Ucieszyłam się na wieść, że Max może wyjść ze szpitala. Jak na razie będę miała ich obydwóch przy sobie i jest to świetna sprawa. Będę miała na nich oko. Mam nadzieję, że wszystko wróci do normalności, nasza szalona rodzinka, która cały czas się powiększa oraz to, że nic, ani nikt nie namiesza już w naszym życiu. Nina, Ashley, Allan i Matt to cudowne dzieciaki. Nie ma z nimi żadnych problemów, a to tylko i wyłącznie kwestia wychowania. Z resztą nie ma się co dziwić, mają cudownych rodziców. Postaramy się z Nathanem, aby nasze dziecko, mam nadzieję, że w przyszłości dzieci będą również kochane.
Gdy weszliśmy wraz z Nathem, Maxem i Niną do domu wszyscy odetchnęliśmy z ulgą i przez głowy przeszła nam myśl " Nareszcie w domu ". Max przez cały ten czas trzymał Ninę na rękach i się z nią śmiał. Mała już całkiem dobrze mówi. Miał złamany obojczyk i wiedziałam, że przynosi mu to ból. Nath ledwo co doszedł do domu. Wiedziałam, że teraz ja będę za wszystko odpowiedzialna i muszę się wszystkim zająć. Zawsze lubiłam się kimś opiekować, oraz zajmować się domem. I właśnie moje marzenie się spełniło. Może nie w najlepszych okolicznościach, ale jest cudownie:
-Dobra, słuchajcie - Nina zostanie ze mną, pomoże mi tu jeszcze troszeczkę - złapałam ją za rączkę i puściłam oczko, na co mała z wielką chęcią kiwnęła głową - a Wy weźcie tylko ze sobą swoje torby i idźcie się położyć do swoich pokoi. Max, nie krępuj się, jest to nadal Twój dom, więc wiesz. Ja się Niną zajmę, więc spokojnie możesz iść spać.
-Dzięki wielkie siostra. Obiecuję, że Ci to wynagrodzę. - podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. Wziął swoją torbę, ukucnął przed Niną i powiedział:
-Skarbie, Tobie też to wynagrodzę. Kocham Cię - przytulił ją mocno, a mała znalazła się w jego ramionach. Puścił ją i kierował się w stronę schodów. Nath do mnie podszedł i pocałował mnie w policzek:
-Czekam na Ciebie, kotuś - wymruczał mi do ucha, ze względu na to, że przy nas była mała.
-Mój drogi, Ty z tą nogą to chyba za wiele nie zdziałasz ! Co nie, Ninka ? - zaśmiałam się, a Nina razem ze mną. Uśmiechnęłyśmy się do Natha
-Ty też Nina przeciwko wujkowi ? Jeszcze zobaczysz ! - podszedł do niej i złapał za nosek. Pokiwał nam tylko i wchodził na górę. Razem z Niną zaniosłyśmy rozebrałyśmy się i udałam się do łazienki, aby ją wykąpać. Pobawiłyśmy się troszkę i poszłam z nią do pokoju dziecięcego, żeby ją położyć od snu. Była zmęczona, więc poszło szybko. Malutka ma bardzo twardy sen. Już sobie wyobrażam jak będę kłaść tak nasze dziecko. Na samą myśl się cieszę. Zgasiłam światło i wyszłam. Po drodze wstąpiłam jeszcze do pokoju Maxa. Popatrzyłam chwilę na niego i stwierdziłam, że dużo przechodzi. Jest samotnym ojcem, ale da radę. Wiem to. Ma wsparcie od nas, a to jest najważniejsze. Teraz przed nim jeszcze rozwód. Mam nadzieję, że pójdzie szybko i zwięźle. Nie spodziewałam się tylko, że Michelle potrafi być taką osobą. Nie chcę jej znać. Z resztą, nie tylko ja. Reszta też. Powiedziałam po cichutku " dobranoc " i wyszłam. No.. przeciągnęłam się i weszłam do sypialni mojej i Natha. Widziałam, że śpi, choć dużo się wiercił. Pewnie przez sen. Rozebrałam się, zdjełam spodnie, bluzkę, bieliznę i wrzuciłam na siebie szlafrok. Poszłam do łazienki się wykąpać. Dużo mi to nie zajęło, założyłam jakąś koszulkę Natha i majtki. Wychodząc po cichutku z łazienki wgramoliłam się do łóżka, kładąc obok Nathana. Pocałowałam Go w czoło, na co jego usta wygięły się w lekki uśmiech. Próbowałam zasnąć, aż tu nagle poczułam ramię Natha, który mnie przytula i szepcze:
-Cudownie wyglądasz gdy się rozbierasz.
-Ejj ! Ty nie spałeś ! Oszuście Ty mój ! - zaśmiałam się i pocałowałam Go. Usnęliśmy.
Obudziłam się pierwsza i postanowiłam, że zrobię śniadanie. Wzięłam ze sobą słuchawki, bo chciałam posłuchać muzyki, a z racji tego, że w domu jest echo, pobudziłabym wszystkich, gdybym ich nie miała. Oczywiście zajrzałam jeszcze do pokoi reszty. Max spał, Nina jak aniołeczek. Podeszłam tylko do niej sprawdzić czy wszystko ok. Weszłam do kuchni, założyłam słuchawki i już wsłuchiwałam się w dźwięki ich piosenki " Heart Vacancy " ona była moją ulubioną. Nie wiem dlaczego, może dlatego, że jest taka spokojna ? Nie wiem. Wyjęła wszystkie potrzebne składniki do tostów, a do Niny jej ulubione płatki. Już kończyłam wszystko szykować, gdy nagle poczułam, ze ktoś całuje mnie po szyi. Oczywiście był to Nath. Szybko się odwróciłam, zdjęłam słuchawki i zaczęłam odwzajemniać pocałunki. Nath z wielkim bólem, ale dał radę posadził mnie na blacie i zaczęliśmy się całować. Oplotłam swoją nogę wokół jego bioder, a drugą oparłam na jego gipsie. Tak, dziwnie to brzmi, ale jednak. Całowaliśmy się przez cały czas, Nath głaskał mój brzuch, uśmiechaliśmy się, aż nagle do kuchni wparowała Ninka:
-Ciociu Amy, wujku ! Sama założyłam sukienkę ! - szybko się oderwaliśmy od siebie i spojrzeliśmy w jej stronę. Zaczęliśmy się śmiać, a mała nie wiedziała o co chodzi. Zeszłam z blatu i do niej podeszłam. Nath przyglądał się nam, opierając się z jabłkiem w ręku:
-No tak.. sama. Powiem Ci, że całkiem nieźle, ale rączkę powinnaś mieć tam, gdzie jest na nią miejsce w sukience, tak jak drugą. Chodź, pokażę Ci. - szybko ją przebrałam i teraz wyglądała jak prawdziwa księżniczka. Mała się uśmiechnęła i rzuciła mi się w ramiona. Przytuliła mnie i powiedziała:
-Dziękuję ciociu ! Kocham Cię. - aż mi się łza w oku zakręciła, ale szybko ją wytarłam. Nath chyba to widział i dokuśtykał do nas i również nas przytulił. Czułościom nie było końca, ale w końcu posadziłam Ninę w jej foteliku, zawołałam Maxa i zasiedliśmy do stołu, omawiając ważne sprawy. Znaczy chłopacy, bo ja zajmowałam się małą Niną.
____________________________
denny, bez sensu, wymyślany wieczorem. właściwie to nie wiem co z tego wyszło... takie NIC. : ccc
komentujcie : )
dziękuję Olga, za cudowny rozdział !
jedna komentatorka miała rację, zdarzają się dłuższe, ale jak i krótsze rozdziały. Co z tego, ważne jest to, że są wspaniałe.
Dziękuję : ***
Łączna liczba wyświetleń
piątek, 31 sierpnia 2012
Rozdział 33
Wraz z Nathanem i Niną weszliśmy do domu.
Głównie bawiliśmy się z małą. Potem Nath ją wykąpał i ułożył
do snu.
-Nie mogę się doczekać aż nasze dziecko się
urodzi- Przeszliśmy do pokoju na dole żeby Nathan nie musiał
wchodzić na górę z tym cholernym gipsem.
-Będziesz wspaniałym ojcem- powiedziałam i
pocałowałam chłopaka. Zaczęliśmy się namiętnie całować,
potem zaczęliśmy zrzucać swoje ubrania i namiętnie się
kochaliśmy.
Obudził mnie płacz dziecka. Wstałam do niej
zmieniłam pieluszkę i dałam jeść, dodatkowo ją przebrałam.
-Amy wpadłem na pomysł- powiedział z
entuzjazmem mój mąż.
-Jaki?
-Weźmy Ninę do Max'a, przecież to jest urazówka
nic się jej nie stanie
-To rzeczywiście dobry pomysł, w nagrodę masz
buziaka- Pocałowałam go i zajęłam się szykowaniem Niny.
Gdy byliśmy gotowi pojechaliśmy do szpitala. Nie
mogłam doczekać się miny mojego brata gdy zobaczy swoją córkę.
-Cześć braciszku, jak się czujesz?- Zapytałam
się wchodząc do sali
-Lepiej niż wczoraj- Odpowiedział. Było widać
że jest czymś przygnębiony, domyślałam się przez co.
-Mamy dla ciebie niespodziankę- powiedziałam, i
wtedy Nathan wszedł z małą Niną.
-NINA!!!- Krzyknął Max. Nath dał Max'owi jego
córeczkę. Miło było popatrzeć jak on cieszył się z tego że ją
widzi.- Dziękuje wam- powiedział a po jego policzkach zaczęły
spływać łzy.
Resztę dnia spędziliśmy z nim. Później
oczywiście dołączyła do nas reszta.
-Nath, zabierz Ninę i pojedz z Kelsey i Tom'em do
domu, ja zostanę na noc z max'em
-Daj spokój Amy nie jestem dzieckiem- Starał się
wybronić mój brat ale nie dałam się przekonać.
I w sumie cały pobyt Max'a w szpitalu tak wyglądał. Na szczęście
jeszcze dzisiaj dostał wypis. Na razie zamieszka ze mną i z
Nath'em.
Mój najgorszy rozdział Ever. Nie miałam żadnej weny i żadnego
pomysłu. Pozostaje nadzieja że druga autorka mnie uratuje. Jak
zwykle obiecuję poprawę.wtorek, 28 sierpnia 2012
Rozdział 32.
Małe informacje:
Nina, córka Maxa i Michelle, przebywa pod opieką jej opiekunki. Pani Valeria jest w pewnym sensie rodziną Amy. Każdy ma do niej wielkie zaufanie, a dla niej opiekowanie sie Niną, to czysta przyjemność, ponieważ sama nie ma żadnych dzieci.
Sprawa rozwodowa Maxa i Michelle przedłuży się, ze względu na wypadek Maxa.
Ciąża Amy rozwija się prawidłoowo, wszystko idzie jak należy. Nathan jest w coraz lepszym stanie.
Rodzice Amy i rodzice Nathana przebywają u nich w domu. W dawnym domu The Wanted. Jest on wielki, dlatego też czują się swobodnie. Zazwyczaj są sami w domu i poświecają czas na zapoznanie się. Amy wpada tylko do domu, zobaczyć czy wszystko w porządku, przebrać się, wykąpać i wziąść coś dla Natha. Siva z Nataszą, Jay z Roxą i Tom z Kelsey starają sie być jak najczęściej przy Nathanie i Maxie, ale mają pewne obiążenie.. dzieci. Są wzorowymi rodzicami, dlatego też starają się poświęcać im dużo czasu.
Teraz główną " atrakcją " jest stan zdrowia Maxa. O tym, co brał Max wie tylko Amy no i oczywiście lekarze.. Z tego co mówią lekarze, jego stan się poprawia i wszystko ma pójść już dobrze. Pierwsze co Amy zrobi po obudzeniu Maxa, będzie szczera rozmowa z nim sam na sam. Będzie to ich tajemnica. Ważne jest to, aby Max się wybudził.
Noc minęła mi w towarzystwie Toma z Kelsey, Natha, który był strasznie zmęczony i zasnął. No i oczywiście Maxa.. Tom z Kelsey zasnęli na kanapie, a ja siedziałam na fotelu obok łóżek Natha i Maxa. Nie chciałam ich spuścić z pola widzenia. No, ale to było ponad moje siły. Zasnęłam. Obudziłam się, ponieważ poczułam coś w stylu ust Natha na moim policzku.. Tak.. zgadłam. Był to Nathan. Uśmiechnęłam się i popatrzyłam na niego. Był ubrany w normalne ciuchy, co mnie zdziwiło. Przecież miał leżeć jeszcze tydzień w szpitalu, a tu proszę, spakowana torba, Nath uśmiechnięty od ucha do ucha i pościelone szpitalne łóżko, które oczekuje na kolejnego pacjenta. No ciekawie, ciekawie, nie powiem, że nie. Pocałowałam go w usta i usiadłam mu na kolanach. Miał złamaną nogę, ale dał radę. Rozejrzałam sie po sali i zobaczyłam Sivę z Nataszą i z bliźniakami, które słodko śpią w nosidełkach, podobnie jak ich rodzice, tylko, że oni na kanapie. Widocznie musieli oni zmienić Toma z Kelsey. Kolejnym obiektem mojego zainteresowania stał się Max. Gdy na niego spojrzałam akurat otworzył oczy.. To .. to co czułam w środku było nie do opisania !! Radość rozpierdalała mnie ( przepraszam za wyrażenie ) od środka ! Otwarłam tylko szeroko oczy, popatrzyłam szybko na Natha i podbiegłam do jego łóżka, chwytając Maxa za rękę:
-Max, matko ! Obudziłeś się ! Wiesz, jak się o Ciebie martwiliśmy !
