jakby to, co w nim napisałam było niemożliwe. : O
Nie podoba mi się, ale nic innego nie jestem w stanie napisać.
Wiele z Was, prosiło mnie, aby Amy i Nath do siebie wrócili... postanowiłam spełnić Wasze prośby : )
Prosze o komentarze, bo nie wiem co o tym sądzicie.



Olga-na facebooku chyba zaprosiłam Cię do znajomych : ) Odezwij się, a pogadamy : )

piątek, 19 października 2012

POWRÓT ?

1. Olga, dziękuję za wspaniały rozdział, komentarz do niego jest pod poprzednim postem <3
2. Lekka zmiana bloga, może być ? ; )
3. Chciałabym kontynuować pisanie tego opowiadania, ale nie mam zbytnio pomysłów. Jednym z dylematów jest to, czy kontynuować tą część opowiadania, czy zacząć pisanie 2 części ? Doradzicie mi ? O odpowiedzi proszę w komentarzach :)

                                                                                                         ~Amy.

czwartek, 18 października 2012

Rozdział 43

Nathan z przerażeniem szybko zawiózł mnie do szpitala, Max pojechał z nami. Lekarze szybko się mną zajęli i położyli na oddział. Robili mnóstwo badań jednak nie wiedziałam o co chodzi. Dzięki lekom znieczulającym nie czułam już bólu, po pewnym czasie zasnęłam i oczekiwałam co przyniesie następny dzień...
-Pani Amy- Obudził mnie lekarz- Dzień dobry jestem pani lekarzem
-CO Z MOIM DZIECKIEM?!- Poderwałam się. Spojrzałam na twarz lekarza i jej wyraz był jednoznaczny.
-Bardzo mi przykro... robiliśmy co mogliśmy ale było już za późno- Jego słowa do mnie nie docierały.
-NIE! NIE! To nie możliwe, nie znowu!!!- Zaczęłam okropnie płakać i krzyczeć.
-Amy...- wyszeptał Nathan, chciał podejść ale się odsunęłam
-ZOSTAWCIE MNIE WSZYSCY W SPOKOJU!!! Ja, ja...- zaczęłam ponownie szlochać. Nathan usiadł na łóżku wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Lekarz podał mi jakieś środki uspokajające i ponownie zasnęłam. Obudziłam się sześć godzin później, ciągle w tej samej pozycji, spojrzałam na twarz Nathana. Jego policzki były mokre od łez. Pomyślałam sobie że wszystkich zawiodłam, że rozczarowałam Nathana on zawsze chciał mieć dzieci a ja prawdopodobnie nie będę mogła już ich mieć.
W szpitalu zostałam jeszcze trzy dni, później wróciłam do domu. Z nikim nie rozmawiałam, po prostu nie miałam na to siły. W mieszkaniu zachowywałam się równie melancholicznie. Wszyscy przychodzili do mnie, rozmawiali, starali mnie pocieszyć jednak im na to nie pozwalałam. Przeniosłam się nawet do innego pokoju. Na dzisiaj zaplanowałam ucieczkę, spakowałam swoje rzeczy do torby i usiadłam do pisania listu.
Drogi Nathanie
Przepraszam że cię rozczarowałam. Nie mogę ci dać tego co najbardziej pragniesz czyli gromadki dzieci. Nie chcę żebyś był ze mną tylko z litości. Mam nadzieję że znajdziesz kobietę swojego życia, i to z nią będziesz szczęśliwy. Przeproś ode mnie Max, Toma, Sive i Jaya. Jesteście moimi przyjaciółmi i wiem że zawsze mogę na was liczyć, lecz tym razem muszę rozwiązać wszystko sama. Traktuj ten list jako rozstanie, ja po prostu nie widzę przyszłości dla naszego związku.
AMY
Kończąc pisać ten list zaczęły łzy spływać po moich policzkach. Jednak wiedziałam że nie ma teraz powrotu. Po cichu zeszłam na dół, zostawiłam kartkę na blacie w kuchni i taksówką udałam się na lotnisko. Wsiadłam w samolot do Nowego Jorku. Nie bardzo zastanawiałam się nad konsekwencjami po prostu szłam na żywioł. Wiedziałam że będę tego wszystkiego żałować ale musiałam pozwolić Nathanowi być szczęśliwym, nawet kosztem własnego szczęścia.
Amy wiem że mnie zabijesz bo miałam nie mieszać... ale nie mogłam się powstrzymać
Daj mi znać czy chcesz jeszcze kontynuować tego bloga.

czwartek, 11 października 2012

SŁUCHAJCIE !

Chciałabym Was wszystkich przeprosić, że nic nie dodawałam i szczególnie przeprosić Olgę, ponieważ nie wiedziała co się dzieje, z resztą jak Wy wszyscy.
Laptop mi się zepsuł i po prostu z dnia na dzień zostałam bez kontaktu ze światem. Nie miałam żadnej możliwości, aby dodać jakikolwiek rozdział. Nie wiem, czy nie skończyć z opowiadaniem.. po tak dużej przerwie nie mam kompletnie pomysłów jak je kontynuować. Tymbardziej nie wiem czy dam rade nadrobić wszystkie nie przeczytane Wasze rozdziały.

Zobaczymy... jeszcze raz przepraszam .. : c

poniedziałek, 8 października 2012

Rozdział 42

-To powiesz mi dokładnie o co chodziło z tą policją?- Zapytałam się leżącego obok mnie nagiego Nathana.
-Robiliśmy sobie zdjęcia z fankami, one to były takie typowe plastiki. Ogólnie strasznie się do nas mizdrzyły itp. Ale wiesz my nie reagowaliśmy bo praca to praca. Ale ich chłopakom już się to tak bardzo nie podobało i rzucili się na nas. Ale wyszło na to że to oni dostali wpierdziel. To naprawdę wszystko potoczyło się szybko.- Spojrzał się na mnie takim przepraszającym wzrokiem.
-Ok rozumiem- Odparłam
-Naprawdę?- Spojrzał się na mnie zdziwiony
-No co? Chociaż w sumie tamtych facetów też trochę rozumiem, bo gdybyś na przykład ty pindrzył by się na przykład do takiej Lady GaGi.- Powiedziałam i się zaśmiałam. Jednak Nathan dość szybko zamknął mi usta swoimi pocałunkami. Potem wszystko potoczyło się szybko i oboje opadliśmy zmęczeni na łóżko. Później wzięliśmy wspólny prysznic i poszliśmy na dół na śniadanie.
-Cześć Max, witaj Nino- Przywitałam się gdy weszłam do kuchni.
-Cześć siostra, siema Nath- przywitał się smażąc naleśniki.
-Ciociu...- Podeszła do mnie dziewczynka
-Co się stało słoneczko?- Usiadłam obok niej przy stole
-Pójdziemy dzisiaj do parku?
-Jak tylko tatuś pozwoli- powiedziałam, Max powiedział że pójdziemy wszyscy. Chwilę później wszyscy jedli śniadanie, ale mój mąż i brat co chwila na mnie dziwnie zerkali.
-Co?- Zapytałam się gdy już nie mogłam wytrzymać tej atmosfery.
-Nic, po prostu...
-Po prostu co?- Nie wiedziałam o co im chodzi.
-Musiałaś przyjechać po nas na komisariat, a ty ani nie jesteś zła, ani nie wrzeszczysz
-Bo uważam że ta bójka nie była bez przyczyny- Odpowiedziałam w wróciłam do jedzenia.
-Kim jesteś i co zrobiłaś z moją siostrą?
-Czy to naprawdę aż takie dziwne że nie krzyczę.
-Yyyyy... tak trochę
-No widzisz ludzie się zmieniają. Zjedliśmy i wyruszyliśmy całą trójką do parku. W którym świetnie się bawiliśmy. Nathan z Maxem zachowywali się jak pięcioletnie dzieci.
-Dobra co dzieciarnia powie na lody?- Podeszłam do piaskownicy.
-Ooooo... wróciła moja stara dobra siostra.- Zaśmiałam się i walnęłam go dla żartów. Resztę dnia spędziliśmy jak kochająca się rodzinka. Wróciliśmy do domu i zmęczeni poszliśmy spać. Obudził mnie ból w podbrzuszu.
-Nathan!!!
-Co się stało?
-Chyba musimy pojechać do szpitala.

środa, 26 września 2012

Rozdział 41.


Gdy tylko się obudziłam miałam przeczucie, że ten dzień nie będzie należał do udanych. W sumie to sama nie wiem dlaczego. Wstałam i wykonałam poranną toaletę. Ubrałam się w stare szare wyciągnięte dresy i bluzę Natha, którego nie było obok mnie. Nie dość ze fatalnie się czuję to jeszcze wolno kojarzę fakty. Zeszłam na dół i przeszłam do kuchni w której zastałam Jaya, Nathana, Toma no i oczywiście Maxa:
-Cześć- powiedziałam i podeszłam do szafki w celu wyjęcia płatków.
-Siadaj, ja Ci zrobię śniadanie- powiedział mój mąż
-Nie nie trzeba, dam sobie radę.
-Na pewno? Twój brzuszek jest coraz większy nie powinnaś się przemęczać- odpowiedział mi
-Ciąża to nie jest choroba- Wycedziłam przez zęby, sama nie wiem co się ze mną działo tego dnia.
-Komuś tu dzisiaj hormony buzują- powiedział Jay po czym się zaśmiał.
-A TY NIE MASZ NIC LEPSZEGO DO ROBOTY NIŻ PRZESIADYWANIE U NAS I NAŚMIEWANIE SIĘ ZE MNIE ?!!!
-Amy uspokój się, lewą nogą wstałaś- powiedział Max
-Następny!- Chwyciłam miskę z moim śniadaniem i wróciłam na górę. Sama nie wiem czemu byłam taka zła, może Jay miał rację i to rzeczywiście hormony. Usłyszałam pukanie do drzwi w których po chwili stał Nathan:
-Wszystko w porządku?- Zapytał się niepewnie
-Tak, przepraszam nie wiem co się ze mną dzieje
-Nie przejmuj się, każdemu może się zdarzyć mieć gorszy dzień.-Usiadł obok mnie i przytulił.- Może prześpij się jeszcze to poczujesz się lepiej.
-Chyba tak zrobię- I rzeczywiście szybko zasnęłam a gdy się obudziłam czułam się zupełnie inaczej. Byłam dużo mniej zdenerwowana i podirytowana. Zeszłam do kuchni, w której dalej siedzieli chłopcy tylko dołączyła do nich Nina.
-Ciocia!!!- Krzyknęła dziewczynka i pobiegła się do mnie przytulić.
-Cześć słońce-odpowiedziałam, całując ją w policzek
-Lepiej się czujesz?- Zapytał się Tom
-Zdecydowanie, Jay sorry, że na ciebie naskoczyłam.
-Spoko, w domu mam to na co dzień, w porównaniu do Roxy jesteś aniołkiem.
-Dobra to my musimy lecieć, zostaniesz z Niną?- Zapytał się mnie mój brat
-Oczywiście- ddpowiedziałam. Namiętnie pożegnałam się z Nathanem. Resztę dnia spędziłam na przebieraniu lalek, gotowaniu obiadu i znowu na bawieniu się lalkami. Byłam już zmęczona i miałam już iść szykować Ninę do snu, gdy usłyszałam dzwonek telefonu. Podeszłam i odebrałam:
-Halo ?
-Rozmawiamy z Panią Sykes ?
-Przy telefonie
-Chciałem panią poinformować że pani mąż, oraz reszta zespołu zostali aresztowani za bójkę
-Jak to?
-Wszystkiego się pani dowie jak pani przyjedzie- Podrzuciłam Ninę do opieki Roxy i pognałam na komisariat. Wpadłam tam i od razu poszłam się zapytać o co chodzi. Na szczęście było tam wszystko na tyle ogarnięte, że szybko mi udostępnili widzenie z chłopakami i pozwolili bezproblemowo wpłacić kaucje. Gdy siedzieli w samochodzie rozpoczęłam poważną rozmowę:
-Czy może mi któryś wyjaśnić co się stało?
-To nie była nasza wina, oni sami się prosili, my zaczęliśmy robić sobie zdjęcia z fanami a oni do nas podeszli i zaczęli szukać zaczepki to się doczekali- Końcówkę zdania dumnie wypowiedział Tom.
-Zachowujecie się gorzej niż dzieci- Wykład prawiłam im dopóki wszystkich nie poodwoziłam. Jednak w nocy Nath wynagrodził mi te wszystkie nerwy.



___________________________________
Olga, nie wiem co się stało, ale tak jak Ci napisałam, dodałam rozdział :)

KOMENTARZE ! : )

rozdział by Olga.

wtorek, 18 września 2012

Rozdział 40.