-Amy ? Co ja tu.. Co Ty.. Co Wy.. co Wy tu wszyscy robicie ? Pamiętam tylko jak wnosili mnie na noszach do karetki.. Wypadek .. Nathan... samochód... karetka... i miliony kabelków. - rozejrzał się i jego wzrok utkwił na moim mężu - Jezus, Nathan, przepraszam Cię, nie chciałem spowodować tego wypadku. Trzymasz się ? A Nina ?! - jakby oprzytomniał - Matko, gdzie jest Nina ?!?!??!
-Hej, Max ! spokojnie, Nina jest pod opieką pani Valerii. Nic jej nie jest.
-Kamień spadł mi z serca.. - odetchnął
-Jeśli chcesz wiedzieć, to mieliśmy wypadek, ale mieliśmy również szczęście, że nie był on jakiś mega poważny. Żyjemy, i to się liczy. Jest dobrze, nie przejmuj sie - Nath do niego dokuśtykał i poklepał go po ramieniu. Bliźniaki zaczęły płakać, na co ich rodzicie się obudzili i gdy zobaczyli ubranego Natha, mnie szczęśliwą i co najważniejsze obudzonego Maxa, wzięli swoje pociechy na ręce i do nas podeszli. Uścisnęliśmy się wszyscy, ale dzieciaki nie było zadowolone.. No tak, była ich pora na jedzenie. Nawet nie zdążyłam się z nimi pobawić, a oni już ich zabierają.. no ale cóż. Jak mus to mus. Pojechali do domu. Zostaliśmy w trójkę. Reszta pewnie odsypia nie przespane noce. Do sali wszedł lekarz, odpiął 1/3 kabelków od Maxa i poprosił Nathana, aby poszedł podpisać wypis ze szpitala. Pocałował mnie w czoło, powiedział cichutko '' niespodzianka '' i wyszedł. Uśmiechnęłam się i miałam teraz okazję, żeby porozmawiać z Maxem sam na sam:
-Max.. słuchaj, lekarz mi powiedział, że byłeś pod wpływem środków halucynogennych.. coś ty brał ? I dlaczego ?
-No tak.. nie radziłem sobie, a w kieszeni od spodni znalazłem malutki woreczek. Wciągnąłem i byłem pewien, że nic ze mną nie jest, ponieważ czuję się dobrze. No i z takim nastanowieniem wyszedłem z Nathem.. no ale stało się co się stało.. głupi jestem. Przepraszam.. - widać było, że ma poczucie winy.
-No, głupi, głupi, wiesz jak to się mogło skończyć ? Zapomniałeś, że masz dla kogo żyć ? Wspaniała córka, rodzina i przyjaciele. Jesteś szczęśliwym człowiekiem, że posiadasz nas wszystkich. A to wszystko może zniknąć od tak ! - pstryknęłam palcami.
-Wiem, Amy.. Jesteś ode mnie młodsza, ale i mądrzejsza. Nigdy więcej, obiecuję. - spojrzał na mnie i złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam w czoło.
-Słuchaj, ja będę musiała się już zbierać razem z Nathem do domu, Ty masz być w szpitalu jeszcze tydzień. Będziemy do Ciebie przychodzić na zmianę. I z tego co jeszcze wiem, to dzisiaj chyba rodzice muszą już wracać do domu, bo dostali jakieś wezwanie z pracy, więc pewnie w drodze powrotnej jeszcze do Ciebie wpadną. Zapewniłam już mamę, że z Tobą w porządku, więc za wielkiego wykładu raczej mieć nie będziesz - puściłam mu oczko - jest jeszcze coś co mogę dla Ciebie zrobić ?
-Jesteś wspaniała i dziękuję Ci za wszystko. Tak, mam jedną prośbę.. jesli nie byłoby to kłopotem, to czy możesz wziąć Ninę od pani Valerii do Was, bo przecież ona też ma swoje sprawy, swoją pracę i chciałbym ją odciążyć. Mogłabyś ?
-Oczywiście ! Nie ma problemu, bardzo kocham Ninę, a poza tym to dla mnie i dla Natha będzie to dobra sprawa, aby się sprawdzić. - uśmiechnęłam się do niego, on również, ale po chwili miał minę typu " ale o co chodzi ? "
-Jak to sprawdzić ?
-Aaaa no tak.. przecież Ty nic nie wiesz. Jestem w ciąży ! - mówilam uradowana
-Wow, gratulacje siostra ! No, młody się postarał - zaśmiałam się, a w tym czasie wszedł Nathan. - To co, zbieramy się ? Wjedziemy jeszcze po Ninę. - oznajmiłam mężowi przytulając się do niego
-Tak, możemy jechać. Trzymaj się Max.
_____________________________________
znowu się rozpisałam ? jak zasiadłam nad laptopem z makaronem to nie mogłam skończyć.
nuuuuudny trochę, no ale co zrobię ? :c
cieszę się tylko, że mam dla kogo pisać <3 kocham Was, naprawdę.
komentujcie : 3
Nina, córka Maxa i Michelle, przebywa pod opieką jej opiekunki. Pani Valeria jest w pewnym sensie rodziną Amy. Każdy ma do niej wielkie zaufanie, a dla niej opiekowanie sie Niną, to czysta przyjemność, ponieważ sama nie ma żadnych dzieci.
Sprawa rozwodowa Maxa i Michelle przedłuży się, ze względu na wypadek Maxa.
Ciąża Amy rozwija się prawidłoowo, wszystko idzie jak należy. Nathan jest w coraz lepszym stanie.
Rodzice Amy i rodzice Nathana przebywają u nich w domu. W dawnym domu The Wanted. Jest on wielki, dlatego też czują się swobodnie. Zazwyczaj są sami w domu i poświecają czas na zapoznanie się. Amy wpada tylko do domu, zobaczyć czy wszystko w porządku, przebrać się, wykąpać i wziąść coś dla Natha. Siva z Nataszą, Jay z Roxą i Tom z Kelsey starają sie być jak najczęściej przy Nathanie i Maxie, ale mają pewne obiążenie.. dzieci. Są wzorowymi rodzicami, dlatego też starają się poświęcać im dużo czasu.
Teraz główną " atrakcją " jest stan zdrowia Maxa. O tym, co brał Max wie tylko Amy no i oczywiście lekarze.. Z tego co mówią lekarze, jego stan się poprawia i wszystko ma pójść już dobrze. Pierwsze co Amy zrobi po obudzeniu Maxa, będzie szczera rozmowa z nim sam na sam. Będzie to ich tajemnica. Ważne jest to, aby Max się wybudził.
Noc minęła mi w towarzystwie Toma z Kelsey, Natha, który był strasznie zmęczony i zasnął. No i oczywiście Maxa.. Tom z Kelsey zasnęli na kanapie, a ja siedziałam na fotelu obok łóżek Natha i Maxa. Nie chciałam ich spuścić z pola widzenia. No, ale to było ponad moje siły. Zasnęłam. Obudziłam się, ponieważ poczułam coś w stylu ust Natha na moim policzku.. Tak.. zgadłam. Był to Nathan. Uśmiechnęłam się i popatrzyłam na niego. Był ubrany w normalne ciuchy, co mnie zdziwiło. Przecież miał leżeć jeszcze tydzień w szpitalu, a tu proszę, spakowana torba, Nath uśmiechnięty od ucha do ucha i pościelone szpitalne łóżko, które oczekuje na kolejnego pacjenta. No ciekawie, ciekawie, nie powiem, że nie. Pocałowałam go w usta i usiadłam mu na kolanach. Miał złamaną nogę, ale dał radę. Rozejrzałam sie po sali i zobaczyłam Sivę z Nataszą i z bliźniakami, które słodko śpią w nosidełkach, podobnie jak ich rodzice, tylko, że oni na kanapie. Widocznie musieli oni zmienić Toma z Kelsey. Kolejnym obiektem mojego zainteresowania stał się Max. Gdy na niego spojrzałam akurat otworzył oczy.. To .. to co czułam w środku było nie do opisania !! Radość rozpierdalała mnie ( przepraszam za wyrażenie ) od środka ! Otwarłam tylko szeroko oczy, popatrzyłam szybko na Natha i podbiegłam do jego łóżka, chwytając Maxa za rękę:
-Max, matko ! Obudziłeś się ! Wiesz, jak się o Ciebie martwiliśmy !
-Amy ? Co ja tu.. Co Ty.. Co Wy.. co Wy tu wszyscy robicie ? Pamiętam tylko jak wnosili mnie na noszach do karetki.. Wypadek .. Nathan... samochód... karetka... i miliony kabelków. - rozejrzał się i jego wzrok utkwił na moim mężu - Jezus, Nathan, przepraszam Cię, nie chciałem spowodować tego wypadku. Trzymasz się ? A Nina ?! - jakby oprzytomniał - Matko, gdzie jest Nina ?!?!??!
-Hej, Max ! spokojnie, Nina jest pod opieką pani Valerii. Nic jej nie jest.
-Kamień spadł mi z serca.. - odetchnął
-Jeśli chcesz wiedzieć, to mieliśmy wypadek, ale mieliśmy również szczęście, że nie był on jakiś mega poważny. Żyjemy, i to się liczy. Jest dobrze, nie przejmuj sie - Nath do niego dokuśtykał i poklepał go po ramieniu. Bliźniaki zaczęły płakać, na co ich rodzicie się obudzili i gdy zobaczyli ubranego Natha, mnie szczęśliwą i co najważniejsze obudzonego Maxa, wzięli swoje pociechy na ręce i do nas podeszli. Uścisnęliśmy się wszyscy, ale dzieciaki nie było zadowolone.. No tak, była ich pora na jedzenie. Nawet nie zdążyłam się z nimi pobawić, a oni już ich zabierają.. no ale cóż. Jak mus to mus. Pojechali do domu. Zostaliśmy w trójkę. Reszta pewnie odsypia nie przespane noce. Do sali wszedł lekarz, odpiął 1/3 kabelków od Maxa i poprosił Nathana, aby poszedł podpisać wypis ze szpitala. Pocałował mnie w czoło, powiedział cichutko '' niespodzianka '' i wyszedł. Uśmiechnęłam się i miałam teraz okazję, żeby porozmawiać z Maxem sam na sam:
-Max.. słuchaj, lekarz mi powiedział, że byłeś pod wpływem środków halucynogennych.. coś ty brał ? I dlaczego ?
-No tak.. nie radziłem sobie, a w kieszeni od spodni znalazłem malutki woreczek. Wciągnąłem i byłem pewien, że nic ze mną nie jest, ponieważ czuję się dobrze. No i z takim nastanowieniem wyszedłem z Nathem.. no ale stało się co się stało.. głupi jestem. Przepraszam.. - widać było, że ma poczucie winy.
-No, głupi, głupi, wiesz jak to się mogło skończyć ? Zapomniałeś, że masz dla kogo żyć ? Wspaniała córka, rodzina i przyjaciele. Jesteś szczęśliwym człowiekiem, że posiadasz nas wszystkich. A to wszystko może zniknąć od tak ! - pstryknęłam palcami.
-Wiem, Amy.. Jesteś ode mnie młodsza, ale i mądrzejsza. Nigdy więcej, obiecuję. - spojrzał na mnie i złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam w czoło.
-Słuchaj, ja będę musiała się już zbierać razem z Nathem do domu, Ty masz być w szpitalu jeszcze tydzień. Będziemy do Ciebie przychodzić na zmianę. I z tego co jeszcze wiem, to dzisiaj chyba rodzice muszą już wracać do domu, bo dostali jakieś wezwanie z pracy, więc pewnie w drodze powrotnej jeszcze do Ciebie wpadną. Zapewniłam już mamę, że z Tobą w porządku, więc za wielkiego wykładu raczej mieć nie będziesz - puściłam mu oczko - jest jeszcze coś co mogę dla Ciebie zrobić ?
-Jesteś wspaniała i dziękuję Ci za wszystko. Tak, mam jedną prośbę.. jesli nie byłoby to kłopotem, to czy możesz wziąć Ninę od pani Valerii do Was, bo przecież ona też ma swoje sprawy, swoją pracę i chciałbym ją odciążyć. Mogłabyś ?
-Oczywiście ! Nie ma problemu, bardzo kocham Ninę, a poza tym to dla mnie i dla Natha będzie to dobra sprawa, aby się sprawdzić. - uśmiechnęłam się do niego, on również, ale po chwili miał minę typu " ale o co chodzi ? "
-Jak to sprawdzić ?