Nazajutrz obudziłam się sama w łóżku. Na myśl o tym, że Max w końcu zrozumiał co nawywijał i na myśl o tym, że mam wspaniałych przyjaciół, rodzinę na których mogę liczyć w każdej chwili, uśmiechnęłam się. Jestem zadowolona, że wczoraj chłopacy przyszli i przemówili mu do rozsądku. Dziewczyny były chyba też w to wkręcone, ponieważ wczoraj wieczorem jeszcze do mnie dzwoniły jak poszło.
Zastanawiałam się, gdzie wcięło Nathana, ale po chwili postanowiłam iść do łazienki i wziąć prysznic. Gdy się wykąpałam, zaczęłam się ubierać i czesać, ponieważ dzisiaj planowałam iść do miasta, na zakupy, opłacić rachunki i takie tam razem z Ann. Brzuszek mi już rósł i coraz mniej rzeczy było na mnie dobrych, ale zawsze coś się znajdzie. Była jesień, więc założyłam rude rurki, niebieską koszulę, szal, a do tego naszykowałam sobie czarny płaszcz do bioder i krótkie oficerki. Gdy wyszłam z pokoju zobaczyłam Natha, który sprząta korytarz i myje podłogi. Ten widok.. to była masakra.. ; o ja nie wiedziałam, że on umie sprzątać ! ; o:
-Nathan.. czy Ty na pewno jesteś moim mężem - podeszłam do niego z otwartą buzią i lekko go dotknęłam jednym palcem
-Y.. no chyba tak. A co ? - mówił śmiejąc się i przyciągnął mnie do siebie.
-Nie, nic. Sprzątaj dalej - dałam mu buziaka w policzek, uśmiechnęłam się i pognałam na dół, do kuchni. A tam co ? Nina ślicznie ubrana, która podlewa kwiatki swoją malutką konewką i Max, który smaży coś na patelni.
-Cześć Ciociu ! Ładnie podlałam kwiatuski ? - mała przybiegła i się do mnie przytuliła.
-Cześć malutka, tak, bardzo ładnie. Ale wiesz co, jeszcze jeden kwiatek stoi tam, na korytarzu. Pójdziesz dolać mu wody ?
-Tak ! Już idę ! - zaśmiałam się. - Cześć Max.
-O hej, sorki, ale nawet Cię nie zauważyłem. - mówił uśmiechając się.
-Dobra, dobra.. powiecie mi, co kombinujecie ? Nathan sprząta, Ty gotujesz ? O co w ogóle chodzi, hm ?
-Chcemy Ci się jakoś odwdzięczyć.. Zrozumiałem, że cholernie głupio zrobiłem.. Więc postanowiłem, że może chociaż tak Ci się odwdzięczę. Chociaż po części..
-Ale Max.. Najważniejsze jest to, że wiesz, co zrobiłeś. Na prawdę. - podeszłam do niego i go przytuliłam.
-Ej ! Co tu się dzieje ?! Ona jest moja ! - szybko do kuchni wbiegł Nathan i mnie objął od tyłu.
-Dobra, dobra.. spokojnie - podniósł w obronnym geście ręce Max i się zaśmiał. Nie mogłam zjeść z nimi śniadania, bo już i tak byłam spóźniona, więc wzięłam jabłko i wybiegłam z domu, informując ich, że idę na te zakupy. Podjechałam jeszcze samochodem po Ann i ruszyłyśmy w drogę. Opłaciłam wszystkie rachunki. Zrobiłam zakupy do domu na chyba cały miesiąc, kupiłam ulubione żelki Ninie, po piwie Nathowi i Maxowi i coś dla siebie. Dobrze, że mam samochód, bo nie wiem jakbym się z tym wszystkim zabrała. Potem poszłyśmy jeszcze na kawę i gadałyśmy o wszystkim. U Ann wszystko dobrze, planują się pobrać z Adamem. Po dwugodzinnej rozmowie, postanowiłyśmy już wracać. Było już około godziny 19.30, więc na nas czas. Podrzuciłam jeszcze Ann do domu i pomogłam jej wnieść zakupy do domu, ponieważ była sama, bo Adam wyjechał w sprawie załatwiania ich ślubu. Pożegnałyśmy się i obiecałyśmy, że nie długo znów się spotkamy. Zaparkowałam auto na podjeździe i jakimś cudem wyjęłam z niego te wszystkie siaty. Tak, sama.  Tak jest z facetami, nigdy Ci nie pomogą. Chociaż ja na swoich nie mogę narzekać : ). Weszłam do domu, zmęczona dyganiem tych zakupów, stanęłam w korytarzu i zaczęłam wołać Nathana, aby mi pomógł:
-Nathan ! Chodź mi pomóż !
-....
-Nath ! Zakupy ! Dalej !
-....
-Nathan, kurde ! Chodź tu szybko !
-... - nic, zero. Więc postanowiłam zrobić to podstępem.
-Naaath.. pomóż mi odpiąć stanik... - mówiłam cichym głosem. Od razu przyleciał jak z procy.
-No... to gdzie ten stanik ?! - mówił pełen energii. Zaczęłam się z niego śmiać.
-Tu ! - wręczyłam mu zakupy, minęłam Go i poszłam w stronę kuchni. Usłyszałam tylko:
-Ejj no ! nabrałaś mnie ! ja się tak nie bawię ! - mówił z miną obrażonego dziecko, tupiąc w podłogę. Nie widział żadnej reakcji z mojej strony, więc chyba zrezygnował i poszedł za mną. Gdy weszłam do jadalni od razu zapach poprowadził mnie do kuchni. Pachniało... cudownie ! Stół był nakryty, Nina ubrana w piękną sukienkę. Jeju.. co się z nimi dzieje ?
-Amy.. siadaj do stołu. - poinformował mnie Max. Tak też zrobiłam. Obok mnie zaraz pojawił się Nath, który zaczął mnie całować. Było mi dobrze, więc usiadłam mu na kolanach i kontynuowałam to, co zaczął. Tak po prostu siedzieliśmy i się całowaliśmy. Nawet nie wiem, ile czasu minęło. Po chwili ktoś się odezwał:
-Ej, no.. zróbcie coś bardziej spektakularnego, bo już mamy 30-minutowy filmik, na którym nic się nie dzieje ! - Po głosie wywnioskowałam, że był to Jay. No tak, przecież oni mieszkają blisko nas i pewnie wpadli na kolacje. Zaśmiałam się, ale nie przerywałam tego, co zaczęliśmy z Nathem. Nathan, w ogóle się nie ruszając, zdjął tylko jedną rękę z moich bioder, wziął za siebie i pokazał Jayowi, który siedział z tyłu za nami na kanapie, środkowy palec. Pokazał mu tylko fuck you i jego ręka spowrotem powędrowała na moje biodro. Niby nic, a wyglądało to naprawdę komicznie. Mina Jaya-bezcenna. A Roxa, już chyba nie mogła ze śmiechu. Mimo wszystko i wszystkich, musieliśmy przerwać tą jakże przyjemną czynność.



________________________________________
Matko Boska.. jakie DNO !
Ta choroba mi nie służy, bo wyżarła mi chyba wszystkie pomysły !
Katastrofa.
Przepraszam... Olga, ratuj... ; c





niedziela, 16 września 2012

Rozdział 39

Siedziałam tak już dobre dwie godziny ale żaden dobry pomysł nie wpadł mi do głowy. Stwierdziłam że skoro ja i Nathan nie mogę dać sobie rady z Max’em może reszta chłopaków sobie da. Zadzwoniłam kolejno do Sivy, Toma i Jaya. Każdy z nich zadeklarował się że za godzinę będzie. JA w tym czasie poszłam zrobić coś do jedzenia, postawiłam na naleśniki. Akurat gdy skończyłam pojawili się chłopcy.
-Cześć Amy- Przywitała się ze mną cała trójka.
-Cześć, słuchajcie potrzebuję wszej pomocy- zwróciłam się do nich
-Jasne mów co się dzieje z max’em.- Powiedział Jay który był przejęty. Z resztą oni wszyscy wyglądali na nieźle przejętych.
-Maxa przestaje wszystko interesować, zaczął kolejno zaliczać panienki, wczoraj zorganizował imprezę i zostawił Ninę bez opieki, ja już nie wiem co z nim robić.- Gdy wypowiedziałam te słowa po policzkach zaczęły mi spływać łzy.
-Hej Amy uspokój się my wszystko załatwimy- przytulił mnie i zaczął pocieszać Jay, do niego dołączył Siva i Tom.
-O hej co wy tu robicie?- Zapytał się wchodzący Nathan.
-Zadzwoniłam po nich- Odpowiedziałam mu. Zaczęliśmy jeść przygotowany prze zemnie posiłek i czekaliśmy na Maxa który w końcu zaszczycił nas swoiją obecnością.
-Siema stary- Wstał Jay
-Ni siema a co wy tu robicie?- Zapytał się zdziwiony Max
-Amy po nas zadzwoniła- odpowiedział mu
-A już siostrzyczko zdążyłaś się poskarżyć- Wiem że nie powiedział mi jakoś specjalnie nie miłych słów ale nie mogłam tego wytrzymać wybiegłam z kuchni.
***
Oczami Nathana
Amy wybiegła z kuchni, chciałem za nią pobiec ale Tom mnie zatrzymał żebym został przy tej całej rozmowie.
-Powiedz mi co ty do cholery wyprawiasz?!- Zaczął Jay miał taki poważny ton głosu że serio można było się przestraszyć.
-O co wam chodzi tylko się bawię- Starał się odepchnąć zarzuty.
-A co ty kurwa masz 15 lat żeby się bawić? Chłopie ty masz dziecko na utrzymaniu.- Wtrącił się Tom
-Ale przecież z Niną ok- Dalej mówił lekceważącym głosem.
-Proszę cię w jakim wczoraj stanie Amy zastała Ninę?- Złość we mnie kipiała coraz większa, ale jednocześnie bałem się o niego w końcu to mój kumpel.
-Oj raz mi się zdarzyło
-Niema raz mi się zdarzyło, czy ty się dobrze czujesz, twoja siostra jest w ciąży powinna dbać głównie o siebie, a ma do niańczenia Ninę i jeszcze podstarzałego rozpuszczonego bachora!!!- Oni też robili się coraz bardziej zdenerwowani.
-Przecież sama zaproponowała żebym tu został
-Bo cie kocha idioto, ale ona też ma dość. Nie widzisz jak ją ranisz? Naprawdę jesteś aż tak ślepy? Czy może po prostu jesteś głupi?- Siva też się rozkręcał
-Ja...
-No co ty? Co masz zamiar jeszcze nawywijać? Doprowadzasz własną siostrę do płaczu, siostrę która jest gotowa oddać za ciebie życie.- Max’a coś ruszyło, po jego policzku zaczęła spływać pojedyncza łza, a potem kolejna i kolejna.
-Stary ogarnij się jeszcze jej nie straciłeś ale jak dalej będziesz się tak zachowywał stracisz i ją i dziecko bo uwierz mi Amy nie pozwoli by coś złego stało się jej bratanicy- Już spokojniej powiedziałem do niego, widać było za zaczyna rozumieć swoje błędy.
-Ja nie wiem co mam robić, odkąd pamiętam byłem z Michelle nie umiem żyć sam.- Teraz trochę bardziej zacząłem rozumieć jego zachowanie, myślę że chłopaki też.
-Ale przecież nie jesteś sam, masz nas, siostrę i wspaniałą córeczkę, a dziewczynę na pewno sobie znajdziesz.- Teraz zaczęliśmy go pocieszać.
-Taką na którą zasługujesz, nic nie wskórasz spotykając się z pustakami.
-Pierwsze co powinieneś zrobić to pójść i przeprosić Amy- Powiedział Tom
-Tak zrobię- po chwili znikną nam z pola widzenia.
***
Oczami Amy
Usłyszałam pukanie do mojej sypialni, już zdążyłam się uspokoić ale wciąż byłam zła.
-Proszę- Gdy to powiedziałam w drzwiach pojawił się Max
-Amy...
-Wyjdź!!! Mam dość użerania się z tobą- dawałam upust swoim emocjom.
-Ja przepraszam, teraz wiem że źle robiłem- usiadł koło mnie i objął ramieniem- Siostrzyczko proszę wybacz mi.
-Słuchaj mnie uważnie bo nie będę się powtarzać, wybaczę ci pod jednym warunkiem, nigdy ale to nigdy więcej nie zrobisz tego co zrobiłeś wczoraj.
-Obiecuję
-Jeszcze nie skończyłam, masz się również więcej opiekować Niną bo na tym wszystkim to najbardziej ona cierpi i to jest najgorsze i masz skończyć zachowywać się jak skończony dupek
-Oczywiście obiecuję- Przytuliłam go.
-To ostatni raz kiedy ci wybaczam takie coś.