-Aaaa no tak.. przecież Ty nic nie wiesz. Jestem w ciąży ! - mówilam uradowana
-Wow, gratulacje siostra ! No, młody się postarał - zaśmiałam się, a w tym czasie wszedł Nathan. - To co, zbieramy się ? Wjedziemy jeszcze po Ninę. - oznajmiłam mężowi przytulając się do niego
-Tak, możemy jechać. Trzymaj się Max.
_____________________________________
znowu się rozpisałam ? jak zasiadłam nad laptopem z makaronem to nie mogłam skończyć.
nuuuuudny trochę, no ale co zrobię ? :c
cieszę się tylko, że mam dla kogo pisać <3 kocham Was, naprawdę.
komentujcie : 3
poniedziałek, 27 sierpnia 2012
Rozdział 31
Przetarłam oczy i usiadłam na łóżku. Tej nocy już nie
spędziłam w szpitalu ponieważ mój kochany Nathan mi nie pozwolił.
Powolnie wstałam i zawlokłam się do łazienki wykonałam
podstawowe czynności i ubrałam się w najzwyklejsze jeansy i jakąś
bluzę Nathana. Chwyciłam za torbę, wsiadłam do samochodu i
pojechałam do szpitala. Podczas drogi uświadomiłam sobie że muszę
pójść do lekarza, umówiłam się do ginekologa który przyjmował
w szpitalu w którym leżeli chłopcy. Skierowałam się do sali
chłopców, pod nią siedział Siv z Nataszą oraz Tom z Kelsey.
-Cześć wam co u nich?- Zapytałam się gdy podeszłam do nich
-Nathan lepiej a Max na razie bez zmian, Amy twoi rodzice są w sali oraz rodzice Nathana, weź ich ogarnij bo oboje obwiniają drugiego za wypadek ich syna- powiedziała zmęczona Kelsey. Szczerze to nie miałam ochoty na kutnie, ale jak zwykle. Weszłam do sali, gdy otworzyłam drzwi usłyszałam
-To twoja wina Nathan, że Max jest w takim stanie- oczywiście słowa były wypowiadane przez moją mamę
-Dzień dobry!- powiedziałam gdy przekroczyłam próg sali- Cześć Kochanie- powiedziałam do Nathana którego po chwili pocałowałam. Było widać że jest zmęczony.
-Wszyscy wypad z sali!- powiedziałam stanowczym głosem
-CO?! Nie możesz nas wyrzucić- powiedziała równo moja mama jak i mama Nathana
-To się ogarnijcie i dajcie im odpoczywać, dopiero co mieli wypadek- Wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli
-Ale jak to ewidentnie jego...- teraz mój tata się wtrącił ale szybko go uciszyłam
-Ja z Nathanem spodziewamy się dziecka- jak ta informacja ich nie uciszy to nie wiem co.
-Naprawdę? To wspaniale- Miałam rację wszyscy zapomnieli na chwilę o wypadku i zaczęło się głaskanie mojego brzucha. Na moje szczęście przyszedł lekarz który wszystkich wyprosił oczywiście oprócz mnie. Zbadał dokładnie Nathana a potem Maxa
-A więc pani Amy sprawa maluje się w oto ten sposób, pan Max najpóźniej jutro powinien się wybudzić, a co do pana Nahana to przewiduję jeszcze tydzień w szpitalu a później pewnie z dwa tygodnie poleży sobie w łóżku. Została tylko jedna sprawa o której chciałbym porozmawiać na osobności więc zapraszam do mojego gabinetu. Wyszłam z sali za lekarzem wszyscy się na mnie pytająco patrzyli, weszłam do gabinetu i zajęłam miejsce na krześle.
-Co się takiego stało?- Zapytałam na serio przerażona.
-Wiem co spowodowało wypadek, jednak nie chciałem tego zgłaszać na policję- zaczął całkiem poważnie lekarz. A ja byłam już na serio przerażona- Pan Max był pod działaniem środków halucynogennych.- OMG jak to w ogóle możliwe, nie byłam w stanie przyjąć tego do wiadomości.-I jedyną rzeczą która mnie powstrzymała przed telefonem na policję to fakt że pan Nathan nie był i to mógł być jednorazowy jego głupi wyskok.- Chyba powinnam coś teraz powiedzieć ale nie miałam pojęcia co.
-Dziękuję panu bardzo, obiecuję że wszystkim się zajmę- dalej nie mogłam dojść do siebie po tej informacji
-Mam taką nadzieję, a teraz przepraszam muszę się zająć pozostałymi pacjentami- Wyszłam z gabinetu i nie wiedziałam co ze sobą zrobić, jednak zadzwonił mój telefon przypominając mi o wizycie u ginekologa. Lekarz na szczęście stwierdził że z dzieckiem wszystko na razie jest w porządku, przepisał mi tylko jakieś tabletki. Wzięłam oczywiście zdjęcie z USG dla Nathana i udałam się do jego sali. Zatrzymała mnie Jessica.
-Amy nie przejmuj się co mówią moi i twoi rodzice, dbaj teraz przede wszystkim o dziecko bo wiem jak Nathan go pragnie
-Oczywiście zrobię wszystko zarówno dla Nathana jak i dla dziecka- powiedziałam i weszłam do sali w której przesiadywali nasi rodzice.
-O co chodził tamtemu lekarzowi i co tak długo?- męczyli mnie już swoją obecnością, musiałam coś wymyślić bo przecież nie powiem im prawdy.
-Kazał mi podpisać zgodę na leczenie, a tak długo bo poszłam do ginekologa- podeszłam do Nathana i dałam mu zdjęcie
-Amy ja tak bardzo cię kocham, ciebie i nasze dziecko- powiedział a potem położył zdrową rękę na moim brzuchu. Po moich policzkach poleciały łzy byłam taka szczęśliwa, wszystko by było idealnie gdyby ni sprawa Max’a. Rodzice moi i Nathana zaczęli oglądać zdjęcie i gratulować. Dałam im klucze od domu a ja sama zostałam na noc towarzyszył mi Tom z Kelsey.
-Cześć wam co u nich?- Zapytałam się gdy podeszłam do nich
-Nathan lepiej a Max na razie bez zmian, Amy twoi rodzice są w sali oraz rodzice Nathana, weź ich ogarnij bo oboje obwiniają drugiego za wypadek ich syna- powiedziała zmęczona Kelsey. Szczerze to nie miałam ochoty na kutnie, ale jak zwykle. Weszłam do sali, gdy otworzyłam drzwi usłyszałam
-To twoja wina Nathan, że Max jest w takim stanie- oczywiście słowa były wypowiadane przez moją mamę
-Dzień dobry!- powiedziałam gdy przekroczyłam próg sali- Cześć Kochanie- powiedziałam do Nathana którego po chwili pocałowałam. Było widać że jest zmęczony.
-Wszyscy wypad z sali!- powiedziałam stanowczym głosem
-CO?! Nie możesz nas wyrzucić- powiedziała równo moja mama jak i mama Nathana
-To się ogarnijcie i dajcie im odpoczywać, dopiero co mieli wypadek- Wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli
-Ale jak to ewidentnie jego...- teraz mój tata się wtrącił ale szybko go uciszyłam
-Ja z Nathanem spodziewamy się dziecka- jak ta informacja ich nie uciszy to nie wiem co.
-Naprawdę? To wspaniale- Miałam rację wszyscy zapomnieli na chwilę o wypadku i zaczęło się głaskanie mojego brzucha. Na moje szczęście przyszedł lekarz który wszystkich wyprosił oczywiście oprócz mnie. Zbadał dokładnie Nathana a potem Maxa
-A więc pani Amy sprawa maluje się w oto ten sposób, pan Max najpóźniej jutro powinien się wybudzić, a co do pana Nahana to przewiduję jeszcze tydzień w szpitalu a później pewnie z dwa tygodnie poleży sobie w łóżku. Została tylko jedna sprawa o której chciałbym porozmawiać na osobności więc zapraszam do mojego gabinetu. Wyszłam z sali za lekarzem wszyscy się na mnie pytająco patrzyli, weszłam do gabinetu i zajęłam miejsce na krześle.
-Co się takiego stało?- Zapytałam na serio przerażona.
-Wiem co spowodowało wypadek, jednak nie chciałem tego zgłaszać na policję- zaczął całkiem poważnie lekarz. A ja byłam już na serio przerażona- Pan Max był pod działaniem środków halucynogennych.- OMG jak to w ogóle możliwe, nie byłam w stanie przyjąć tego do wiadomości.-I jedyną rzeczą która mnie powstrzymała przed telefonem na policję to fakt że pan Nathan nie był i to mógł być jednorazowy jego głupi wyskok.- Chyba powinnam coś teraz powiedzieć ale nie miałam pojęcia co.
-Dziękuję panu bardzo, obiecuję że wszystkim się zajmę- dalej nie mogłam dojść do siebie po tej informacji
-Mam taką nadzieję, a teraz przepraszam muszę się zająć pozostałymi pacjentami- Wyszłam z gabinetu i nie wiedziałam co ze sobą zrobić, jednak zadzwonił mój telefon przypominając mi o wizycie u ginekologa. Lekarz na szczęście stwierdził że z dzieckiem wszystko na razie jest w porządku, przepisał mi tylko jakieś tabletki. Wzięłam oczywiście zdjęcie z USG dla Nathana i udałam się do jego sali. Zatrzymała mnie Jessica.
-Amy nie przejmuj się co mówią moi i twoi rodzice, dbaj teraz przede wszystkim o dziecko bo wiem jak Nathan go pragnie
-Oczywiście zrobię wszystko zarówno dla Nathana jak i dla dziecka- powiedziałam i weszłam do sali w której przesiadywali nasi rodzice.
-O co chodził tamtemu lekarzowi i co tak długo?- męczyli mnie już swoją obecnością, musiałam coś wymyślić bo przecież nie powiem im prawdy.
-Kazał mi podpisać zgodę na leczenie, a tak długo bo poszłam do ginekologa- podeszłam do Nathana i dałam mu zdjęcie
-Amy ja tak bardzo cię kocham, ciebie i nasze dziecko- powiedział a potem położył zdrową rękę na moim brzuchu. Po moich policzkach poleciały łzy byłam taka szczęśliwa, wszystko by było idealnie gdyby ni sprawa Max’a. Rodzice moi i Nathana zaczęli oglądać zdjęcie i gratulować. Dałam im klucze od domu a ja sama zostałam na noc towarzyszył mi Tom z Kelsey.
środa, 22 sierpnia 2012
Rozdział 30.
Gdy usłyszałam tą wiadomość, łzy pojawiły mi się w oczach, a komórka wypadła mi z dłoni. Wpatrywałam się w jeden punkt i powtarzałam '' to niemożliwe, musi być dobrze ! '' Po chwili, podniosłam telefon i słyszałam tylko jak ktoś woła w nim '' halo ! halo ! jest tam pani ? '' Nic nie odpowiedziałam, tylko najpierw zadzwoniłam po opiekunkę do Niny i poczekałam na nią. Była to bardzo miła kobieta i zjawiła się po niecałych pięciu minutach. Powiedziała, że mam lecieć, a później jej wsszystko wyjaśnię. Wiedziała już gdzie co się znajduje, więc nie było z tym problemu. Wzięłam klucze od domu, od samochodu, komórkę i szybko wyszłam z domu, zamykając go. Jak najszybciej pojechałam do szpitala. Nawet nie wiedziałam, czy jechałam zgodnie z przepisami, czy przejeżdżałam na czerwonym świetle.. nie obchodziło mnie to. W tej chwili liczyło się tylko zdrowie dwóch najważniejszych osób w moim życiu. Byłam strasznie zdenerwowana, miałam spuchnięte oczy od płaczu, ale mimo wszystko wiedziałam, że muszę zachować spokój i kierować się głosem rozumu. Podbiegłam do recepcji i zapytałam:
-Gdzie leżą George i Sykes ?!
-A kim pani dla nich jest ? - odpowiedziała jakby od niechcenia pielęgniarka. Wkurzają mnie tacy ludzie.. jest w pracy, w końcu jej za to płacą. Nie oczekuję od niej, że ma być super miła, ale mogła by się zachować trochę grzeczniej. Już chciałam jej coś odpowiedzieć podwyższonym tonem, ale doszło do mnie, że jest ode mnie starsza, choć mimo wszystko wkurzyłam się.
-Proszę pani, to jest naprawdę pilne, a pani mnie pyta kim jestem !!!! Gdybym nie była nikim ważnym, to chyba by mnie tu nie było, nie ?!?!?!
-Proszę się uspokoić. Muszę wiedzieć kim pani dla nich jest.
-Jestem siostrą jednego i żoną drugiego. Wystarczy ?!! Powie mi w końcu pani, czy mam ich sama znaleźć ?!