sobota, 15 września 2012

Rozdział 38

Wróciłam z Nathanem do naszego domu. Nie wiedziałam czego się mogę spodziewać, jednak moje obawy się sprawdziły gdy zbliżyłam się do domu usłyszałam głośną muzykę. Otworzyłam drzwi i poczułam zapach tytoniu i alkoholu.
-Co on znowu wymyślił?- Zapytałam się sama siebie. Wyszliśmy do domu w którym w najlepsze rozwijała się impreza.
-MAX!!!- wydarł się Nath- MAX!!!
-Nie rozumiem co on sobie wyobraża?- Zwróciłam się w stronę mojego męża który był tak samo tym wszystkim zdezorientowany jak ja.
-Idź sprawdzić czy Nina jest w pokoju, a ja go poszukam- Rozeszliśmy się, udałam się na górę gdy podeszłam do drzwi słyszałam płacz. Szybko otworzyłam drzwi i wpadłam do pokoju. Zobaczyłam moją małą bratanicę siedzącą w łóżeczku. Strasznie płakała. Podeszłam i wyjęłam ją z kojca. Miała przemoczoną pieluszkę.
-Ciociu- szlochała dziewczynka
-Spokojnie kochanie już wszystko w porządku- Starłam się ją uspokoić. Zabrałam ją do łazienki i wykąpałam. Przebrałam w czyste rzeczy i gdy tylko ją uspałam wyszłam z pokoju. Postanowiłam zakończyć tę imprezę znalazłam źródło muzyki i je wyłączyłam, zdezorientowani goście zaczęli się rozglądać co się stało. Weszłam na stół i krzyknęłam.
-WSZYSCY WYNOCHA IMPREZA SKOŃCZONIA!!!- Dzięki Bogu posłuchali się i nie musiałam nic więcej wymyślać. Niestety stan naszego domu mnie przestraszył. Zaczęłam zbierać butelki i kubki po alkoholu. Jednak szybko się zmęczyłam i dałam sobie na luz. Wtedy do salonu wszedł mój mąż.
-Co z Max’em- Gdy wszedłem kończył zabawę z jakąś panienką a teraz śpi pijany, ja nie wiem co jeszcze musi się stać by on zrozumiał że robi źle- Myślałam dokładnie to co on, nic go już nie interesuje ani córka ani nic.
-Chodźmy spać tylko zamów na jutro ekipę sprzątającą bo sami tego nie ruszymy.
-W porządku- Pocałował mnie w czoło i poszedł. Ja też udałam się do łazienki i wzięłam długą kąpiel która niestety nie sprawiła że poczułam się lepiej.
Obudziłam się dość wcześnie, ale to dobrze mam czas żeby w spokoju pomyśleć i zastanowić się co robić dalej. Weszłam do kuchni i zaparzyłam sobie herbatę następnie wyszłam na werandę i osiadłam na ławce. Mimo prób intensywnego rozmyślania nie miałam żadnego pomysłu na wybrnięcie z tej beznadziejnej sytuacji. 
__________
Sorry że taki krótki i beznadziejny, ale obiecuję się poprawić. :D

piątek, 14 września 2012

Rozdział 37.