-Pokój 213. - Gdy już to usłyszałam, ile sił w nogach podbiegłam do windy. Naciskałam przycisk coraz szybciej i mocniej, ale nic. Myślałam, że tam zaraz zawału dostanę ! * pieprzę tą windę, biegnę schodami ! * pomyślałam. I rzeczywiście byłam szybciej, niż bym miała jechać windą. Teraz tylko w głowie powtarzałam sobie numer pokoju * 213, 213... 213.. 213 gdzie do cholery jest 213 ?!?! * Okazało się, że ten pokój był na samym końcu korytarza. Ujrzałam siedzących przy drzwiach Jay'a z Roxą, Tom'a z Kelsey i Sivę z Nataszą. Nic nie mówili, tylko do mnie podeszli i mnie przytulili. Staliśmy tak chwilę, ale się od siebie oderwaliśmy. Wydusiłam z siebie tylko:
-Co ... co z nimi ?
-Nic nam kurwa nie mówią ! Przecież można cholery z nimi wszystkimi dostać ! - krzyczał Tom
-Spokojnie.. - Kelsey
-A dokładniej to siedzi tam z nimi jakichś dwóch lekarzy - zaczęła Natasza
-Nie chcą nas wpuścić - powiedział Jay, a wodziłam tylko wzrokiem za ich twarzami.
-Sami nie wiemy jak doszło do wypadku, bo niby skąd ? - kończyła Roxa
-Widzieliśmy ich tylko przez chwilę jak ich przewozili do sali.. Byli chyba nie przytomni.. Przynajmniej Max.. Nath chyba się jakoś trzymał, bo próbował ruszać ręką.. Byli trochę połamani, ale miejmy nadzieję, że wyjdą z tego - mówił Siva, podchodząc do mnie i kierując mnie w stronę krzesła, abym usiadła, ponieważ jak do tej chwili to stałam i wpatrywałam się w nich z otwartą buzią. Schowałam twarz w dłoniach. Już myślałam, że nasze problemy się skończą, a tu nagle takie coś. Dzisiaj, jak się dowiedziałam, że jestem w ciąży.. chciałam zrobić Nathowi niespodzianke.. a tu się okazuję, że on zrobił '' niespodziankę '' mi.. Teraz nie to było ważne, ważniejsze było to, jak się dostać do środka ? do sali, w której leżą ? Poczekam jeszcze chwilę, a jeśli będzie to trwało długo, no to po prostu zrobię zadymę i wejdę tam sama. Widziałam, że każdy przejął się tym wypadkiem, ponieważ nikt nic nie mówił. Minęła godzina.. druga.. trzecia.. Siva z Nataszą już poszli, choć nie chcieli, no ale obowiązki wzywają. A mianowicie dzieci. Nie miałam im tego za złe, ponieważ wiadomo jak to jest. Zaraz po nich poszli również Tom z Kelsey z tego samego powodu. Zostali Jay z Rox'ą, którzy zaproponowali, że pójdą po kawę. Poszli. Zostałam sama na korytarzu. Z tego wszystkiego zapomniałam im powiedzieć, że jestem w ciąży. Myślę, że jeszcze przyjdzie na to czas. Gdy tak stałam przy oknie i rozmyślałam, wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi i rozmowy. Zauważyłam dwóch lekarzy, szybko do nich podbiegłam i zapytałam:
-Przepraszam, jestem z rodziny, co z nimi ? Czy wszystko dobrze ?
-Czyżby pani Amy George Sykes ?
-Tak, tak.
-A więc tak.. Jeśli chodzi o pana Max'a, to jak wiadomo był on kierowcą, a w dodatku nie miał zapiętych pasów.. Jest poobijany, ma lekki uraz głowy, złamaną nogę i trochę uszkodzone prawe ramię. A co do pana Nathana, to jest w on lepszej sytuacji. Był zapięty i ma złamaną rękę i skręcony obojczyk. Mieli wielkie szczęście, ponieważ z tego co wnioskuję po obrażeniach, nie był to groźny wypadek. Pan Nathan chwilowo chyba śpi, więc na razie proszę Go nie budzić, musi odpoczywać. A pan Max, powinien obudzić się jutro. Mają już pozakładane wszystkie bandaże i opatrunki. Powinno pójść wszystko dobrze.
-Naprawdę panu dziękuję. A.. a czy mogę do nich wejść ? Choć na chwileczkę ?
-Dobrze, ale naprawdę, proszę długo nie siedzieć. Oczywiście może pani u nich zostać na noc, ale widzę, że jest pani przemęczona i zdenerwowana. No ale zrobi pani jak uważa. Dziękuję, do widzenia.
-Do widzenia ! - odpowiedziałam mu i szybko udałam się do sali. Gdy weszłam ujrzałam Maxa podpiętego do mnóstwa kabelków i aparatów oraz Nathana, który rzeczywiście spał. Mieli łóżka obok siebie. Usiadłam między nimi. Pomyślałam o Maxie, ile on teraz przechodzi ? Masakra. A Michelle ? Nawet nie raczyła tyłka ruszyć. Pff.. wielka mi matka i żona. Niech on się z nią rozwodzi i to jak najprędzej ! Patrzyłam na niego, ale z mojego oka nie wypłynęła ani jedna łza. W głębi duszy, wiedziałam, że on wyjdzie z tego. Nigdy się nie poddawał. Nie takie rzeczy w życiu przeszedł. Jest twardy, da radę. Spojrzałam teraz na Nathana.. Od razu zaczęły mi lecieć wielkie łzy. W tak krótkim czasie przywiązałam się do jednej osoby ? Jestem ciekawa jakby wyglądało moje zycie, gdybyśmy nie byli razem. Był dla mnie naprawdę ważny i martwiłam się o niego. Ufam mu bezgranicznie, kocham Go, świata poza nim nie widzę, a najlepsze jest to, że on to odwzajemnia. Całym sobą. Jest wspaniały. Chwyciłam jego dłoń i oparłam o nią swoją twarz. Wpatrywałam się w niego. Był taki bezradny. Potrzebował mnie.. wiedziałam to. Mówiłam do niego, choć było widać, że śpi bardzo twardo:
-Kocham Cię Nathan.. Kocham Ciebie i nasze dziecko. Jeszcze o tym nie wiesz, ale obiecuję Ci.. dowiesz się o tym pierwszy. Na pewno ! Tak samo jak i Max dasz radę ! Zobaczysz... - Odłożyłam jego dłoń i się na niej położyłam. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. ...
**********************************DRUGI DZIEŃ ********************************
Obudziło mnie przesuwanie krzeseł. Otworzyłam oczy i oślepiły mnie promienie słońca. Zauważyłam, Jay'a, który siedzi i wpatruje się w okno i Roxę, która próbowała dostawić mi drugie krzesło i postawić na niej kawę. Uśmiechnęła się tylko nieśmiało, a ja odpowiedziałam jej '' nie trzeba było '' i również się uśmiechnęłam. Spojrzałam na Nath'a.. akurat w tej chwili powoli otwierał oczy.. Szybko złapałam Go za rękę i ze łzami w oczach spojrzałam na niego, odwrócił się w moję stronę:
-...Amy.. - WYDUSIŁ to z siebie.. widać było, że był osłabiony.
-Jezus Maria ! Nathan ! Obudziłeś się ! Kocham Cię ! - mówiłam podekscytowana i szybko go przytuliłam
-aałaa.. - no tak.. przecież on jest cały połamany, a ja się na niego rzucam.
-Jeju, przepraszam. - i sie od niego odsunęłam.
-Kocham Cię.. śniło mi się, że siedziałaś tutaj i mówiłaś mi, że jesteś... - przerwałam mu
-To nie był sen. Widocznie, musiałeś słyszeć, co do Ciebie mówiłam.
-Jeju, naprawdę ?! Będziemy mieli dziecko ?! - szeroko otworzył oczy i chciał się gwałtownie podnieść, ale szybko opadł na łóżko, ponieważ wszystko Go bolało.
-hej, spokojnie.. pogadamy jak się wszystko ułoży - uśmiechnęłam się do niego i musnęłam jego usta. Od razu się uśmiechnął od ucha do ucha. Ten uśmiech nie schodził mu z twarzy przez resztę dnia. Zobaczyliśmy Roxa z Jayem, którzy się w nas wpatrują z otwartymi buziami. Zaśmialiśmy się. Ciszę przerwał Jay:
-No młodzi ! Gratulacje ! Widzisz Roxa, wyprzedzili nas !
-Skuuubani ! - dodała Roxa, na co się wszyscy zaśmiali.
A u Maxa ? U Maxa bez zmian.. Tylko na tych małych komputerkach, z tego co wnioskowaliśmy jego stan się poprawia, ponieważ cyferki idą cały czas w górę. Mamy nadzieję, że to dobry znak. Przez resztę dnia, siedzieliśmy w sali, Jay z Roxą donosili kawy, Tom z Kelsey i Siva z Nataszą, zajmowali się dzieciakami, a ja siedziałam przy Nathanie, który się cały czas we mnie wpatrywał:
-Co sie stało ? Dziwnie wyglądam, czy coś ?
-Nie, nie, nie. Wszystko ślicznie, tylko odkryłem, że chyba jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi. - mówił uśmiechając się. Przybliżyłam się do niego i pocałowałam. Tylko syknął z bólu. Już się od niego oddalałam na co się odezwał:
-Wiesz co, tu mnie boli ? Możesz pocałować ? - wskazał na policzek. Uśmiechnęłam się, pocałowam go i się oddaliłam unosząc brew i uśmiechając się.
-I tu jeszcze.. - pokazał na brew. Zrobiłam znowu to samo
-I tu..
-I tu..
-I tu..
-I tu..
Pokazywał cały czas na inne części twarzy, na co ja się tylko zaśmiałam i w końcu powiedziałam już, że wystarczy. On się tylko cwaniacko uśmiechnął i złapał mnie za rękę. W tej chwili martwiło mnie tylko zdrowie Maxa...
_________________________________________________-
aaaale się rozpisałam ; o !
maaaaaaasakra.
-Gdzie leżą George i Sykes ?!
-A kim pani dla nich jest ? - odpowiedziała jakby od niechcenia pielęgniarka. Wkurzają mnie tacy ludzie.. jest w pracy, w końcu jej za to płacą. Nie oczekuję od niej, że ma być super miła, ale mogła by się zachować trochę grzeczniej. Już chciałam jej coś odpowiedzieć podwyższonym tonem, ale doszło do mnie, że jest ode mnie starsza, choć mimo wszystko wkurzyłam się.
-Proszę pani, to jest naprawdę pilne, a pani mnie pyta kim jestem !!!! Gdybym nie była nikim ważnym, to chyba by mnie tu nie było, nie ?!?!?!
-Proszę się uspokoić. Muszę wiedzieć kim pani dla nich jest.
-Jestem siostrą jednego i żoną drugiego. Wystarczy ?!! Powie mi w końcu pani, czy mam ich sama znaleźć ?!
-Pokój 213. - Gdy już to usłyszałam, ile sił w nogach podbiegłam do windy. Naciskałam przycisk coraz szybciej i mocniej, ale nic. Myślałam, że tam zaraz zawału dostanę ! * pieprzę tą windę, biegnę schodami ! * pomyślałam. I rzeczywiście byłam szybciej, niż bym miała jechać windą. Teraz tylko w głowie powtarzałam sobie numer pokoju * 213, 213... 213.. 213 gdzie do cholery jest 213 ?!?! * Okazało się, że ten pokój był na samym końcu korytarza. Ujrzałam siedzących przy drzwiach Jay'a z Roxą, Tom'a z Kelsey i Sivę z Nataszą. Nic nie mówili, tylko do mnie podeszli i mnie przytulili. Staliśmy tak chwilę, ale się od siebie oderwaliśmy. Wydusiłam z siebie tylko:
-Co ... co z nimi ?
-Nic nam kurwa nie mówią ! Przecież można cholery z nimi wszystkimi dostać ! - krzyczał Tom
-Spokojnie.. - Kelsey
-A dokładniej to siedzi tam z nimi jakichś dwóch lekarzy - zaczęła Natasza
-Nie chcą nas wpuścić - powiedział Jay, a wodziłam tylko wzrokiem za ich twarzami.
-Sami nie wiemy jak doszło do wypadku, bo niby skąd ? - kończyła Roxa
-Widzieliśmy ich tylko przez chwilę jak ich przewozili do sali.. Byli chyba nie przytomni.. Przynajmniej Max.. Nath chyba się jakoś trzymał, bo próbował ruszać ręką.. Byli trochę połamani, ale miejmy nadzieję, że wyjdą z tego - mówił Siva, podchodząc do mnie i kierując mnie w stronę krzesła, abym usiadła, ponieważ jak do tej chwili to stałam i wpatrywałam się w nich z otwartą buzią. Schowałam twarz w dłoniach. Już myślałam, że nasze problemy się skończą, a tu nagle takie coś. Dzisiaj, jak się dowiedziałam, że jestem w ciąży.. chciałam zrobić Nathowi niespodzianke.. a tu się okazuję, że on zrobił '' niespodziankę '' mi.. Teraz nie to było ważne, ważniejsze było to, jak się dostać do środka ? do sali, w której leżą ? Poczekam jeszcze chwilę, a jeśli będzie to trwało długo, no to po prostu zrobię zadymę i wejdę tam sama. Widziałam, że każdy przejął się tym wypadkiem, ponieważ nikt nic nie mówił. Minęła godzina.. druga.. trzecia.. Siva z Nataszą już poszli, choć nie chcieli, no ale obowiązki wzywają. A mianowicie dzieci. Nie miałam im tego za złe, ponieważ wiadomo jak to jest. Zaraz po nich poszli również Tom z Kelsey z tego samego powodu. Zostali Jay z Rox'ą, którzy zaproponowali, że pójdą po kawę. Poszli. Zostałam sama na korytarzu. Z tego wszystkiego zapomniałam im powiedzieć, że jestem w ciąży. Myślę, że jeszcze przyjdzie na to czas. Gdy tak stałam przy oknie i rozmyślałam, wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi i rozmowy. Zauważyłam dwóch lekarzy, szybko do nich podbiegłam i zapytałam:
-Przepraszam, jestem z rodziny, co z nimi ? Czy wszystko dobrze ?
-Czyżby pani Amy George Sykes ?
-Tak, tak.
-A więc tak.. Jeśli chodzi o pana Max'a, to jak wiadomo był on kierowcą, a w dodatku nie miał zapiętych pasów.. Jest poobijany, ma lekki uraz głowy, złamaną nogę i trochę uszkodzone prawe ramię. A co do pana Nathana, to jest w on lepszej sytuacji. Był zapięty i ma złamaną rękę i skręcony obojczyk. Mieli wielkie szczęście, ponieważ z tego co wnioskuję po obrażeniach, nie był to groźny wypadek. Pan Nathan chwilowo chyba śpi, więc na razie proszę Go nie budzić, musi odpoczywać. A pan Max, powinien obudzić się jutro. Mają już pozakładane wszystkie bandaże i opatrunki. Powinno pójść wszystko dobrze.
-Naprawdę panu dziękuję. A.. a czy mogę do nich wejść ? Choć na chwileczkę ?
-Dobrze, ale naprawdę, proszę długo nie siedzieć. Oczywiście może pani u nich zostać na noc, ale widzę, że jest pani przemęczona i zdenerwowana. No ale zrobi pani jak uważa. Dziękuję, do widzenia.
-Do widzenia ! - odpowiedziałam mu i szybko udałam się do sali. Gdy weszłam ujrzałam Maxa podpiętego do mnóstwa kabelków i aparatów oraz Nathana, który rzeczywiście spał. Mieli łóżka obok siebie. Usiadłam między nimi. Pomyślałam o Maxie, ile on teraz przechodzi ? Masakra. A Michelle ? Nawet nie raczyła tyłka ruszyć. Pff.. wielka mi matka i żona. Niech on się z nią rozwodzi i to jak najprędzej ! Patrzyłam na niego, ale z mojego oka nie wypłynęła ani jedna łza. W głębi duszy, wiedziałam, że on wyjdzie z tego. Nigdy się nie poddawał. Nie takie rzeczy w życiu przeszedł. Jest twardy, da radę. Spojrzałam teraz na Nathana.. Od razu zaczęły mi lecieć wielkie łzy. W tak krótkim czasie przywiązałam się do jednej osoby ? Jestem ciekawa jakby wyglądało moje zycie, gdybyśmy nie byli razem. Był dla mnie naprawdę ważny i martwiłam się o niego. Ufam mu bezgranicznie, kocham Go, świata poza nim nie widzę, a najlepsze jest to, że on to odwzajemnia. Całym sobą. Jest wspaniały. Chwyciłam jego dłoń i oparłam o nią swoją twarz. Wpatrywałam się w niego. Był taki bezradny. Potrzebował mnie.. wiedziałam to. Mówiłam do niego, choć było widać, że śpi bardzo twardo:
-Kocham Cię Nathan.. Kocham Ciebie i nasze dziecko. Jeszcze o tym nie wiesz, ale obiecuję Ci.. dowiesz się o tym pierwszy. Na pewno ! Tak samo jak i Max dasz radę ! Zobaczysz... - Odłożyłam jego dłoń i się na niej położyłam. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. ...
**********************************DRUGI DZIEŃ ********************************
Obudziło mnie przesuwanie krzeseł. Otworzyłam oczy i oślepiły mnie promienie słońca. Zauważyłam, Jay'a, który siedzi i wpatruje się w okno i Roxę, która próbowała dostawić mi drugie krzesło i postawić na niej kawę. Uśmiechnęła się tylko nieśmiało, a ja odpowiedziałam jej '' nie trzeba było '' i również się uśmiechnęłam. Spojrzałam na Nath'a.. akurat w tej chwili powoli otwierał oczy.. Szybko złapałam Go za rękę i ze łzami w oczach spojrzałam na niego, odwrócił się w moję stronę:
-...Amy.. - WYDUSIŁ to z siebie.. widać było, że był osłabiony.
-Jezus Maria ! Nathan ! Obudziłeś się ! Kocham Cię ! - mówiłam podekscytowana i szybko go przytuliłam
-aałaa.. - no tak.. przecież on jest cały połamany, a ja się na niego rzucam.
-Jeju, przepraszam. - i sie od niego odsunęłam.
-Kocham Cię.. śniło mi się, że siedziałaś tutaj i mówiłaś mi, że jesteś... - przerwałam mu
-To nie był sen. Widocznie, musiałeś słyszeć, co do Ciebie mówiłam.
-Jeju, naprawdę ?! Będziemy mieli dziecko ?! - szeroko otworzył oczy i chciał się gwałtownie podnieść, ale szybko opadł na łóżko, ponieważ wszystko Go bolało.
-hej, spokojnie.. pogadamy jak się wszystko ułoży - uśmiechnęłam się do niego i musnęłam jego usta. Od razu się uśmiechnął od ucha do ucha. Ten uśmiech nie schodził mu z twarzy przez resztę dnia. Zobaczyliśmy Roxa z Jayem, którzy się w nas wpatrują z otwartymi buziami. Zaśmialiśmy się. Ciszę przerwał Jay:
-No młodzi ! Gratulacje ! Widzisz Roxa, wyprzedzili nas !
-Skuuubani ! - dodała Roxa, na co się wszyscy zaśmiali.
A u Maxa ? U Maxa bez zmian.. Tylko na tych małych komputerkach, z tego co wnioskowaliśmy jego stan się poprawia, ponieważ cyferki idą cały czas w górę. Mamy nadzieję, że to dobry znak. Przez resztę dnia, siedzieliśmy w sali, Jay z Roxą donosili kawy, Tom z Kelsey i Siva z Nataszą, zajmowali się dzieciakami, a ja siedziałam przy Nathanie, który się cały czas we mnie wpatrywał:
-Co sie stało ? Dziwnie wyglądam, czy coś ?
-Nie, nie, nie. Wszystko ślicznie, tylko odkryłem, że chyba jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi. - mówił uśmiechając się. Przybliżyłam się do niego i pocałowałam. Tylko syknął z bólu. Już się od niego oddalałam na co się odezwał:
-Wiesz co, tu mnie boli ? Możesz pocałować ? - wskazał na policzek. Uśmiechnęłam się, pocałowam go i się oddaliłam unosząc brew i uśmiechając się.
-I tu jeszcze.. - pokazał na brew. Zrobiłam znowu to samo
-I tu..
-I tu..
-I tu..
-I tu..
Pokazywał cały czas na inne części twarzy, na co ja się tylko zaśmiałam i w końcu powiedziałam już, że wystarczy. On się tylko cwaniacko uśmiechnął i złapał mnie za rękę. W tej chwili martwiło mnie tylko zdrowie Maxa...
_________________________________________________-
aaaale się rozpisałam ; o !
maaaaaaasakra.
Rozdział 29
Po raz kolejny obudziły mnie
krzyki. Żeby był zabawniej znów krzyki Max’a i Michelle. ZARAZ
CO???!!! Zerwałam się szybko z łóżka i zleciałam na dół.
Dosłownie zleciałam, bo potknęłam się na schodach. Na szczęście
nic mi się nie stało. Wbiegłam do salonu z którego dochodziły
kutnie.
-ODDAWAJ MI MOJE DZIECKO!!!- darła się Michelle
-ONO JEST TAKŻE MOJE, CO NAGLE SIE Z CIEBIE TAKA KOCHAJĄCA MAMUSIA ZROBIŁA!!!
-ZAMKNIJCIE SIĘ OBOJE!!!- krzyknęłam a oni oboje się na mnie spojrzeli. Powodem tego było pewnie to że stałam w samej bieliźnie- Nie umiecie się po ludzku dogadać, przez wasze kutnie najbardziej będzie cierpiała ona, a ostatecznie i tak sąd ustali z kim zostanie Nina więc ogarniecie się i nie zachowujcie jak pięcioletnie dzieciaki które kłócą się o zabawkę!- Wszyscy patrzyli się na mnie z dezorientacją
-W takim razie dobrze, niech zostanie do czasu rozprawy, ale chcę się z nią widywać- powiedziała ujż spokojnie
-Oczywiście- WOW dogadali się. Michelle weszła na górę do Niny, a ja zostałam na dole z Max’em
-Wszystko Ok?- Zapytałam się go i położyłam rękę na jego ramieniu. Wiedziałam że go to boli i to strasznie przeżywa
-Amy, nic nie jest w porządku, nie rozumiem jak długo mogłem być z tą kobietą- powiedział i się do mnie przytulił.
-Hej stary trzymasz się?- Zapytał się Nath który od pewnego czasu przyglądał się wszystkiemu
-Staram się jak mogę- powiedział i odsuną się ode mnie. W tym samym czasie Miechelle zdążyła już wyjść z domu.
-Max mam pomysł, mianowicie może wprowadziłbyś się na jakiś czas do mnie i Nathana z Niną?- Spojrzałam porozumiewawczo na nzthana który kiwną głową na zgodę.
-Nie chcę wam robić problemu- odpowiedział
-Daj spokój to żaden problem- Po długim czasie przekonywania go zgodził się. Cały tydzień miną mi dość szybko. Może dlatego że byłam dość zabiegana. Dzisiaj obudziłam się sama na łóżku obok zobaczyłam kartkę
„ Jesteśmy w studiu nagraniowym i wrócimy późnym wieczorem. Nina jest u Michelle więc masz dzień dla siebie.
P.S W kuchni zostawiłem kartę kredytową baw się dobrze
Kocham
Nath”
Kochany Nathan jak zwykle pomyślał o wszystkim, na mojej twarzy
pojawił się uśmiech. Gdy wstałąm z łóżka zakręciło mi się
w głowie i poczułam potworne mdłości. W mgnieniu oka znalazłam
się w łazience pochylona nad toaletą. Spędziłam w niej dobre pół
godziny. Pierwszą moją myślą było to że zjadłam po prostu coś
nieświeżego ale potem wzięłam do ręki kalendarz, miesiączkę
powinnam mieć pięć dni temu. Mogę być w ciąży, ucieszyłam się
na tą wiadomość, pragnęłam mieć dziecko z Nath’em. Wskoczyłam
w pierwsze lepsze ciuchy i pognałam do najbliższej apteki.
-Dzień
dobry poproszę trzy testy ciążowe- Starsza kobieta która stała
za ladą spojrzała się na mnie karcącym wzrokiem
-Do
czego to doszło żeby takie młode dzieci miały- Skomentowała
podając mi testy
-To nie
dla mnie tylko dla piętnastoletniej córki- Uśmiechnęłam się pod
nosem zapłaciłam i wyszłam. Całą drogę do domu byłam bardzo
podekscytowana, gdy tylko weszłam skierowałam się do łazienki.
Czas oczekiwania wydawał się być dla mnie wiecznością. Po
określonym czasie spojrzałam i krzyknęłam ze szczęścia, wyszedł
pozytywny dwa kolejne również. Cały dzień siedziałam w domu jak
na szpilka czekając na powrót Nathan’a jednak jedyne czego się
doczekałam to telefonu.
-Czy
rozmawiam z panią Amy
-Przy
telefonie
-Samochód pana Max’a uległ wypadkowi wraz z nim był pan
Nathan...
Jestem
nawet zadowolona z tego rozdziału.
Słońce
zostawiam Ci pole do popisu kto wizą udział w wypadku i jakie były
obrażenia.
niedziela, 19 sierpnia 2012
Rozdział 28.