Zasnęłam dopiero około 2 w nocy. Z jednej strony cieszyłam się, że Max jest po rozwodzie, bo przynajmniej ma już to z głowy. Ale z drugiej strony.. co on do cholery wyprawia ?! Jestem na niego wściekła.. i to bardzo. Nie wiem, kto dzisiaj zajmie się Niną, bo Max .. nie wiem czy będzie w stanie, a my z Nathem idziemy do lekarza. Jemu muszą ściągnąć gips, a ja idę na badania kontrolne w sprawie ciąży.
Wstałam około 8 rano, bo nie mogłam dalej spać. Nathan był zmęczony po wczorajszym dniu, dlatego też spał jak zabity. Nie budząc Go, wygramoliłam się z łóżka. Po drodze pozbierałam ubrania, które walały się po naszej sypialni, po korytarzu i zaniosłam je do pralni. Potem zerknęłam jeszcze do Niny, czy wszystko dobrze. Poszłam do kuchni, zrobiłam herbatę, naszykowałam kanapki i ogarnęłam trochę salon, kuchnię i jadalnię. Gdy szłam do salonu, widziałam laskę, z którą wczoraj Max przyszedł. Rzuciłam jej gniewne spojrzenie, a ona, plastikowa tapeciara, rzuciła krótkie " Żegnam " i wyszła z domu, potykając się o własne nogi. Przecież ta laska, to taki pustostan, że... nie wierzę, że Max to zrobił. Weszłam do kuchni, ponieważ woda się zagotowała, a po chwili znajdował się już na krześle przy blacie Max. Nic mu nie powiedziałam. Panowała cisza. Po jakimś czasie zaczął zadawać pytania:
-Co tam ?
-Nic.
-aa... Nina śpi ?
-Tak.
-To fajnie... dzisiaj chyba Nathanowi zdejmują gips, co ?
-Tak.
Odpowiadałam mu krótko, krzątając się po kuchni.
-A co z resztą ? Tom, Siva, Jay, Roxa, Kelsey, Natasza ?
-Wyjechali.
-A kiedy wrócą ?
-Nie wiem.
Już kierowałam się w stronę sypialni z herbatą w ręce, gdy zaczął na mnie krzyczeć.
-Ja pierdole, Amy ?!?! Długo masz zamiar być jeszcze na mnie tak obrażona ?! - nie no.. jak on może mówić takie coś ?
-Może to jeszcze moja wina, co ?! Chłopie, masz 24 lata, a zachowujesz się jakbyś miał 16 !!!! Jakbyś zapomniał, to masz dziecko ! I tak jakby, trzeba się nim zajmować !! Staję na głowie, żeby Ci jak najwięcej pomóc, odciążyć Cię, choć dobrze wiesz, że jest mi i Nathowi ciężko. Też jestem w ciąży, gdybyś nie wiedział !!!  A Ty co ?! Z dziwkami się zadajesz !!
-Zdaję sobie z tego sprawę !!!
-NAPRAWDĘ ?! BO JAKOŚ NIE ZAUWAŻYŁAM ! JA CIĘ OSTRZEGAM, UWAŻAJ, BO MOŻESZ SOBIE W TAK SZYBKIM TEMPIE SPIERDZIELIĆ ŻYCIE, ŻE NAWET NIE ZAUWAŻYSZ !! IDŹ PO MÓZG CZŁOWIEKU !
-Jak Ci tak przeszka.... - nie dokończył, bo do salonu wszedł Nath z Niną na rękach.
-Hej, hej, hej ! Co się tu dzieje ? Spokojnie ! Max, oszalałeś ?! - Nathan klepnął Go w ramię. Spojrzał się wrogo na Natha i do niego podszedł.
-Daj mi ją ! - wziął mu Ninę z rąk - Chodź, córeczko.
Stałam tam i zaczęłam płakać. Nie wierzę.. po prostu nie wierzę. Nie wiem co się z nim dzieję. Zmienił się.. i to niewyobrażalnie. Nathan, gdy tylko zauważył moje łzy, szybko do mnie podszedł i mnie mocno przytulił.
-No... już.. spokojnie. Nie płacz. Zobaczysz, jeszcze pójdzie po rozum do głowy.
-Ale.. ale przecież ja chcę dla niego jak najlepiej.. nie poznaję Go.
-Będzie dobrze, zobaczysz.  - postaliśmy tak chwilę, aż w końcu się ogarnęłam. Poszłam się ubrać, a Nath w tym czasie jadł śniadanie. Słyszałam tylko, że Max siedzi w pokoju Niny. Chyba się z nią bawił. Nie zaglądałam tam.. jakoś nie miałam ochoty. Nawet mu nie powiedziałam, że wychodzimy. Mam to gdzieś.
Wyszliśmy z Nathem z domu, kierując się w stronę samochodu. Jechaliśmy w ciszy, a Nath próbował mnie rozśmieszyć, fałszując teksty piosenek. W sumie..  chyba mu się udało. Ucieszeni weszliśmy do szpitala. Najpierw poszliśmy zdjąć gips Natha. Nie mogłam wejść do pomieszczenia, ale widziałam tylko całego bladego Nathana, który kierował się w stronę gabinetu. No tak.. nie cierpi lekarzy. Zaśmiałam się, bo chyba każdy facet tak ma. Z nimi jak z dziećmi.
Czekałam na korytarzu, aż w końcu zobaczyłam całego w skowronkach i bez gipsu na nodze, dzielnego pacjenta. W nagrodę dostał ode mnie buziaka, na co zaśmiał się i objął mnie ramieniem. Teraz ruszyliśmy w stronę gabinetu USG:
-Nath, spokojnie.. nie denerwuj się. Wszystko ze mną dobrze. - mówiłam do niego głaszcząc Go po policzku.
-Tak.. na pewno.
-Państwo.. - wyszła z gabinetu pani lekarz - Sykes. Zapraszam - mówiła uśmiechając się. Wzięłam Nathana za rękę i weszliśmy do gabinetu.
-Witam
-Dzień dobry - odpowiedzieliśmy równo.
-Proszę się położyć, pani Amy. A pan.. niech się uspokoi. Z dzieckiem napewno wszystko w porządku. - zaśmiała się, a ja razem z nią. Nathan już był chyba trochę bardziej uspokojony  i pokazał mi język.
-A więc tak... jest to już 3 miesiąc...
-Trzeci ?! - zdziwiłam się.
-No tak, trzeci. Tak jest, proszę się nie przejmować.
-Dobrze - uśmiechnięta z powrotem położyłam się na leżance
-Ciąża rozwija się prawidłowo, maluch jest w idealnym stanie. Na wizyty proszę przychodzić co miesiąc. A.. i jest już możliwość poznania płci dziecka. Chcą państwo ? - spojrzała się na nas. A ja z Nathanem na siebie.
-Chcemy ?- zapytałam Go niepewnie.
-No pewnie, że chcemy ! - mówił zadowolony i się do mnie przytulił.
-No dobrze, proszę powiedzieć.
-A więc... jest to ... CHŁOPCZYK ! Gratuluję !
Zaczęłam się śmiać, a z miny Nathana wywnioskowałam, że jest dumny, ponieważ postawił na swoim. Chciał chłopca.
-Haha, widzisz Amy ! Wygrałem zakład. Będziemy mieli chłopca, jak super ! - Mówił cały zadowolony i zaczął mnie całować. Oderwałam się od niego.
-Widzę, że tatuś jest bardzo zadowolony. To już chyba wszystko na dziś. Do zobaczenia. Do następnej wizyty - pożegnała nas pani doktor. Gdy tylko wyszliśmy z gabinetu, Nath wziął mnie na ręce i zaczął całować.
-Wiesz, jak bardzo się cieszę, że nosisz tam naszego małego koszykarza ? - mówił czule mnie obejmując.
-Wiem. Zaraz.. koszykarza ? A nie piłkarza ?
-Tak. Zmieniłem zdanie - zaśmiał się i wyszliśmy ze szpitala, kierując się w stronę domu.



_______________________________________
OOO JAA... tragedia : <
Jestem przeziębiona, czuję się fatalnie..
W ogóle nie wychodzi mi to pisanie.. przepraszam : c


Olga - nie wiem co się dzieję, z tymi blogami, ale najwyżej będziemy się komunikować za pomocą postów na swoich blogach.
Proszę Cię, żebyś poinformowała mnie o tym, kiedy napiszesz kolejny rozdział :* I wtedy, gdy wyślesz mi go na maila. : )

POZDRAWIAM MOJE KOCHANE CZYTELNICZKI : )



środa, 12 września 2012

Rozdział 36.


Dzisiaj wraz z Niną przygotowałyśmy obiad. Same ponieważ chłopaki mieli dzisiaj być w studiu a potem na sesji zdjęciowej. Z moją bratanicą dogadywałam się świetnie.
-Ciociu a co będziemy robić po obiadku?- Przesłodkim głosem zapytała się mnie moja mała księżniczka.
-A co ty na to żebyśmy poszły do kina a potem do KFC?
-Taaaak!!!- Krzyknęła- Ale tatuś pójdzie z nami?- zapytała się mnie
-Nie kochanie tatuś dzisiaj z wujkiem Nathan’em są w pracy- odpowiedziałam.
-A co z mamusią już mnie nie kocha, bo jej już nie ma, uciekła sobie bo już mnie nie lubi?- Mała zaczęła płakać. Podeszłam i ją przytuliłam
-W żadnym wypadku, zobaczysz wszystko będzie dobrze a teraz choć umyjemy rączki zjemy obiadek i pójdziemy- Po dość długim czasie udało mi się ją uspokoić. Jak zwykle na tym wszystkim najbardziej cierpią dzieci. Resztę dnia spędziłyśmy bawiąc się na mieście. Padnięte wróciłyśmy do domu w którym czekał na mnie mój mąż Nathan.
-Witaj kochanie jak dzień?- Zapytał się mnie i namiętnie pocałował w usta.
-Męczący ale pewnie nie bardziej niż twój- Odpowiedziałam.
-A co tam u mojej małej dziewczynki?- Ukucnął i wziął Ninę na ręce. Ale ona była już tak zmęczona że nie miała już siły odpowiedzieć po prostu wtuliła się w niego i zasnęła.- Zaniosę ją do łóżeczka, a ty idź w kuchni jest pizza.- Jak powiedział tak zrobiłam udałam się do kuchni ale nie po to żeby jeść. Udałam się tam ze względu na Max’a, po prostu wydało mi się dziwne to że nie przywitał się ze soją córką. W kuchni jednak go nie zastałam usiadłam na krześle i czekałam aż Nath przyjdzie i dowiem się od niego wszystkiego.
-Ej gdzie jest Max?- Zapytałam się wchodzącego do pomieszczenia mojego męża
-Odebrał telefon i powiedział że dzisiaj wróci później- Odpowiedział mi spokojnie.
-Jak mo...- Miałam już naskoczyć na Nathana ale wtedy usłyszałam otwierające się drzwi frontowe.
Jak oparzona tam pobiegłam i zobaczyłam pijanego w trzy dupy Max’a z jakąś panienką.
-Max co ty do cholery wyprawiasz?!- Zdezorientowana zapytałam się brata
-Jak to co wolność świętuję- Odpowiedział mi jąkając się przy tym. Wkurwiło mnie to, dawno tak zła nie byłam dodatkowe zmęczenie spowodowało że wybuchłam.
-CZY CIEBIE DO KOŃCA POJEBAŁO, JA CAŁY DZIEŃ ZAJMUJĘ SIĘ TWOJĄ CÓRKĄ, ROBIE WSZYSTKO BY NIE MYŚLAŁA O WASZYM ROZSTANIU A TY ZABAWIASZ SIĘ Z JAKIMIŚ LAFIRYNADAMI, CZY TY JESTEŚ POWAŻNY.
-Jak dla ciebie to taki problem to jutro się wyprowadzę, ale teraz zajmę się tą piękną panią- Powiedział i znikną w głębi domu ze swoją panienką.
-Nie mogę w to uwierzyć!- zwróciłam się do Natha
-Daj spokój jest pijany dzisiaj i tak nic nie wskórasz.- Przyznałam mu rację. Jednak całą nic nie spałam martwiąc się o Max’a. Po prostu nie wiedziałam co z nim zrobić.


_________________________________
Rozdział pisała Olga.
Piszę to ze względu na to, że Olga nie mogła dodać tego rozdziału.
Nie wiem co się dzieje, będziemy się najwyżej komunikować za pomocą postów.. trudno : )
Czekam na jeszcze jeden rozdział z Twoje strony, ponieważ idzie Ci to wspaniale : )
Wysłałam jeszcze raz zaproszenie do współtwórców.. nie wiem czy to coś dało, musisz zobaczyć.
Pozdrawiam : )

OLGA ! - WYŚLIJ MI NA MAILA ; )

Przepraszam, że zamiast rozdziału, znowu jest jakaś informacja, ale chyba tylko w ten sposób mogę skontaktować się z drugą autorką.
Olga, kiedy będziesz w stanie coś napisać ?

:)

czwartek, 6 września 2012

?+:)+ROZDZIAŁY+:*



1. Pytanie do Olgi.. kiedy byłabyś w stanie napisać rozdziały ? Rozumiem, w jakiej jesteś sytuacji i wiem, że Ci trudno, więc dodasz kiedy będziesz w stanie : )
I jeszcze raz.. trzymaj się ! : *

2. Słuchajcie, jeśli macie jakiekolwiek pytania do mnie, do Olgi, lub po prostu związane coś z opowiadaniem, czy jeszcze w ogóle z czymś innym, to piszcie, a możemy się nawet " zaznajomić " : )

3. I przepraszam Was za to, że dodaję denne i nic nie wnoszące rozdziały i za to, że pisze takie coś.. jak TO. Staram się jak najbardziej mogę, pisząc to opowiadanie, ale chyba zbytnio nie wychodzi.. Trudno.

4. I dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, i jeszcze raz za wejścia. JESTEŚCIE WIELKIE : *

wtorek, 4 września 2012

Rozdział 35.

Po zjedzeniu śniadania, chłopacy zaczęli sprzątać, a ja z Niną poszłyśmy się ubrać, ponieważ planowałam iść z małą na zakupy. Ubrałam się w rurki, koszulę i botki. Włosy związałam w koka:
-Chodź Nina, teraz idziemy do Ciebie - mówiłam łapiąc ją za rączkę. Weszłyśmy do jej pokoju, Nina usiadła na łóżku, a ja zajrzałam do jej szafy
-Może to, hm ? - podeszłam do niej pokazując bluzę z małym znaczkiem adidasa i leginsy. 
-Tak, tak ! może być. A zrobisz mi takie kocka jak Ty masz, ciociu ? - zaśmiałam się, zaczęłam ją ubierać, no i zrobiłam jej tą upragnioną fryzurkę. Wyglądała słodko. Poszłyśmy jeszcze do łazienki, umyłyśmy zęby i zeszłyśmy na dół do kuchni. Wzięłam małą na ręce. Max z Nathanem rozmawiali o czymś opierając się o blat. Gdy tylko Nina zobaczyła tatę, od razu do niego podbiegła. Widać, że za nim tęskni, a on cierpi, ponieważ nie może nic z nią zrobić, bo ciągle jest obolały, ale mimo to, bawi się z nią, podnosi, czego nie powinien robić:
-No, no, śliczna jesteś królewno. - Max powiedział do Niny, dając jej buziaka. - Sama się ubierała ? - spytał się mnie.
-No pewnie ! Jakby inaczej, co nie ? - mówiłam puszczając oczko Ninie, na co się zaśmiała. Max poszedł z nią do salonu, a ja zostałam sama z Nathanem. Podeszłam do niego i się w niego po prostu wtuliłam. Ale zaczął coś mówić:
-Słuchaj, a Ty może powinnaś trochę przystopować ? Stres, zajmujesz się Niną, przy okazji nami, a nie zapomniałaś, że nosisz tam naszego małego piłkarza, hm ? - mówił do mnie z troską, dotykając mój brzuch, ale nie puszczał mnie z objęć.
-Daj spokój.. to jest dopiero 1 miesiąc, na razie jest dobrze. A poza tym, lubię się Wami wszystkimi zajmować. - pocałowałam Go. Staliśmy tak nie odrywając się od siebie, ale musiałam Go o coś zapytać:
-Słuchaj, mam nadzieję, że dzwoniłeś do naszych rodziców oraz do Jaya, Toma i Sivy, nie ? 
-Do rodziców tak, a do reszty próbowałem się dodzwonić, ale chyba nie ma ich w domu, bo cały czas jest sekretarka.
-Aha, no dobra. Koooocham Cię, wiesz ? - ponownie się w niego wtuliłam. Brakowało mi tych naszych czułości, ale rozumiałam to. Nath najpierw musi wyzdrowieć. Na pierwszym miejscu jest zdrowie.
-Ja Ciebie też kocham. Nie mogę się już doczekać, kiedy na świat przyjdzie mały. - pocałował mnie w czoło.
-Albo mała ! Nie zapominaj, że ja bym chciała dziewczynkę ! - mówiłam uśmiechając się do niego. 
-A na badania nie musisz żadne chodzić ? - znowu zaczął
-Nie, nie muszę. Dopiero zacznie się w 2 miesiącu. Spokojnie. Słuchaj, a może dałbyś radę przejść się dzisiaj ze mną i z Niną na zakupy, co ?
-Pewnie, daj mi tylko 5 minut. - zakomunikował i powoli wychodził z kuchni.
-5 minut ? Chyba z 20 z tą nogą, połamańcu ! - mówiłam śmiejąc się z niego
-Ej ! Uwaażaj sobie, młoda !
-Jaka młoda ? jaaaka młoda ? - mówiłam kpiąco. A on mi tylko posłał buziaka i wyszedł. Poszłam do salonu do Maxa i Niny. Spojrzałam na niego.. jest chyba szczęśliwy. Uśmiechnęłam się. 
-To co Nina, idziemy ?
-Tak, tak, idziemy ! Ale tatuś zostaje w domu ! - mówiła poważnie Nina
-Ależ oczywiście, że zostaje. Pójdziemy z wujkiem Nathanem.
-Amy.. na prawdę nie musisz..
-Ale Max.. daj mi się nią nacieszyć. Jest dobrze, a nawet jeśli coś się stanie, to Nath będzie ze mną. Mówię Ci, będziesz miał czas, żeby załatwić coś z rozwodem. Nie przejmuj się. - mówiłam puszczając mu oczko.
-Dobrze, dziękuję. - Wzięłam ją za rączkę i czekaliśmy za Nathem przed domem. W końcu wyszedł. Nath szedł z jednej strony, ja z drugiej, a Ninę trzymaliśmy w środku obydwoje za ręce. Gdyby ktoś nas nie znał, to mógłby pomyśleć, że jesteśmy szczęśliwą rodzinką. Przez całą drogę śmialiśmy się, wygłupialiśmy, Nath " biegał " z Niną po trawie, goniąc ją. Nath nie szczędził sobie również czułości, na co Nina się z nas śmiała. Doszliśmy do sklepu. Nath wziął małą na ręce, a mnie chwycił, splatając swoje palce z moimi. Czułam się świetnie. Byliśmy przy półce ze słodyczami, bo oczywiście Nathan i Nina uparli się na żelki. I co niby miałam z niby zrobić ? Musiałam im kupić. Eh.. no trudno. Jedna pani za ladą, próbowała nałożyć do torebki żelki, które Nina i Nath sobie zaczęli wybierać. Było widać, że już ma ich dosyć, bo cały czas wybrzydzali. Druga pani spojrzała na nich i zaczęła się śmiać razem ze mną. Szepnęła mi tylko:
-Cudowną ma pani córkę i męża ! Gratuluję. - mówiła uśmiechając się.. nie wiedziałam co odpowiedzieć. Ucieszyłam się, bo wiedziałam, że niedługo będziemy tak wyglądać z naszym dzieckiem. Oczywiście Ninę, traktowałam jak własną córkę i to uczucie było również cudowne. 
-Dziękuję bardzo. Do widzenia ! - podziękowałam i w końcu się pożegnałam, bo Nath i Nina skończyli wybierać swoje upragnione żelki.
-Normalnie jak dziecko Nath, jak dziecko ! - mówiłam do niego śmiejąc się
-Łe jeju no.. fajnie jest. Nie wiedziałem, że zakupy z rodziną to coś tak fajnego. Nie wiem, jak kiedyś mogłem myśleć, że w ogóle nie chcę mieć dzieci. Jaki ja byłem głupi.
-Ważne, że teraz chcesz - pocałowałam go w policzek. 
********************************U MAXA***********************************
Wziąłem laptopa, bo muszę załatwić jakoś sprawy z rozwodem, a z racji tego, że nie mogę wychodzić na zewnątrz, muszę to załatwić w taki, a nie inny sposób. Moje zajęcie przerwał mi telefon. Od nieznajomego numeru, więc odebrałem:
-Max ?! Max, wróć do mnie ! Błagam ! On.. on mnie zostawił ! Nie mam się gdzie podziać i jestem we Francji ! Błagam ! Przecież wiesz, że ja Cię kocham ! - poznałem, że to Michelle
-Boże.. kobieto.. czy Ty w ogóle słyszysz, co mówisz ?! W dupie mam to, że Twój kochaś Cię zostawił ! I wiesz, co ? Dobrze Ci tak. Aha, i jeszcze jedno - za 2 dni rozwód. Powodzenia, żegnam ! - od razu się rozłączyłem. Jakoś nie specjalnie przejąłem się tym telefonem. Dobrze jej tak. Mam sam żal do siebie o to, jak mogłem się wiązać z takim kimś. Za 2 dni rozwód i w końcu będę miał z nią spokój. A z racji tego, że ona ugrzęziła tam w tej Francji i zapewne na rozprawie się nie stawi, sąd opiekę nad Niną przyzna mi. I bardzo dobrze. Teraz tylko pozostaje mi poszukać jakiegoś mieszkania, czy coś.. Nie mogę cały czas siedzieć Amy i Nathowi na głowie. Strasznie dużo dla mnie robią. Nie wiem co bym bez nich zrobił.. Muszę im się odwdzięczyć.