Gdy mała Nina grzecznie zasnęła, po cichu wyszłam z pokoju gościnnego w którym się znajdowała i zeszłam na dół. Zrobiłam sok z pomarańczy, wzięłam szklankę i usiadłam na kanapie w salonie, czekając na jakiś telefon, bądź na powrót chłopców. Po pół godzinnym czekaniu, doczekałam się telefonu. Szybko podbiegłam do komody i Go odebrałam. W słuchawce usłyszałam głos Nath’a:
-Hej, kochanie. Słuchaj, staraliśmy się poprawić nieco humor Max’a, ale chyba on sobie sam z tym poradził. Postanowił, że nie ma się co nad tym użalać, natomiast jest jeszcze trochę przybity. Jeśli chce rozwodu, to będzie go miała. O reszcie pogadamy w domu. Za jakieś 20 minut powinniśmy być, kocham Cię, pa ! – nie przerywałam Nathowi w jego wypowiedzi, ponieważ nie chciałam, żebyśmy rozmawiali o zaistniałej sytuacji przez telefon. Szczerze ? odetchnęłam z ulgą, że z Maxem nie jest aż tak źle, ale z drugiej strony, gdy pierwszy raz ujrzałam Michelle z Max’em, byłam przekonana, że są dla siebie stworzeni… no, ale jak widać – pozory mylą. Ogarnęłam jeszcze trochę salon, kuchnię i posprzątałam porozwalane na schodach ciuchy moje i Nathana oraz reszty naszych gości. Powkładałam je do kosza i zaniosłam do pralni. Gdy już wchodziłam na górę usłyszałam dźwięk dzwonka. Zdziwiłam się, ale doszło do mnie, że Nath zawsze zapomina wziąć klucze. Szybko podbiegłam i je otworzyłam. W wejściu ujrzałam Nathana, który od razu do mnie podszedł i dał buziaka w policzek, Toma, który był jak zwykle uśmiechnięty od ucha do ucha. Jest niesamowity, cały czas patrzy na świat pozytywnie. No i Maxa.. co prawda nie wyglądał najlepiej, ale źle też nie było. Wyrwałam się z objęć Natha i podeszłam do brata. Bez słowa Go przytuliłam, a on to odwzajemnił bez dwóch zdań. Muszę go teraz wspierać, ale przecież sobie poradzi. Ma jeszcze jedną najważniejszą osobę w swoim życiu – Ninę. Ma dla kogo żyć. Teraz, musimy mieć tylko nadzieję, że w sądzie postanowią, aby Nina została z ojcem. Tak będzie najlepiej. Max pewnie myśli, że sam sobie z nią nie poradzi, ale staramy się mu uświadomić, że ma ósemkę wspaniałych przyjaciół, do których może zadzwonić i prosić o pomoc, o każdej porze dnia i nocy. Jesteśmy rodziną. Można śmiało o nas tak powiedzieć. Nim się obejrzałam minęły już dwie godziny. Rozmawialiśmy i próbowaliśmy rozweselić Maxa. W sumie, chyba nam się to udało. Do Toma dzwoniła już Kels z wiadomością, że wyszła już z pracy i może po nią przyjechać, więc Tom jak torpeda wyleciał z naszego domu, żegnając się z nami. Zaśmiałam się pod nosem. Gdy Max poszedł do łazienki, spytałam się Nathana, czy mój brat może zostać u nas na noc. Nie chcę, żeby wracał teraz sam do pustego domu, a po drugie malutka zasnęła i grzechem było by ją teraz budzić i wieźć do domu. Nath bez problemu się zgodził, na co wskoczyłam mu na kolana i zaczęłam całować. Gdy usłyszeliśmy kroki Max’a oderwaliśmy się od siebie:
-Max, słuchaj, zostań u nas na noc, co ? Nina już zasnęła. Szkoda ją budzić.
-Ale ja nie mogę… już wam suszę głowę od jakiegoś czasu moimi problemami. MOIMI. Nie chcę wam robić kłopotu..
-Ale to przecież żaden kłopot ! Jesteśmy rodziną, musimy się wspierać. A poza tym przecież jest tutaj dużo miejsca. Naprawdę, żaden problem
-Może masz rację.. naprawdę Wam dziękuję za wszystko co dla mnie robicie. A teraz przepraszam Was, ale zajrzę jeszcze do Niny, chwilę z nią posiedzę i też się położę, bo jestem zmęczony. Dobranoc !
-No, idź idź. Dobranoc ! – odpowiedzieliśmy równo z Nathem. Przybliżył się do mnie i zaczął mnie całować. Odzwajemniałam to z przyjemnością. Ostatnimi czasy mieliśmy mało czasu dla siebie, więc trzeba to nadrobić. Ja zaczęłam ściągać z niego koszulkę.. Usiadłam mu na kolanach, nie przestając się całować.. Szybko pozbyliśmy się spodni i lada moment byliśmy już w samej bieliźnie… ( i właśnie w tym momencie włącza się moja nie umiejętność opisywania scen +18. Przepraszam Was.. ; c )
________________________________________
króciótki.. starałam się, pisząc Go. myślałam, ze wyjdzie z tego coś sensownego, no ale jak widać... teraz tylko nadzieja w Oldze : *
komentarze mile widziane ; 3
piątek, 17 sierpnia 2012
Rozdział 27
Obudziłam się dość wcześnie, a raczej obudziły mnie krzyki
Max’a i Michelle. Nathan też się obudził.
-Wiesz o co im znowu poszło?- Zapytał się mnie mój mąż, zaraz po tym jak mnie pocałował.
-Nie, ale pozwolenie im, zostania u nas na noc, to nie był jednak dobry pomysł- powiedziałam i wstałam z łóżka. Założyłam na siebie dresy i jakąś koszulkę Nathan’a, wyszłam z pokoju i udałam się do pokoiku Niny ( Dodam, że Max i Michelle doczekali się dziecka, dziewczynki Niny. Nie wspominałam o tym wcześniej, dlatego informuję Was w taki sposób )sprawdzić czy u niej wszystko ok. Na szczęście słodko spała. Siedziałam w jej pokoju do póki krzyki nie ustały. Gdy już ucichły zeszłam na dół i weszłam do salonu gdzie z butelką wódki w ręce siedział Max, który płakał. Wiedziałam teraz że ta kłótnia to nie było takie byle co.
-Max?- z moich ust wydobył się niepewny dźwięk, podeszłam i położyłam mu rękę na ramieniu.
-ONA MNIE ZDRADZIŁA!!! ROZUMIESZ TO!!! DO TEGO ŻĄDA ROZWODU!!! BO JUŻ MNIE NIE KOCHA!!! KOCHA JEGO!!!- Zaczął krzyczeć co sprawiło że Nath zszedł na dół
-Max nie krzycz bo Nine obudzisz- powiedziałam i przytuliłam się do brata, wtedy rozległ się płacz dziecka.
-Amy, idź do małej, ja zostanę z Max’em- zaoferował się mój mąż. Skinęłam głową i weszłam na górę. Wykonałam przy bratanicy podstawowe czynności. Minęło trochę czasu zanim ponownie zasnęła, więc nie miałam pojęcia co się dzieje tam na dole. Gdy tylko mogłam zeszłam do salonu, jednak nikogo tam nie zastałam. Przestraszyłam się nie powiem, dotychczas uważałam związek mojego brata jako wzór do naśladowania. Jeżeli mam być szczera cały czas nie docierało do mnie co się właściwie stało. Przeszłam do kuchni w której na blacie zauważyłam kartkę.
„ Amy zabrałem Max’a za miasto, by przypadkiem nie zrobił niczego głupiego. Pojechał ze mną Tom więc nie przejmuj się we dwójkę go ogarniemy. Zajmij się Niną.
-Wiesz o co im znowu poszło?- Zapytał się mnie mój mąż, zaraz po tym jak mnie pocałował.
-Nie, ale pozwolenie im, zostania u nas na noc, to nie był jednak dobry pomysł- powiedziałam i wstałam z łóżka. Założyłam na siebie dresy i jakąś koszulkę Nathan’a, wyszłam z pokoju i udałam się do pokoiku Niny ( Dodam, że Max i Michelle doczekali się dziecka, dziewczynki Niny. Nie wspominałam o tym wcześniej, dlatego informuję Was w taki sposób )sprawdzić czy u niej wszystko ok. Na szczęście słodko spała. Siedziałam w jej pokoju do póki krzyki nie ustały. Gdy już ucichły zeszłam na dół i weszłam do salonu gdzie z butelką wódki w ręce siedział Max, który płakał. Wiedziałam teraz że ta kłótnia to nie było takie byle co.
-Max?- z moich ust wydobył się niepewny dźwięk, podeszłam i położyłam mu rękę na ramieniu.
-ONA MNIE ZDRADZIŁA!!! ROZUMIESZ TO!!! DO TEGO ŻĄDA ROZWODU!!! BO JUŻ MNIE NIE KOCHA!!! KOCHA JEGO!!!- Zaczął krzyczeć co sprawiło że Nath zszedł na dół
-Max nie krzycz bo Nine obudzisz- powiedziałam i przytuliłam się do brata, wtedy rozległ się płacz dziecka.
-Amy, idź do małej, ja zostanę z Max’em- zaoferował się mój mąż. Skinęłam głową i weszłam na górę. Wykonałam przy bratanicy podstawowe czynności. Minęło trochę czasu zanim ponownie zasnęła, więc nie miałam pojęcia co się dzieje tam na dole. Gdy tylko mogłam zeszłam do salonu, jednak nikogo tam nie zastałam. Przestraszyłam się nie powiem, dotychczas uważałam związek mojego brata jako wzór do naśladowania. Jeżeli mam być szczera cały czas nie docierało do mnie co się właściwie stało. Przeszłam do kuchni w której na blacie zauważyłam kartkę.
„ Amy zabrałem Max’a za miasto, by przypadkiem nie zrobił niczego głupiego. Pojechał ze mną Tom więc nie przejmuj się we dwójkę go ogarniemy. Zajmij się Niną.
Kocham
Nathan ‘’
Z
jednaj strony mi ulżyło, wiedziałam że Max jest w dobrych rękach.
Zjadłam śniadanie i zaczęłam sprzątać dom po ich kłótni.
Zrobiłam
wszystko w niecałą godzinę, akurat wtedy obudziła się Nina.
Wzięłam ją i kilka zabawek na dół, rozłożyłam koc i zaczęłam
się z nią bawić. Jednak zabawę przerwał dzwonek do drzwi.
Podeszłam otworzyć, to był Jay:
-O
Boże Amy, jak dobrze- było widać że chłopak odetchnął z ulgą-
Nie wiesz co się dzieje z Tom’em, Max’em i Nathan’em?- Zapytał
się wchodząc do domu. Przez chwile zastanawiałam się czy mu
powiedzieć, stwierdziłam jednak, że przecież i tak się dowie:
-Michelle
zdradziła Max’a
-O kurwa, co z nim?- zapytał na serio przerażony.
-Chłopaki
zabrali go za miasto żeby ochłonął
-A
co z Michelle?
-Nie
wiem jak zeszłam na dół już jej nie było, a Max’a nie chciałam
męczyć pytaniami.
-OK,
jak chcesz to zajmę się małą a ty sobie odpocznij- Skorzystałam
z propozycji. Zamówiłam Pizze i wzięłam prysznic.
Jay
towarzyszył mi przez resztę dnia, lecz w końcu musiał iść.
Położyłam bratanicę do snu i czekałam na telefon.
wtorek, 14 sierpnia 2012
Rozdział 26.
Max rzucił się na Nathana z pięściami, ale ten próbował go powstrzymać i zaczął do niego mówić uspokajając Go. Nath dostał parę razy z pięści, ale za każdym razem próbował zachować spokój. Ja z Roxą stałyśmy z boku, ponieważ miałam jeszcze rękę w gipsie, a ona była w ciąży. Reszta dziewczyn, czyli Michelle, Kelsey i Natasza, podbiegły do mnie.. widocznie zobaczyły, że spływają mi po policzkach coraz większe łzy, a pozostali chłopacy, próbowali odciągnąć Nath’a i Maxa od siebie:
-Max ! Zo… zostaw Go ! Błagam ! – krzyczałam przez łzy
-Chłopie, opamiętaj się ! Uspokój się ! Wyjaśnimy wszystko ! – mówił do niego Nathan, próbując Go uspokoić. Max rzucił tylko każdemu gniewne spojrzenie i powoli puścił Nath’a.. Mówił coś tam jeszcze pod nosem, ale nie możliwe było, żeby to usłyszeć. Gdy zrobiło się trochę spokojniej, Kelsey zarządziła:
-Czy Wy zawsze musicie się lać ?! Max, nie można było tego załatwić w inny sposób ? Jak już chciałeś się z nim bić, to może wypadałoby najpierw wysłuchać tego, co ma do powiedzenia, co ? A teraz dalej, wszyscy do salonu ! Dalej, dalej !! – wszyscy się na nią spojrzeli, ale posłuchali jej. Idąc do salonu, widziałam tylko jak Jay podbiega do Roxy i się jej pyta, czy wszystko dobrze. Nath podszedł do mnie i mnie objął. Wtuliłam się w niego. Reszta zrobiła podobnie. Siedzieliśmy na kanapie razem z Jayem i Roxą, naprzeciwko nas siedział Max w fotelu, a obok niego, trzymająca go za rękę Mich, na następnej kanapie znajdowali się Tom z Kelsey i Siva z Nataszą.