_______________________________________
Olga, nie ma sprawy mogłam napisać ten jakże, bezsensowny ? nudny ? nic nie wnoszący rozdział. 
Nie mam pomysłów, a Ty trzymaj się i wracaj do zdrowia ! : )

Czytajcie post na dole i ten rozdział. Proszę również o komentarze : )
Dziękuję Wam, jeszcze raz, na prawdę ! : *

CONVERSE + małe informacyjki ; )

Heeeejka ; 3
1. Jak tam pierwsze dni w szkole ? Bo u mnie ogólnie średnio.. Dużo nauki będzie, ale damy radę ! ; ) Mamy nowych pierwszoklasistów w gimnazjum i niezłą polewkę z nich.. KICI KICI i te sprawy.. Jeśli ktoś z  was jest w pierwszej kl gim, to sorka, nie chciałam Was obrazić : *
2. Druga sprawa jest taka, że moja kumpela sprzedaje conversy.. są w bdb stanie, a sprzedaje je z powodu za małego rozmiaru. Wklejam linkola i obczajajcie ; ) http://tablica.pl/oferta/sprzedam-trampki-converse-ID1sAOp.html
3. Olga - czekam na rozdział :*
4. Powodzenia Wam tam wszystkim życzę w tej szkole i wiem, że robię to dopiero pierwszy raz.. ale chciałabym Wam PODZIĘKOWAĆ Z CAŁEGO SERDUCHA, ZA TAKĄ LICZBĘ WYŚWIETLEŃ. ZAKŁADAJĄC TO OPOWIADANIE, MYŚLAŁAM, ŻE BĘDĘ TO PISAĆ WŁAŚCIWIE TYLKO DLA SIEBIE.. A Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ, Z MIESIĄCA NA MIESIĄC, PRZYBYWA WAS TU WSZYSTKICH I NAWET NIE WIECIE JAK BARDZO MNIE TO CIESZY I ILE DLA MNIE ZNACZY. NAPRAWDĘ WAM BARDZO DZIĘKUJĘ ! :*:*:*:* JESTEŚCIE WSPANIAŁE, SERIO. + ZAPRASZAM DO OBSERWATORÓW ; )

piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 34.