-Dobra, to może wyjaśnicie nam od początku, dlaczego wróciliście wcześniej ? – Siva
-I co się właściwie tam wydarzyło ? – Michelle
-I jak tam było ? – Natasza
-I… i.. czy nam coś przywieźliście ?! – zapytał zmieszany Tom, widocznie tylko to mu przyszło na myśl. Wszyscy spojrzeli na niego karalnym wzrokiem, ale po chwili trochę się zaśmiali. Nath, wyszeptał mi: ‘’ To co, mówimy im ? ‘’ spojrzałam mu w oczy i kiwnęłam głową. Nath zaczął swoją wypowiedź:
-Jeśli chodzi o sam pobyt tam, to było naprawdę cudownie, plaża super, jedzenie dobre, apartament niczego sobie. Po prostu bajka. Można by było tam zamieszkać. Bawiliśmy się świetnie, aż któregoś dnia przyszedł mi do głowy głupi pomysł… mianowicie, żeby iść do klubu… - Nath nie skończył, bo przerwał mu mówiący pod nosem Max
-No dokładnie.. głupi !
-Max, spokojnie – uspokoiła go Mich. Nathan zaczął dalej mówić – żeby iść do klubu.. na początku było fajnie, od razu gdy weszliśmy poszliśmy na parkiet. Bawiliśmy się, piliśmy, aż w końcu podbiegło do mnie parę fanek, a Amy zrobiło się duszno.. – spojrzał na mnie – może teraz Ty opowiesz, hm ? - nic nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam mówić – uśmiechnęłam się na widok, atakującyh Nath’a fanek, więc nie chciałam mu przeszkadzać i wyszłam na zewnątrz się przewietrzyć. Usiadłam na schodkach i nagle usiadł koło mnie jakiś facet. Nie zwróciłam na niego uwagi i ruszyłam w stronę drzwi. Wtedy on złapał mnie za nadgarstki. Spytałam, czy mogę mu w czymś pomóc, a ten odpowiedział, że oczywiście i zaczął mnie ciągnąć na tyły klubu. Nie miałam tyle siły, aby mu się wyrwać. Dobierał się do mnie i rzucił mną o ścianę, poczułam ogromny ból i przed zamknięciem oczu, widziałam roześmianą twarz faceta… a potem.. potem to się obudziłam w szpitalu i zrobiłam małą awanturę.. – zaczęły mi spływać łzy, ponieważ wiedziałam, że teraz będzie najgorszy moment – pielęgniarka.. powiedziała mi, że… że straciłam dziecko.. – zaczęłam jeszcze bardziej płakać i wtuliłam się w Nath’a i spojrzałam mu w oczy - ..straciliśmy.. – momentalnie wszyscy siedzieli już z nami na jednej kanapie i nas przytulali. Zauważyłam tylko, jak Max, prosi Nath’a aby wstał, przeprosił Go i podał mu rękę. Uśmiechnęli się do siebie i puścili mi oczko. Ucieszyłam się faktem, że się pogodzili:
-Ej ! ej , ej ! bo mi ją udusicie. A sio stąd ! Już ! – Nath zaczął wyganiać ich ode mnie, a oni z minami zbitych psiaków wrócili na swoje miejsca. Zaśmiałam się i pocałowałam Nath’a. Była chwila ciszy, którą przerwałam:
-Roxa, Jay ? a wasz maluch ? chłopiec czy dziewczynka ?
-Jest jeszcze za wcześnie, żeby to stwierdzić.. ale ja to bym chciał chłopca.. – rozmarzył się Jay, na co dostał kuksańca w bok – ej, a ja to co ? ja chcę dziewczynkę. – Stwierdziła Roxa z powagą, na co wszyscy się zaśmiali. Znowu padło pytanie w moją stronę:
-Amy.. mam nadzieję, że możesz mieć jeszcze dzieci ? – spytała nieśmiało Kelsey
-Tak, tak, pytałam się o to. Jest wszystko w porządku – odpowiedziałam jej z uśmiechem. Resztę wieczoru spędziliśmy na gotowaniu i oglądaniu filmu. Byłam strasznie zmęczona, więc poprosiłam Nath’a, żebyśmy poszli już do sypialni. Wniósł nasze walizki, a ja nawet nie zauważyłam kiedy, a byłam już wykąpana i usypiałam u boku mojego bohatera.. Nathana.
___________________________________________________________________
Nuda… nuda… masakra. Bez sensu w ogóle. Olga, ratuuuj !
Komentarze mile widziane : )
sobota, 11 sierpnia 2012
Rozdział 25
Czekałam aż lekarz przyjdzie mnie zbadać, chciałam się
wynosić z tond jak najszybciej.
-Dzień dobry Amy, jak się dzisiaj czujesz?- zapytał się mnie wchodzący lekarz.
-Już w porządku- odpowiedziałam mężczyźnie z uśmiechem
-A gdzie jest pan Nathan?
-Wysłałam go do hotelu, żeby się wykąpał i przespał, na łóżku nie na krześle.
-W porządku, zabierzemy jeszcze panią na badanie ginekologiczne i morfologie, jeżeli wszystkie wyniki będą ok to jutro panią wypuścimy
-Ok, dziękuję- Udałam się na badania, które na szczęście wyszły normie. Wróciłam do sali w której zastałam siedzącego Nathana
-Witaj kochanie- podszedł i mnie pocałował
-Hey, mam dla ciebie dobrą wiadomość- uśmiechnęłam się zalotnie do chłopaka
-A jaką?
-Niema tak łatwo, musisz sobie zasłużyć żeby się dowiedzieć- przybliżył się jeszcze bardziej do mnie i zaczął namiętnie całować. Przez moje ciało przeszedł dreszcz który zawsze się pojawiał gdy tylko mnie dotykał
-Czy teraz sobie zasłużyłem?
-Zdecydowanie, a wiadomość jest taka że najprawdopodobniej jutro mnie wypiszą
-To wspaniale- Na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech
-Tylko mam jedną prośbę...- zaczęłam
-Mów, zrobię dla ciebie wszystko
-Moglibyśmy wcześniej wrócić do domu?
-Oczywiście- odpowiedział. Wtuliłam się w niego, staliśmy tak w ciszy, przez jeszcze pewien czas
-Musimy powiedzieć Max'owi- powiedział chłopak patrząc się na mnie
-Wiem.
Resztę dnia spędziliśmy głównie rozmawiając. Potem Nath wszedł na Twittera, a ja nawet nie wiem kiedy zapadłam w błogi sen.
Poczułam jak ktoś mnie szturcha w ramie i mówi
-Proszę się obudzić, dostała pani wypis może pani iść do domu- powiedział mój lekarz
-To wspaniale- zerwałam się z łózka
-Dobrze, tylko niech pani się oszczędza, gips można zdjąć za dwa tygodnie
-Będę się nią opiekował- wtrącił się mój mąż
-W to nie wątpię- powiedział lekarz i zniknął za drzwiami. Potem Nathan załatwił wszystkie papierki i pojechał po walizki i prosto ze szpitala udaliśmy się na lotnisko.
Podczas lotu znowu gorzej się czułam, również jak ostatnio jak tylko wysiadłam z samolotu poczułam się lepiej.
-Jedziemy najpierw do domu czy do Max'a? - zapytał się mnie mój luby
-Pojedzmy najpierw do domu, może ich tam zastaniemy. - Jak powiedziałam tak zrobiliśmy udaliśmy się pod dom. Podczas drogi do niego cały czas zastanawiałam się jak mam mu to powiedzieć.
Weszliśmy do domu bez pukania, nie myliłam się, byli tam wszyscy. Gdy nas zobaczyli nie obyło się bez licznych uścisków i czułości
-Co się stało że wcześniej wróciliście? A co ważniejsze co ci się stało w rękę?- Zapytała się mnie Roxa
-To długa historia- powiedziałam spuszczając głowę wiedziałam że będę musiała wszystkim powiedzieć ale cholernie się bałam
-Zaraz nam ją opowiesz, ale najpierw ja mam świetną wiadomość
-Jaką ?
-Ja z Jay'em spodziewamy się dziecka- na te słowa się ucieszyłam, ale też rozpłakałam
-Hej, o co chodzi nie cieszysz się że będziesz ciocią ?- powiedziała, całą reszta też się na mnie dziwnie patrzyła, Nathan szybko mnie objął i zaczął pocieszać.
-Możecie nam powiedzieć o co do jasnej cholery chodzi?- zapytał się mój brat, spojrzałam się na niego pełnym wstydu wzrokiem a z moich ust wydobyło się
-Ja byłam w ciąży, ale...- rozpłakałam się jeszcze bardziej
-Ja przepraszam, nie wiedziałem- wiedziałam też, że to jest moment w którym muszę powiedzieć resztę, ale przez moje gardło nie mógł się wydobyć żaden dźwięk. Spojrzałam na Nathana, on zrozumiał o co chodzi i zaczął:
-Ale to nie wszystko, Amy została zgwałcona.- Na te słowa się wzdrygnęłam, podobnie jak cała reszta, wszyscy byli w szoku.
-Jak mogłeś do tego dopuścić, miałeś jej pilnować!!!- zaczął krzyczeć mój brat
-To nie jest jego wina, to ja wyszłam na zewnątrz bez niego mimo że nie powinnam !- jednak do Max'a te słowa nie trafiały. Rzucił się na Nathana z pięściami.
______________________________
Coś chyba kiepsko mi wyszedł ten rozdział, ale mam nadzieje że następne będą lepsze.
-Dzień dobry Amy, jak się dzisiaj czujesz?- zapytał się mnie wchodzący lekarz.
-Już w porządku- odpowiedziałam mężczyźnie z uśmiechem
-A gdzie jest pan Nathan?
-Wysłałam go do hotelu, żeby się wykąpał i przespał, na łóżku nie na krześle.
-W porządku, zabierzemy jeszcze panią na badanie ginekologiczne i morfologie, jeżeli wszystkie wyniki będą ok to jutro panią wypuścimy
-Ok, dziękuję- Udałam się na badania, które na szczęście wyszły normie. Wróciłam do sali w której zastałam siedzącego Nathana
-Witaj kochanie- podszedł i mnie pocałował
-Hey, mam dla ciebie dobrą wiadomość- uśmiechnęłam się zalotnie do chłopaka
-A jaką?
-Niema tak łatwo, musisz sobie zasłużyć żeby się dowiedzieć- przybliżył się jeszcze bardziej do mnie i zaczął namiętnie całować. Przez moje ciało przeszedł dreszcz który zawsze się pojawiał gdy tylko mnie dotykał
-Czy teraz sobie zasłużyłem?
-Zdecydowanie, a wiadomość jest taka że najprawdopodobniej jutro mnie wypiszą
-To wspaniale- Na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech
-Tylko mam jedną prośbę...- zaczęłam
-Mów, zrobię dla ciebie wszystko
-Moglibyśmy wcześniej wrócić do domu?
-Oczywiście- odpowiedział. Wtuliłam się w niego, staliśmy tak w ciszy, przez jeszcze pewien czas
-Musimy powiedzieć Max'owi- powiedział chłopak patrząc się na mnie
-Wiem.
Resztę dnia spędziliśmy głównie rozmawiając. Potem Nath wszedł na Twittera, a ja nawet nie wiem kiedy zapadłam w błogi sen.
Poczułam jak ktoś mnie szturcha w ramie i mówi
-Proszę się obudzić, dostała pani wypis może pani iść do domu- powiedział mój lekarz
-To wspaniale- zerwałam się z łózka
-Dobrze, tylko niech pani się oszczędza, gips można zdjąć za dwa tygodnie
-Będę się nią opiekował- wtrącił się mój mąż
-W to nie wątpię- powiedział lekarz i zniknął za drzwiami. Potem Nathan załatwił wszystkie papierki i pojechał po walizki i prosto ze szpitala udaliśmy się na lotnisko.
Podczas lotu znowu gorzej się czułam, również jak ostatnio jak tylko wysiadłam z samolotu poczułam się lepiej.
-Jedziemy najpierw do domu czy do Max'a? - zapytał się mnie mój luby
-Pojedzmy najpierw do domu, może ich tam zastaniemy. - Jak powiedziałam tak zrobiliśmy udaliśmy się pod dom. Podczas drogi do niego cały czas zastanawiałam się jak mam mu to powiedzieć.
Weszliśmy do domu bez pukania, nie myliłam się, byli tam wszyscy. Gdy nas zobaczyli nie obyło się bez licznych uścisków i czułości
-Co się stało że wcześniej wróciliście? A co ważniejsze co ci się stało w rękę?- Zapytała się mnie Roxa
-To długa historia- powiedziałam spuszczając głowę wiedziałam że będę musiała wszystkim powiedzieć ale cholernie się bałam
-Zaraz nam ją opowiesz, ale najpierw ja mam świetną wiadomość
-Jaką ?
-Ja z Jay'em spodziewamy się dziecka- na te słowa się ucieszyłam, ale też rozpłakałam
-Hej, o co chodzi nie cieszysz się że będziesz ciocią ?- powiedziała, całą reszta też się na mnie dziwnie patrzyła, Nathan szybko mnie objął i zaczął pocieszać.