Ucieszyłam się na wieść, że Max może wyjść ze szpitala. Jak na razie będę miała ich obydwóch przy sobie i jest to świetna sprawa. Będę miała na nich oko. Mam nadzieję, że wszystko wróci do normalności, nasza szalona rodzinka, która cały czas się powiększa oraz to, że nic, ani nikt nie namiesza już w naszym życiu. Nina, Ashley, Allan i Matt to cudowne dzieciaki. Nie ma z nimi żadnych problemów, a to tylko i wyłącznie kwestia wychowania. Z resztą nie ma się co dziwić, mają cudownych rodziców. Postaramy się z Nathanem, aby nasze dziecko, mam nadzieję, że w przyszłości dzieci będą również kochane.
Gdy weszliśmy wraz z Nathem, Maxem i Niną do domu wszyscy odetchnęliśmy z ulgą i przez głowy przeszła nam myśl " Nareszcie w domu ". Max przez cały ten czas trzymał Ninę na rękach i się z nią śmiał. Mała już całkiem dobrze mówi. Miał złamany obojczyk i wiedziałam, że przynosi mu to ból. Nath ledwo co doszedł do domu. Wiedziałam, że teraz ja będę za wszystko odpowiedzialna i muszę się wszystkim zająć. Zawsze lubiłam się kimś opiekować, oraz zajmować się domem. I właśnie moje marzenie się spełniło. Może nie w najlepszych okolicznościach, ale jest cudownie:
-Dobra, słuchajcie - Nina zostanie ze mną, pomoże mi tu jeszcze troszeczkę - złapałam ją za rączkę i puściłam oczko, na co mała z wielką chęcią kiwnęła głową - a Wy weźcie tylko ze sobą swoje torby i idźcie się położyć do swoich pokoi. Max, nie krępuj się, jest to nadal Twój dom, więc wiesz. Ja się Niną zajmę, więc spokojnie możesz iść spać.
-Dzięki wielkie siostra. Obiecuję, że Ci to wynagrodzę. - podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. Wziął swoją torbę, ukucnął przed Niną i powiedział:
-Skarbie, Tobie też to wynagrodzę. Kocham Cię - przytulił ją mocno, a mała znalazła się w jego ramionach. Puścił ją i kierował się w stronę schodów. Nath do mnie podszedł i pocałował mnie w policzek:
-Czekam na Ciebie, kotuś - wymruczał mi do ucha, ze względu na to, że przy nas była mała.
-Mój drogi, Ty z tą nogą to chyba za wiele nie zdziałasz ! Co nie, Ninka ? - zaśmiałam się, a Nina razem ze mną. Uśmiechnęłyśmy się do Natha
-Ty też Nina przeciwko wujkowi ? Jeszcze zobaczysz ! - podszedł do niej i złapał za nosek. Pokiwał nam tylko i wchodził na górę. Razem z Niną zaniosłyśmy rozebrałyśmy się i udałam się do łazienki, aby ją wykąpać. Pobawiłyśmy się troszkę i poszłam z nią do pokoju dziecięcego, żeby ją położyć od snu. Była zmęczona, więc poszło szybko. Malutka ma bardzo twardy sen. Już sobie wyobrażam jak będę kłaść tak nasze dziecko. Na samą myśl się cieszę. Zgasiłam światło i wyszłam. Po drodze wstąpiłam jeszcze do pokoju Maxa. Popatrzyłam chwilę na niego i stwierdziłam, że dużo przechodzi. Jest samotnym ojcem, ale da radę. Wiem to. Ma wsparcie od nas, a to jest najważniejsze. Teraz przed nim jeszcze rozwód. Mam nadzieję, że pójdzie szybko i zwięźle. Nie spodziewałam się tylko, że Michelle potrafi być taką osobą. Nie chcę jej znać. Z resztą, nie tylko ja. Reszta też. Powiedziałam po cichutku " dobranoc " i wyszłam. No.. przeciągnęłam się i weszłam do sypialni mojej i Natha. Widziałam, że śpi, choć dużo się wiercił. Pewnie przez sen. Rozebrałam się, zdjełam spodnie, bluzkę, bieliznę i wrzuciłam na siebie szlafrok. Poszłam do łazienki się wykąpać. Dużo mi to nie zajęło, założyłam jakąś koszulkę Natha i majtki. Wychodząc po cichutku z łazienki wgramoliłam się do łóżka, kładąc obok Nathana. Pocałowałam Go w czoło, na co jego usta wygięły się w lekki uśmiech. Próbowałam zasnąć, aż tu nagle poczułam ramię Natha, który mnie przytula i szepcze:
-Cudownie wyglądasz gdy się rozbierasz.
-Ejj ! Ty nie spałeś ! Oszuście Ty mój ! - zaśmiałam się i pocałowałam Go. Usnęliśmy.
Obudziłam się pierwsza i postanowiłam, że zrobię śniadanie. Wzięłam ze sobą słuchawki, bo chciałam posłuchać muzyki, a z racji tego, że w domu jest echo, pobudziłabym wszystkich, gdybym ich nie miała. Oczywiście zajrzałam jeszcze do pokoi reszty. Max spał, Nina jak aniołeczek. Podeszłam tylko do niej sprawdzić czy wszystko ok. Weszłam do kuchni, założyłam słuchawki i już wsłuchiwałam się w dźwięki ich piosenki " Heart Vacancy " ona była moją ulubioną. Nie wiem dlaczego, może dlatego, że jest taka spokojna ? Nie wiem. Wyjęła wszystkie potrzebne składniki do tostów, a do Niny jej ulubione płatki. Już kończyłam wszystko szykować, gdy nagle poczułam, ze ktoś całuje mnie po szyi. Oczywiście był to Nath. Szybko się odwróciłam, zdjęłam słuchawki i zaczęłam odwzajemniać pocałunki. Nath z wielkim bólem, ale dał radę posadził mnie na blacie i zaczęliśmy się całować. Oplotłam swoją nogę wokół jego bioder, a drugą oparłam na jego gipsie. Tak, dziwnie to brzmi, ale jednak. Całowaliśmy się przez cały czas, Nath głaskał mój brzuch, uśmiechaliśmy się, aż nagle do kuchni wparowała Ninka:
-Ciociu Amy, wujku ! Sama założyłam sukienkę ! - szybko się oderwaliśmy od siebie i spojrzeliśmy w jej stronę. Zaczęliśmy się śmiać, a mała nie wiedziała o co chodzi. Zeszłam z blatu i do niej podeszłam. Nath przyglądał się nam, opierając się z jabłkiem w ręku:
-No tak.. sama. Powiem Ci, że całkiem nieźle, ale rączkę powinnaś mieć tam, gdzie jest na nią miejsce w sukience, tak jak drugą. Chodź, pokażę Ci. - szybko ją przebrałam i teraz wyglądała jak prawdziwa księżniczka. Mała się uśmiechnęła i rzuciła mi się w ramiona. Przytuliła mnie i powiedziała:
-Dziękuję ciociu ! Kocham Cię. - aż mi się łza w oku zakręciła, ale szybko ją wytarłam. Nath chyba to widział i dokuśtykał do nas i również nas przytulił. Czułościom nie było końca, ale w końcu posadziłam Ninę w jej foteliku, zawołałam Maxa i zasiedliśmy do stołu, omawiając ważne sprawy. Znaczy chłopacy, bo ja zajmowałam się małą Niną.

____________________________
denny, bez sensu, wymyślany wieczorem. właściwie to nie wiem co z tego wyszło... takie NIC. : ccc
komentujcie : )
dziękuję Olga, za cudowny rozdział !
jedna komentatorka miała rację, zdarzają się dłuższe, ale jak i krótsze rozdziały. Co z tego, ważne jest to, że są wspaniałe.
Dziękuję : ***


Rozdział 33

  Wraz z Nathanem i Niną weszliśmy do domu. Głównie bawiliśmy się z małą. Potem Nath ją wykąpał i ułożył do snu.
-Nie mogę się doczekać aż nasze dziecko się urodzi- Przeszliśmy do pokoju na dole żeby Nathan nie musiał wchodzić na górę z tym cholernym gipsem.
-Będziesz wspaniałym ojcem- powiedziałam i pocałowałam chłopaka. Zaczęliśmy się namiętnie całować, potem zaczęliśmy zrzucać swoje ubrania i namiętnie się kochaliśmy.
Obudził mnie płacz dziecka. Wstałam do niej zmieniłam pieluszkę i dałam jeść, dodatkowo ją przebrałam.
-Amy wpadłem na pomysł- powiedział z entuzjazmem mój mąż.
-Jaki?
-Weźmy Ninę do Max'a, przecież to jest urazówka nic się jej nie stanie
-To rzeczywiście dobry pomysł, w nagrodę masz buziaka- Pocałowałam go i zajęłam się szykowaniem Niny.
Gdy byliśmy gotowi pojechaliśmy do szpitala. Nie mogłam doczekać się miny mojego brata gdy zobaczy swoją córkę. 
-Cześć braciszku, jak się czujesz?- Zapytałam się wchodząc do sali 
-Lepiej niż wczoraj- Odpowiedział. Było widać że jest czymś przygnębiony, domyślałam się przez co.
-Mamy dla ciebie niespodziankę- powiedziałam, i wtedy Nathan wszedł z małą Niną.
-NINA!!!- Krzyknął Max. Nath dał Max'owi jego córeczkę. Miło było popatrzeć jak on cieszył się z tego że ją widzi.- Dziękuje wam- powiedział a po jego policzkach zaczęły spływać łzy. 
Resztę dnia spędziliśmy z nim. Później oczywiście dołączyła do nas reszta.
-Nath, zabierz Ninę i pojedz z Kelsey i Tom'em do domu, ja zostanę na noc z max'em
-Daj spokój Amy nie jestem dzieckiem- Starał się wybronić mój brat ale nie dałam się przekonać. 
I w sumie cały pobyt Max'a w szpitalu tak wyglądał. Na szczęście jeszcze dzisiaj dostał wypis. Na razie zamieszka ze mną i z Nath'em.
Mój najgorszy rozdział Ever. Nie miałam żadnej weny i żadnego pomysłu. Pozostaje nadzieja że druga autorka mnie uratuje. Jak zwykle obiecuję poprawę.