-Możecie nam powiedzieć o co do jasnej cholery chodzi?- zapytał się mój brat, spojrzałam się na niego pełnym wstydu wzrokiem a z moich ust wydobyło się
-Ja byłam w ciąży, ale...- rozpłakałam się jeszcze bardziej
-Ja przepraszam, nie wiedziałem- wiedziałam też, że to jest moment w którym muszę powiedzieć resztę, ale przez moje gardło nie mógł się wydobyć żaden dźwięk. Spojrzałam na Nathana, on zrozumiał o co chodzi i zaczął:
-Ale to nie wszystko, Amy została zgwałcona.- Na te słowa się wzdrygnęłam, podobnie jak cała reszta, wszyscy byli w szoku.
-Jak mogłeś do tego dopuścić, miałeś jej pilnować!!!- zaczął krzyczeć mój brat
-To nie jest jego wina, to ja wyszłam na zewnątrz bez niego mimo że nie powinnam !- jednak do Max'a te słowa nie trafiały. Rzucił się na Nathana z pięściami.
______________________________
Coś chyba kiepsko mi wyszedł ten rozdział, ale mam nadzieje że następne będą lepsze.
czwartek, 9 sierpnia 2012
Rozdział 24.
Obudziłam się. Przetarłam oczy, spojrzałam na swoją rękę w gipsie i rozejrzałam po sali. Zobaczyłam Nathana, który siedział, właściwie to spał, na krzesełku przy moim łóżku. Pogłaskałam go po głowie i doszło do mnie co wczoraj się wydarzyło. Straciłam dziecko.. ale jak ? Przecież zawsze się zabezpieczaliśmy… no dobra, może nie zawsze, ale jak to tak ? Nie mogłam dopuścić do siebie tej myśli. Modliłam się tylko o to, abym mogła mieć jeszcze dzieci. Żeby to wydarzenie, nie przekreśliło mojego życia. Zdałam sobie też sprawę, z tego, że wczoraj nakrzyczałam trochę na Nath’a, a przecież on nie jest niczemu winny. Powinnam się cieszyć, że znalazłam, kogoś takiego, kto się o mnie troszczy, dba o mnie, zależy mu na mnie i nie widzi świata poza mną. Głupio zrobiłam. Powinnam Go przeprosić. Myślałam tak, bawiąc się jego włosami, aż nagle się przebudził. Wzdrygnął się i spojrzał na mnie z wyrazem twarzy ‘’ Przepraszam… Wszystko już dobrze ? ‘’. Uśmiechnęłam się do niego i musnęłam jego usta. Odwzajemnił to, ale się nie odzywał:
-Nath.. przepraszam za wczoraj. To nie jest Twoja wina. Stało się jak się stało… przepraszam – mówiłam patrząc mu w oczy i spłynęła mi pojedyncza łza.
-Już.. dobrze. Nie płacz. Powinienem wtedy wyjść z Tobą, a nie puszczać Cię samą. Popełniłem błąd, a najgorsze jest to, że to już nie jest pierwszy raz, a ja nadal robię to samo. Też Cię przepraszam. Wiem, że wczoraj chciałaś zostać sama, ale w końcu musiałem do Ciebie zajrzeć i zauważyłem, jak śpisz, więc pozwoliłem sobie tu do Ciebie wejść i usiąść, aż w końcu usnąłem.
-Nie masz za co przepraszać. Kocham Cię. Mam tylko nadzieję, że niedługo będę mogła stąd wyjść… i, że będę mogła mieć jeszcze dzieci…
-Na pewno ! Nawet tak nie myśl, że nie będziesz mogła. Zobaczysz, będziemy mieli gromadkę dzieci. Trzech chłopców. Tak jak zawsze chciałaś – zaśmiał się, na mojej twarzy gościł coraz szerszy uśmiech. – Ty tu leż, a ja pójdę spytać się lekarza co i jak, dobrze ?
-Dobrze – uśmiechnęłam się i go pocałowałam. Mam nadzieję, że Nath przyniesie same dobre wiadomości.
************************* U NATHANA *************************************
Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy i najważniejsze, że Amy jest uśmiechnięta. Mam tylko nadzieję, że lekarz będzie miał dobre wieści. Zapukałem, usłyszałem ‘’ proszę ‘’ i wszedłem do gabinetu.
-Witam, chciałbym się dowiedzieć czegoś o stanie zdrowia Amy George Sykes.
-Dzień dobry, proszę, niech pan siada. – zrobiłem co kazał – A więc tak.. stan pani Amy, ogólnie jest dobry, nie może tylko dźwigać ciężkich rzeczy, ani często wychodzić z domu. Wiadomo, że może wyjść, przewietrzyć się, ale tylko na krótkie spacery. Góra 15 minut, nie może się przemęczać i ważne jest, aby zawsze jej ktoś towarzyszył. Żeby po prostu nie zostawała sama, bo wiadomo, że jakiś uraz psychiczny zawsze w głowie zostanie, ale z czasem to minie. – wypowiedział się doktor. Ucieszyłem się na te wieści i przyrzekłem sobie w myślach, że będę o nią dbał i starał się, aby nie była sama.
-Świetnie, dziękuję za informacje. Do widze… - już miałem wychodzić, gdy przypomniało mi się jeszcze to, o czym mówiła Amy. Dzieci ?
-Przepraszam, mam jeszcze jedno pytanie. Czy po tym co się stało, Amy będzie mogła mieć dzieci ? – zapytałem ze strachem
-Ależ oczywiście. Jeśli bardzo tego chce.. a raczej chcecie, to nie ma żadnego problemu. Jest tylko jeden warunek. Co miesiąc przychodzić na badania. Po jakimś czasie, wszystko będzie w normie i nic nie stanie Wam na przeszkodzie. – mówił z uśmiechem doktor.
-Naprawdę dziękuję panie doktorze. Na pewno tego przypilnuję. Do widzenia ! – byłem zadowolony jak nigdy, cieszyłem się, że znowu nam się wszystko układa. Muszę tylko zapisać terminy badań i wszystko będzie ok. Cały ucieszony wszedłem do Sali Amy. Czytała coś, gdy wszedłem od razu to odłożyła i pytała:
-I co ? I jak ? Wszystko dobrze ?
-….
-Nathan ! Mów !
-….
- Wiedziałam ! Nie mogę mieć dzieci i zdechnę w tym szpitalu ! – Zaśmiałem się, a ona spojrzała na mnie z miną ‘’ O co chodzi ?! ‘’
-Spokojnie. Amisiu, wszystko jest dobrze ! Już dzisiaj będziemy mogli wrócić do domu, z dzieciakami nie ma się o co martwić, będziemy mieli trzech chłopców i bajerancko !
-Nath ! Ja Cię kiedyś zabiję ! – mówiła śmiejąc się. – Jeju, jak ja się cieszę, że wszystko jest dobrze.
-Tak, będziemy musieli tylko przychodzić na co miesięczne badania, nie możesz dźwigać, ani często wychodzić na zewnątrz. A, i zawsze musi ktoś z Tobą być. Więc, już się ode mnie nie opędzisz.
-Dobrze, dobrze ! Na wszystko się zgadzam, bylebym była już tylko w domu i żebym była zdrowa !
-Kocham Cię, skarbku – pocałowałem ją.
-Ja Ciebie też. – uśmiechnęła się.
_______________________________________________________________________
A więc tak.. kompletna klapa, krótki, brak pomysłów. Liczę na pomoc ze strony Olgi… ; )
Proszę o komentarze. : 3
środa, 8 sierpnia 2012
NOWA OSÓBKA : 3
A więc będę prowadzić tego bloga, wraz z nową autorką - Olga1d. Cieszę się z tego i mam nadzieję, że jako tako będzie nam to szło. Proszę o komentarze pod ostatnim rozdziałem, bo jest naprawdę świetny ; ) Jestem zadowolona, z tego, że w końcu kogoś znalazłam. Dziękuję : *
___________________________________________
Inka - odezwij się : 3
___________________________________________
Inka - odezwij się : 3
wtorek, 7 sierpnia 2012
Rozdział 23.
-Wyjdziemy gdzieś dzisiaj?- usłyszałam znajomy głos Nathana. On przybliżył się do mnie i objął w pasie
-Masz na myśli jakąś restauracje, albo długi romantyczny spacer- odwróciłam się i spojrzałam chłopakowi głęboko w oczy, na jego twarzy zawitał szeroki uśmiech
-Myślałem raczej o jakimś małym wypadzie do jakiegoś klubu, ale jeżeli nie chcesz to restauracja i spacer też mi pasuje- powiedział po czym zbliżył swoje usta do moich i mnie pocałował
-To może spacer i restauracja jutro a wyjście do klubu dzisiaj?
-Mi pasuje, ale jest już 18:00 więc zacznijmy się szykować- pocałowaliśmy się jeszcze raz i wzięliśmy się za szykowanie na imprezę, ja tylko rozczesałam moje włosy i zrobiłam delikatny makijaż, do tego założyłam fioletową sukienkę do połowy uda i czarne szpilki. Byłam już gotowa do wyjścia, spojrzałam na Nathana który ubrany był w biały T-shirt i ciemne spodnie do tego trampki i muszę stwierdzić że wyglądał lepiej ode mnie mino prostoty swojego ubioru
-Ślicznie wyglądasz idziemy?- zapytał tym swoim seksownym głosem
-Dzięki ty też, jasne możemy już iść- Wyszliśmy z hotelu przy wejściu czekała już na nas taksówka. Udaliśmy się nią do dość dużego klubu. Gdy weszliśmy od razu uderzyliśmy na parkiet z którego nie zeszliśmy przez dobre pół godziny. W końcu nogi dały o sobie znać i udaliśmy się do baru, wtedy zleciały się fanki Nathana które brały autografy i robiły sobie z nim zdjęcia, ponieważ było ich sporo a mi zaczęło się robić duszno stwierdziłam że wyjdę na zewnątrz. Poinformowałam o tym mojego męża i wyszłam na dwór. Usiadłam na schodkach i zaczęłam rozmyślać nad tym jakie to szczęście że jestem z Nathanem a na mojej twarzy mimowolnie zagościł uśmiech. Wtedy obok mnie usiadł jakiś facet, i zaczął mi się przyglądać. Nie zwracałam na niego uwagi co chyba przestało mu się podobać bo gdy wstawałam i miałam zamiar wracać do środka on zagrodził mi drogę
-Mogę w czymś pomóc?- Zapytałam pytanie do faceta, dopiero teraz zwróciłam uwagę że jest on bardzo wysoki i umięśniony przez moje ciało przeszedł dreszcz który miał sygnalizować uciekaj z stamtąd.
-No oczywiście że możesz mi pomóc, tylko chodź ze mną- powiedział ten facet po czym złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć za tyły klubu. Opierałam się jak tylko mogłam jednak nie miałam z nim szans zaczęłam wołać pomocy jednak tylko on na to zareagował
-Krzycz sobie do woli i tak nikt cię tu nie usłyszy- Zaczęłam płakać i się szarpać jak opętana jednak to nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia. Gdy znaleźliśmy się w jakimś ciemnym miejscu on pchnął mnie o ścianę. Poczułam ogromny ból pleców i głowy już pół przytomna osunęłam się na ziemie on do mnie podszedł, uderzył mnie jeszcze kilka razy, i zaczął się dobierać do mojej sukienki. Byłam już tak zmęczona i oblała., że nie miałam siły się sprzeczać po prostu siedziałam bez ruchu, nie wydawałam już z siebie żadnego głosu, po prostu czułam jak umieram w środku. Gdy skończył zaczął się śmiać i mówić że on zawsze dostaje to czego chcę, kopnął mnie jeszcze raz i odszedł. Resztkami sił starałam się ubrać jednak każdy nawet najmniejszy ruch sprawiał mi ból. W końcu zesunęłam.
Obudziło mnie białe światło, rozejrzałam się zauważyłam jakąś aparaturę i lekarza rozmawiającego z Nathanem który płakał. W tym momencie przypomniało mi się wszystko co się wydarzyło. Po chwili wszedł lekarz
-Dzień dobry jak się pani czuję?- zapytał starszy facet w fartuchu
-A jak się mogę czuć?- zapytałam z sarkazmem
-A więc tak ma pani złamaną rękę, do tego mnóstwo siniaków i otarć, i nie wiem jak to pani powiedzieć ale straciła pani dziecko
-Co!!!?- Krzyknęłam po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nathan do mnie podszedł i położył mi rękę na ramieniu. Wzdrygnęłam się, sama nie wiem dlaczego a z moich ust wydobyło się
-Nie dotykaj mnie!- spojrzałam na chłopaka, na mojego męża w jego oczach malował się czysty ból nie wiedział co zrobić, na pewno obwiniał się za wszystko. Kazałam wszystkim wyjść a ja leżałam i płakałam w końcu zasnęłam ale to wcale nie sprawiło że uciekłam od swoich problemów.
__________________________________________________
Olga1d - potzebuję Twojego e-mail'a aby Cię dodać do autorów.. ( chyba )
dziękuję Ci również za przecudowny rozdział *.*
komentujcie : 3
Subskrybuj:
Posty (Atom)